[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jacen westchnął i machnął mieczem, przyjmując cios dziewczyny na ostrze własnej
broni.
- Wiem o tym - powiedział. - Usiłuję cię rozśmieszyć od pierwszej chwili, kiedy cię
poznałem.
Tymczasem wojowniczka uważnie przyglądała się przeciwnikowi. Obserwując jego
mięśnie, starała się zorientować, kiedy Jacen zamierza wykonać niespodziewany ruch albo w
którą stronę chce zwrócić świetliste ostrze. Usiłowała odgadnąć, kiedy machnięcie klingą
może oznaczać prawdziwy atak, a kiedy jest jedynie fintą obliczoną na odwrócenie jej uwagi.
- Doskonale - odezwał się mistrz Skywalker z miejsca, z którego przyglądał się
pojedynkowi. - Otwórzcie się na przepływ Mocy. Miecz świetlny nie jest zwyczajną bronią.
Jest czymś, co stanowi przedłużenie was samych.
Jacen zaatakował energiczniej, zmuszając Tenel Ka do cofnięcia się o kilka kroków.
Było jasne, że pragnie, aby dziewczyna skierowała się w stronę grupy spiczastych skał na
skraju polany. Zapewne przypuszczał, że wojowniczka o nich zapomniała, ale Tenel Ka
przechowywała w pamięci każdy najdrobniejszy szczegół krajobrazu.
Kiedy znalazła się obok skał, Jacen zdradził swoje plany, uśmiechając się jeszcze
szerzej niż dotychczas. Skoczył ku niej, niewątpliwie oczekując, że jego przeciwniczka
potknie się i upadnie. Tymczasem Tenel Ka podskoczyła, przefrunęła nad skałami i szeroko
rozstawiwszy nogi, miękko wylądowała po drugiej stronie. Chłopiec, niespodziewanie
wyprowadzony w pole, potknął się i przewrócił, omal nie uderzając o skały. Podniósł się
szybko, chociaż wciąż jeszcze nie mógł uwierzyć własnym oczom.
- Hej! - krzyknął, a po chwili nawet lekko się uśmiechnął. - To było doskonałe!
Tenel Ka zaczekała, aż wstanie. Jej zlepione potem, misternie splecione włosy
kołysały się wokół głowy. Decydując się na krótką chwilę pobłażania samej sobie, przełożyła
rękojeść miecza do lewej dłoni. Pragnęła udowodnić, że potrafi walczyć równie sprawnie,
posługując się którąkolwiek ręką. Kiedy ćwiczyła, przygotowując się do walki, czyniła to
równie dobrze, trzymając rękojeść broni w jednej albo drugiej dłoni. Wiedziała, że owa
umiejętność może kiedyś się jej przydać.
- Chwalipięta - odezwał się Jacen. Po chwili wahania jednak także przełożył rękojeść
do lewej ręki, po czym rzucił się do ataku, uniósłszy szmaragdowozieloną klingę.
Dziewczyna zasłoniła się własnym srebrzystym ostrzem, pełnym złocistych migotliwych
iskier. Odparła cios, a potem natarła na chłopca, by po chwili zaatakować go po raz drugi.
Kiedy ich ostrza się zetknęły, trysnęły snopy iskier.
Podniecony walką Jacen głośno się roześmiał. Po chwili także Tenel Ka pozwoliła
sobie na pełen satysfakcji uśmiech.
- Jesteś wymagającym przeciwnikiem, Jacenie Solo - oznajmiła.
- Możesz się założyć, że jestem - odparł chłopiec.
Dziewczyna wiedziała, że umiejętność walki zawdzięcza głównie sprawności
fizycznej i woli zwycięstwa. I chociaż skonstruowała własny miecz świetlny, pragnęła stać się
dzielną wojowniczką dzięki sile i zręczności, a nie pomocy jakiejkolwiek broni, bez względu
na to, jak potężnej.
Cofnęła się o krok, kiedy poczuła, że ostrze broni Jacena napiera na świetlistą klingę
jej miecza. Oboje stali nieruchomo, krzyżując jedną energetyczną klingę z drugą, równie
silną. Słychać było skwierczenie ognistych ostrzy, a w powietrzu unosiła się woń ozonu.
Tenel Ka napierała, sprężywszy mięśnie, ale Jacen przeciwstawiał się jej z równą siłą.
Dziewczyna uświadamiała sobie, że na palcach, którymi ściskała broń, pojawiły się
kropelki potu, ale nie wypuszczała rękojeści sporządzonej z zęba rankora. Czuła, jak drżą
podzespoły umieszczone w środku zęba. Miała wrażenie, że także toczą walkę, by dostarczyć
świetlistemu ostrzu pełną moc, wystarczającą, żeby sprostać mocy drugiej klingi. Tenel Ka
naparła z jeszcze większą siłą. Nagle we wnętrzu rękojeści jej miecza coś zagrzechotało.
Jacen wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Chyba nie oczekujesz, że tak łatwo się poddam? - powiedział.
- Może powinieneś - odparła, ciężko dysząc, po czym naparła jeszcze mocniej.
Zignorowała dziwne, niepokojące dzwięki dobywające się z wnętrza rękojeści. Zacisnęła
zęby, aż zazgrzytały. Czuła ból w napiętych mięśniach ręki. Oba miecze świetlne buczały i
skwierczały. Jacen przeciwstawiał się jej atakowi z równie dużą siłą. Jego oczy błyszczały,
niemal wychodząc z orbit.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]