[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z bólem i wyrzutem w oczach.
- Byłem. Odszedłem z policji i założyłem własną agencję
ochrony. Pewien detektyw z Florydy, z którym pracowałem,
polecił mnie twojemu bratu.
- Jego też dopadnę - warknął Harris. - Już moi prawnicy...
- Zamknij się, Harris - powiedział tym razem Billy, wciąż
wpatrując się w jego siostrę. - Chciałem ci to powiedzieć
Julie, ale wiedziałem, co się stanie, jeśli to zrobię. Nie tylko
wywołałoby to problemy między tobą a twoim bratem, ale i
nasze bycie razem dobiegłoby końca. Nie mogłem się więc na
to zdobyć.
- Wasze bycie razem? - powtórzył Harris. - Co to znaczy?
Julie, na litość boską, coś ty zrobiła? Jesteś związana z
własnym porywaczem? Czy to właśnie chcesz mi powiedzieć?
- Nic ci nie chcę powiedzieć, Harris. Teraz ja zadaję
pytania! - Azy napływały jej do oczu, lecz nie mogła się teraz
rozpłakać. - On jest twoim pracownikiem, a nie moim
porywaczem. A więc kazałeś mu mnie śledzić? Billy mieszkał
u nas w domu?
- Nie, nie, w mieszkaniu dla szofera - zapewnił ją Harris.
- Kazałem zainstalować kilka kamer, żeby nie zakłócać twojej
prywatności. Chciałem, żeby ci to nie przeszkadzało i żebyś
czuła się swobodna. Zawsze przecież narzekałaś na ochronę. -
Jeśli Harris spodziewał się z jej strony podziękowań, to się ich
nie doczekał.
- A więc Billy przez cały czas mnie obserwował -
powiedziała Julie powoli, jakby sama nie mogła w to
uwierzyć.
- Mój własny ochroniarz obserwował mnie przez ukryte
kamery. ..
- Chciałem ci to powiedzieć - powtórzył Billy, zacinając
się jak pęknięta płyta. - Tak mi przykro. Naprawdę!
Julie wstała z trawnika i na chwiejnych nogach poszła w
stronę samochodu, a Harris poszedł w jej ślady, otrzepując po
drodze spodnie.
- Teraz pojedziemy do domu - oświadczył - i zapomnimy
o całej tej przykrej historii tak szybko jak tylko się da, zgoda?
- Przedtem nie pytałeś mnie o zgodę, więc teraz też nie
musisz - odpowiedziała Julie lodowatym tonem. - %7ładen z was
nie przywiązywał wagi do tego, co czuję, bo w przeciwnym
razie nic takiego by się nie zdarzyło. Naprawdę sądziłeś, że
masz takie prawo, Harris? %7łe twoja troska o mnie
usprawiedliwia nawet oszustwo?
Harris znów poczuł się zakłopotany.
- Cóż... przecież nie o to tu chodzi. Ktoś, kogo
wynająłem, zawiódł moje zaufanie; a przecież miałem na
uwadze wyłącznie twoje dobro, Julie. Przecież wiesz. No, a
wracając do tego, co cię łączy z Lucasem, powiedz mi proszę,
że nie...
- To nie twój interes, Harris. - Julie mówiła z trudem.
Odwróciła się jednak do Billy'ego i zapytała jeszcze: - Ty
wiedziałeś, że Harris przyjedzie. Skąd?
- Od Colina. Dlatego właśnie przyjechał tu dziś rano.
Chciał mnie ostrzec, że detektyw wynajęty przez twojego
brata dowiaduje się o mnie na policji. Można się było
spodziewać, że twój brat też się tutaj pojawi.
- A więc kolejna zmowa. Ty i Colin, ty i Harris. Boże,
ależ ja jestem głupia... W porządku, Harris. Jedziemy do
domu, i to już!
- A twoje rzeczy?
- Nie mam żadnych rzeczy. Nic tutaj nie należy do mnie.
- Julie, poczekaj! - Billy miał wrażenie, że świat wali mu
się na głowę, to, co się teraz działo, było gorsze niż najgorszy
sen. - Mylisz się, jeśli uważasz, że to była dla mnie tylko
praca, dla pieniędzy. Prawie od pierwszej chwili, kiedy cię
zobaczyłem...
- Od jakiej pierwszej chwili? Od pierwszej chwili, kiedy
zobaczyłeś mnie na monitorze kamery, czy od pierwszej
chwili, kiedy zobaczyłeś mnie twarzą w twarz?
Harris nigdy jeszcze nie widział swojej siostry tak
roztrzęsionej.
