[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tego wieczoru, Charles. Dzięki temu będziesz miał okazję
dogłębnie zastanowić się nad swoją przyszłością, nie tylko
najbliższą, ale i tą dalszą. Potem zaś, kiedy już skończę peł
nić honory pana domu i pożegnam ostatnich gości, będę
cię oczekiwał w bibliotece.
Przed wyjściem z pokoju zwrócił się do Greythorpea
z prośbą, by zechciał zostać i przywrócić ład, a także dopil-
197
nować, by wszyscy, którzy przegrali tego wieczoru z jego
synem, otrzymali pełną rekompensatę.
Choć Greythorpe nigdy nie śmiałby twierdzić, że jego
i lorda Fanhope'a łączy zażyłość, utrzymywał zawsze przy
jazne kontakty ze swoim sąsiadem, z chęcią więc posłu
żył mu wsparciem w tak przykrej chwili. Zależało mu przy
tym, by wszyscy zobaczyli, że choć oburzyło go postępowa
nie syna, nie żywi jednak urazy do ojca, wręcz przeciwnie,
darzy go szacunkiem i sÄ…siedzkÄ… przyjazniÄ…. Niestety tylko
lyle mógł dla niego zrobić, bo skandal był niezaprzeczalny.
Nie zdziwił się, gdy u jego boku wyrosła Sarah, sugeru
jąc, że i oni nie powinni zostawać zbyt długo. Wiedział, iż
nie znosi przykrych scen oraz napiętej atmosfery, a goście
coraz bardziej otwarcie zaczynali dawać wyraz swojemu
potępieniu. Mimo to byłby jej może odmówił, gdyby nie
troska o pewną młodą damę, która swoim postępowaniem
doprowadziła do tego, że wokół zaczęły padać przykre ko
mentarze na temat Charlesa.
Annis nie odezwała się już ani słowem po tym, jak głoś
no oskarżyła młodego Fanhopea o oszustwo. Nie wzięła
leż z powrotem drogocennych pereł, które wciąż leżały na
nietkniętym stosie monet.
Lord był pewny, że ani przez chwilę nie żałowała tego, co
zrobiła, choć zarazem z faktu, że jej starania zostały uwień-
czone powodzeniem, nie czerpała specjalnej satysfakcji.
Pomyślał, że nie czas i miejsce na słowa poparcia lub
gratulacje. Wszystko, co mógł teraz zrobić, to oszczędzić
jej konieczności odpowiadania na dziesiątki dociekliwych
pytań, co niewątpliwie nastąpi, gdy tylko goście otrząsną
198
się z pierwszego szoku. Dlatego postanowił dopilnować, by
niezwłocznie odwieziono ją do Manor.
Było już dobrze po północy, gdy lord znalazł się wresz
cie w swojej rezydencji. Choć nigdy nie żądał od służby, by
czekała na jego powrót, nie zdziwił go widok sumiennego
Dunstera gaszącego świece w holu, co było ostatnim z je
go codziennych obowiązków. Zdziwiła go natomiast wia
domość, że Tom Marshal, którego wcześniej prosił o od
wiezienie pań do Manor, nie położył się jeszcze i czeka na
niego w bibliotece.
Gdy udał się tam, kuzyn siedział w fotelu z na wpół
opróżnioną szklaneczką w ręku, wpatrzony z zadumą w ża
rzące się na kominku węgle.
Ten sympatyczny młodzieniec dotychczas ani razu nie
miał ochoty dotrzymać mu towarzystwa nocną porą, gdy
panie wycofywały się do swoich sypialni, lord przypuszczał
więc, że na tę zmianę obyczajów musiał mieć wpływ ja
kiś szczególny powód. Szczerze mówiąc, zdecydowanie by
wolał, żeby Tom wstrzymał się z tym akurat tej nocy, gdyż
czuł się wyjątkowo zmęczony, poza tym nie przepadał za
rozmowami do świtu. Zważywszy jednak na to, że Marshal
ochoczo pospieszył mu z pomocą, eskortując po przyjęciu
panie z Hall do Manor, wicehrabia postanowił zapomnieć
o zmęczeniu i zdać się na rozwój wypadków.
- Nie, nie wstawaj - rzucił, gdy Tom zaczął podnosić się
z fotela. - Wypij, to ci jeszcze dolejÄ™.
Toma nie trzeba było specjalnie namawiać, więc po na
pełnieniu dwóch hojnych miarek brandy lord Greythorpe
199
rozsiadł się w fotelu po przeciwnej stronie kominka, goto
wy wysłuchać tego, co młody kuzynek, nie czekając ranka,
chciał tak pilnie z siebie wyrzucić.
- Dziwna historia z tym Fanhope'em, prawda? - zaczÄ…Å‚
Tom po dłuższym milczeniu. - Mam nadzieję, że nie uważa
pan, że posunąłem się za daleko, szarpiąc się z nim publicz
nie... - Urwał, a potem dorzucił: - Szczerze mówiąc, by
łem wściekły, bo... bo mam poważne podstawy przypusz
czać, że i ja mogłem być jedną z jego ofiar.
- Tak, moim zdaniem to całkiem możliwe - przyznał
lord. - A tak na marginesie, nie jestem twoim opiekunem,
chłopcze, nie ma więc powodu, dla którego nie miałbyś
zwracać się do mnie po imieniu. Tak bym nawet wolał, mó
wiąc szczerze - dorzucił z uśmiechem.
Tom zdumiał się w pierwszej chwili, a potem promien
ny uśmiech rozjaśnił jego chłopięcą twarz. Wyraznie roz
luzniony, rozsiadł się wygodniej w fotelu i wychylił spory
Å‚yk brandy.
- Tak po prawdzie, sir... to znaczy Deverel... nie mam
pojęcia, co robić. Honor nakazywał mi wykupić weksle od
Charlesa Fanhope'a i załatwiłem już nawet na to potrzebne
środki, ale po tym, czego dowiedziałem się tej nocy, poczu
łem się zwolniony z wszelkich zobowiązań wobec niego. To
nikczemny oszust, który nie zasługuje na żadne względy!
Wicehrabia wyjÄ…Å‚ z kieszeni kartÄ™ do gry, przez chwilÄ™
przyglądał się uważnie jej koszulce, po czym znów scho
wał ją do kieszeni.
- Och, to niezaprzeczalnie szuler - przyznał. - Co do
lego nie mam żadnych wątpliwości. Pewnie już od dłuż-
>
198
się z pierwszego szoku. Dlatego postanowił dopilnować, by
niezwłocznie odwieziono ją do Manor.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]