[ Pobierz całość w formacie PDF ]
księcia, pomyślała. Jednak w przeciwieństwie do Zpiącej
Królewny miała tak\e obowiązki. Był Stephen, o którym
musiała myśleć przede wszystkim.
Zesztywniała od chłodu. Podniosła się ze schodków i
ruszyła w stronę domu. Zatrzymała się na chwilę, aby raz
jeszcze rzucić okiem na odległe okna. Potem spuściła głowę,
przecięła taras i wróciła do siebie, nieświadoma, \e skryty w
cieniu swego pokoju mę\czyzna obserwował ją cały czas.
Popełnił błąd, całując ją. Du\y błąd, choć nie pierwszy.
Pierwszym było to, \e potraktował ją jak Paulinę,
podejrzewając, \e mo\e zaniedbywać swoje obowiązki.
Oczywiście, dopiero zaczęła pracować, ale po telefonie do
Sama uświadomił sobie swoją pomyłkę. Nie tylko
drobiazgowo zbadała pacjenta, ale tak\e rozwiała jego
niepokoje, jednocześnie nie ukrywając przed nim powagi
sytuacji. Max wiedział, \e nale\ały się jej przeprosiny.
Przeprosiny, a nie taki pocałunek... Mój Bo\e, ten pocałunek!
Jego ciało płonęło na samo wspomnienie. Jęknął cicho,
kiedy podniosła się ze schodków, a ciało jej obrysowały
promienie wschodzącego słońca, zmieniając cienką
bawełnianą koszulę w mgiełkę babiego lata otaczającą jej
bujne kształty. Jak wró\ka unosiła się nad skoszoną trawą.
Słońce tańczyło w jej włosach, czerwonozłote loki wyglądały
jak aureola.
Wydawało mu się, \e zanim zniknęła, spojrzała prosto na
niego. Na jej twarzy malowało się zdecydowanie i chyba
smutek.
Westchnął cię\ko i odwrócił się od okna. Do diabła, jak
będzie mógł teraz zasnąć, mając przed oczyma obraz jej ciała,
pobudzający wszystkie jego zmysły. Była jak marzenie
uchwycone w pół drogi między jawą i snem.
Był teraz całkowicie rozbudzony - rozbudzony i pełen
bolesnego niespełnienia. Szybko zało\ył stare szorty i trampki,
cicho gwizdnął na psa i wyszedł z domu. Mo\e bieganie
pozwoli osłabić palące go pragnienie, i uda mu się przetrwać
jakoś ten dzień bez skompromitowania się. Mo\e dzięki temu
nie rzuci się na nią i nie będzie się z nią kochał na oczach
wszystkich.
W dzień wszystko okazało się łatwiejsze ni\ w nocy.
Komputer postanowił zachowywać się przyjaznie, pacjenci
byli sympatyczni, a Max szczęśliwie nieobecny - przyjmował
pacjentów w jednej z wiosek koło Barton. Jedyną chmurą na
firmamencie była Andrea, która na swój chłodny sposób
nieustannie okazywała Cathy, \e nie jest tu mile widziana.
Cathy ignorowała ją, zwracając się przede wszystkim do
pielęgniarki, Sarah. John Glover, który uznał chyba, \e
przesadził w kojarzeniu Maxa i Cathy, starał się odpokutować
to i był dla niej wyjątkowo miły.
Kiedy zaczynała popołudniowy dy\ur, Max zajrzał do jej
gabinetu.
- Czy masz dla mnie chwilę czasu? - zapytał.
- Ale tylko chwilę. - Spojrzała na zegarek.
- Nie chcę ci przeszkadzać - powiedział skruszonym
tonem. - Jestem ci winny przeprosiny za to, co stało się
wczoraj. Byłem wobec ciebie nie w porządku. Przepraszam.
Była zaskoczona. Wielki Max Armstrong, przeprasza, \e
zaszczycił ją swoją uwagą. Fakt wart odnotowania!
- Zapomnijmy o tym - odpowiedziała lekcewa\ąco. - To
tylko pocałunek...
- Pocałunek? - Roześmiał się łagodnie. - yle mnie
zrozumiałaś, Catherine. Nie za to cię przepraszałem i wcale
nie mam takiego zamiaru. Mówiłem o Samie Carverze.
Podejrzewałem, \e nie potrafiłaś podtrzymać go na duchu.
Myliłem się.
- No i co cię tak nagle oświeciło? - zapytała, pokrywając
sarkazmem zmieszanie.
- Rozmawiałem z nim wczoraj wieczorem. Powiedział, \e
widział się z doktorem Hartem. Ponadto i tak wie dokładnie,
czego mo\e się spodziewać. Rozwiałaś jego najdrobniejsze
wątpliwości.
- Starałam się. I co mu jest?
- Miałaś rację. Prawdopodobnie jest to rak jądra. Jutro mu
je usuną, ale Hart jest przekonany, \e to bardzo wczesne
stadium.
- O mój Bo\e - westchnęła. - To przyjemnie mieć rację,
ale wolałabym się mylić. W jakim on jest nastroju?
- Spokojny i zrezygnowany. Powiedział o wszystkim
\onie, a ona przyjęła to bez paniki. Jedna dobra wiadomość:
zdaje się, \e ona jest w cią\y. Myślę, \e niedługo zgłosi się do
ciebie.
- Miejmy nadzieję, \e sobie z tym poradzi. - Zadr\ała. -
Cią\a i wyrok śmierci, to nie najlepsze połączenie.
Max przysiadł na rogu jej biurka.
- Ty te\ byłaś w cią\y, kiedy dowiedziałaś się, co jest z
twoim mę\em?
Przytaknęła.
- Wyniki badań przyszły w tym samym tygodniu.
Oczywiście nawet przez myśl nam nie przeszło, \e Michael
mo\e umrzeć w ciągu dwóch lat. Większość przypadków SM
[ Pobierz całość w formacie PDF ]