[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Do diabła z tym całym inwalidztwem. Miał ochotę na swoją żonę i nie będzie czekał.
Kelsey wróciła z miasta zmęczona i zmartwiona. Z głową pełną oskarżeń Gwen i z sercem
pełnym troski zaparkowała swojego explorera obok porsche Jarreda i weszła do domu.
Rzuciła klucze na kontuar w kuchni i poszła na górę. Chciała jak najszybciej zobaczyć się z
mężem. Drzwi do apartamentu Jarreda były uchylone. Kelsey otworzyła je szerzej i na
palcach weszła do pustego pokoju. Lampy były wciąż zapalone i rzucały na ściany ciepłe
plamy światła, w salonie panowała jednak martwa cisza. Jarred widocznie poszedł już spać.
Kelsey rozluzniła napięte ramiona i westchnęła. Do tej chwili nie zdawała sobie sprawy, jak
czekała na te wieczorne raporty. Rozczarowana, poszła korytarzem do swoich pokoi. Weszła
do salonu. Musiała widocznie zostawić zapaloną lampkę na nocnym stoliku, gdyż przez
szparę pod drzwiami sypialni sączyło się ciepłe, żółte światło.
Westchnęła. Może to i lepiej, że Jarred już spał. Nienawidziła kłamać, a musiałaby ukryć to
wszystko, co Gwen powiedziała jej o Willu. Nie, będzie lepiej dla Jarreda, jeżeli dowie się o
tym pózniej. Dziś nie był najlepszy moment, by rzucać pochopne oskarżenia.
Kelsey rozpięła bluzkę, zsunęła ją z ramion i wyciągnęła ze spodni. Pchnęła drzwi i weszła
do sypialni.
120
Ciemna głowa na poduszce. Mężczyzna w jej łóżku.
Wrzasnęła bez zastanowienia, zamarła ze strachu. Ułamek sekundy pózniej zorientowała
się, że to jej mąż. Jarred podciągnął się na łokciach. Pełen nadziei wyraz jego twarzy
zmienił się teraz w zakłopotanie.
- Mój Boże, ależ mnie przestraszyłeś! - powiedziała Kelsey drżącym głosem.
- Przepraszam.
- Myślałam, że nie dojdziesz nawet do własnego łóżka!
- Wiem. Przepraszam.
Kelsey przyjrzała mu się uważniej. W jego głosie słychać było tłumione rozbawienie.
- To nie jest śmieszne - powiedziała, krzyżując ramiona na piersiach.
- Ja wcale się nie śmieję.
- Tak? - zmarszczyła brwi.
- Naprawdę. - Jego wyszczerzone w uśmiechu zęby mówiły zupełnie coś innego.
Kelsey usiłowała się nie roześmiać.
- Jeśli naprawdę uważasz, że to zabawne, lepiej miej się na baczności.
- Ani odrobinę - jego błękitne oczy lśniły rozbawieniem. Wykrzywił usta, stłumił na chwilę
chichot i nagle zaczął trząść się ze śmiechu, przegrywając bitwę.
Kelsey roześmiała się również.
- No dobra, to było zabawne. Ale przestraszyłeś mnie śmiertelnie.
- Nie chciałem - przyznał. - Po prostu miałem już dość tej bezradności. Jak tylko wyszłaś,
znowu nabrałem na ciebie ochoty.
- Byłeś wykończony - przypomniała mu, podchodząc bliżej.
Wyciągnął rękę i objął Kelsey w pasie. Przyciągnął ją do siebie.
- Już trochę odsapnąłem. Kiedy Will wyszedł, postanowiłem dopaść cię na twoim terenie.
- Will tu był? - Kelsey próbowała zachować obojętny wyraz twarzy.
- Tylko chwilę. O czym Gwen chciała ci powiedzieć? - zapytał, próbując opanować potężne
ziewnięcie.
- O niczym ważnym. - Kelsey nie byłaby w stanie powiedzieć prawdy, nawet gdyby nie
przyrzekła Gwen, że dochowa tajemnicy. Wciąż było zbyt wiele pytań bez odpowiedzi.
Kelsey nie miała zamiaru bezpodstawnie oskarżać Willa. - Chciała się tylko upewnić, że
zdrowiejesz. Chyba martwi się o ciebie.
121
- Niepotrzebnie. Czuję się świetnie. Przyjdziesz wreszcie do tego łóżka? - powstrzymał
kolejne ziewnięcie. - Lepiej się pośpiesz.
- Przebiorę się.
- Po prostu zdejmij to, co masz na sobie i wskakuj - zaproponował.
- Muszę jeszcze zmyć makijaż i trochę się odświeżyć.
Kelsey uciekła do łazienki. Serce, wbrew jej woli, znów zaczynało bić mocniej. Czy
naprawdę chciała tego? Tak! Ale czy powinna? To wszystko działo się tak szybko, a
przecież mieli sobie jeszcze tyle do wyjaśnienia.
Umyła twarz, trąc skórę o wiele mocniej, niż było trzeba. Wytarła się puszystym, żółtym
ręcznikiem i przyjrzała własnemu odbiciu w lustrze.
- To tylko seks - wyszeptała.
Kłamczucha.
Rozebrała się, zostawiając tylko biustonosz i figi, i pogładziła dłońmi swój płaski brzuch.
Nie było mowy, by miała zdjąć wszystko. Lata minęły, odkąd Jarred ją dotykał lub widział
zupełnie nagą. Od lat w ogóle nie okazywał jej zainteresowania. Czuła się teraz jak
licealistka, głupiutka, niedoświadczona i stanowczo zbyt podekscytowana sytuacją.
Po kilku minutach wahania cicho otworzyła drzwi, zgasiła światło i chwilę przyzwyczajała
oczy do ciemnego pokoju, gdyż Jarred wyłączył już nocną lampkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]