- Julie, nie denerwuj się tak. Nie trzeba. To już minęło.
- Nigdy się nie zaczęło - powiedziała Julie, a w jej głosie
nie było już ani gniewu, ani innych emocji. - Wiesz, co mnie
najbardziej boli, Billy? To, że miałeś tyle okazji, żeby mi
powiedzieć prawdę. Wiedziałeś, co się między nami dzieje. I
pozwoliłeś na to, żeby się działo.
- O Boże, o czym ty mówisz? - jęknął Harris. - Lucas,
jeśli w jakikolwiek sposób skrzywdziłeś moją siostrę, to ja...
- Obaj mnie skrzywdziliście, bo obaj okłamywaliście
mnie z własnych egoistycznych powodów.
- To nieprawda - powiedział Billy z udręką w głosie. - To,
co czułem... co czuję... jest autentyczne. Wiedziałem jednak,
że kiedy poznasz prawdę, wszystko się skończy. Należymy do
różnych światów. Więc chciałem ocalić jak najwięcej...
- Wiesz, Billy, prawda może być prostsza i łatwiejsza niż
te wszystkie krętactwa, ale ty się jej bałeś i dlatego
przekreśliłeś naszą szansę. A teraz chcę już wyjechać. Nie
mam ochoty tu być ani chwili dłużej.
Billy chciał ją jeszcze zatrzymać, lecz tym razem Harris
zdecydowanie stanął między nimi.
- Dość już, Lucas. Wystarczająco dużo złego wyrządziłeś.
Nie uważasz?
Billy popatrzył mu z gniewem prosto w oczy.
- To zło jest zasługą nas obu, tylko że ty jedziesz z nią
teraz do domu i możesz starać się o to, żeby ci wybaczyła, a ja
straciłem tę szansę. Jeśli jesteś prawdziwym mężczyzną, to
pozwolisz siostrze odnalezć własną drogę. Ona jest
odważniejsza i bardziej przedsiębiorcza niż którykolwiek z
nas mógł przypuszczać.
Stanowczość i głębokie przekonanie Billy'ego zdumiały
Harrisa. To już nie był ten sam młody człowiek, którego
niedawno wynajął do ochrony. W jego słowach brzmiała
szczerość i powaga.
- Może i masz rację - odpowiedział - tylko że to już nie
twoja sprawa. Prześlę ci twoje rzeczy. Mogę ci chyba ufać, że
nie będziesz już jej więcej niepokoił? %7łe po prostu o niej
zapomnisz?
- Każdego dnia, do końca życia, będę starał się o niej
zapomnieć. - Twarz Billy'ego była jak skamieniała. - Możesz
się o to nie martwić. Wiem, gdzie jest moje miejsce.
Stał jak posąg, kiedy oboje wsiadali do limuzyny.
Samochód ruszył, po chwili był już tylko małym punkcikiem
w oddali, aż w końcu Billy zupełnie stracił go z oczu.
ROZDZIAA DZIESITY
Julie zdawało się, że w czasie podróży na Florydę zdążyła
już wypłakać wszystkie łzy, kiedy jednak znalazła się znów w
domu i wbrew protestom Harrisa weszła do służbówki szofera,
z jej oczu znowu trysnęły fontanny łez.
Dziwnie i strasznie było pomyśleć, że Billy Lucas
naprawdę mieszkał tu przez cały miesiąc, zanim go po raz
pierwszy zobaczyła. Mieszkanie zastała dokładnie w takim
stanie, w jakim je pozostawił. Ubrania porozrzucane były na
podłodze i na łóżku, na stoliku leżała kupka drobnych monet,
wszędzie walały się opakowania po lodach. Julie podniosła z
łóżka pomarańczowy T-shirt i przytuliła go do twarzy.
Koszulka pachnąca jeszcze Billym wywołała u niej nową falę
tęsknoty i łez, poduszka przechowała wgniecenie - ślad jego
głowy. Może tych przeżyć było zbyt wiele; Julie zaczerpnęła
głęboko powietrza, żeby się trochę uspokoić, uniosła wzrok do
góry i... ujrzała zamontowany nad drzwiami cały rząd kamer.
- Nie powinnaś była tutaj przychodzić - odezwał się
Harris od progu. - Wydaje mi się, że lepiej by było, gdybyś
dzisiaj spała w dużym domu.
- Nie mam żadnej ochoty słuchać twoich rad, Harris -
Julie ledwie raczyła go dostrzec.
- Julie, przestań wszystko utrudniać - Harris westchnął i
spojrzeniem pełnym dezaprobaty ogarnął cały pokój. - Ależ tu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl