[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przeszukała już cały dom, a Day ją zapewnił, że nie ma go nigdzie
w obejściu. To było jedyne miejsce, gdzie mógł się schronić.
- Tye?
Drzwi otworzył się i stanął w nich Tye.
- Co się stało?
- Nic. - Uśmiechnęła się i wskazała na Ryana. - Kiedy go na-
karmiłam i trzymałam na ręku, mówiąc do niego, uśmiechnął się
do mnie. To był prawdziwy uśmiech, nie jeden z tych jego
śmiesznych grymasów, które tak cię bawiły.
129
S
R
Oczy Tye'a rozjaśniły się radością i wyciągnął ręce do dziecka.
- %7łartujesz! Szkoda, że tego nie widziałem. - Ułożył dziecko
na ramieniu i patrzył na jego buzię.
- Hej, maluszku, może uśmiechniesz się i do mnie? Czy tylko
robisz to dla swojej mamy? Wiem, że ona jest kimś wyjątkowym,
więc nawet nie mam o to do ciebie pretensji.
- Oczka Ryana zrobiły się okrągłe ze zdziwienia po takiej
przemowie. Tye roześmiał się. - Myślę, że postanowił uśmie
chać się tylko raz dziennie.
Ujął Dulcie za łokieć i wprowadził ją do pokoju.
- Wejdz na chwilę. Muszę z tobą porozmawiać.
Dulcie weszła do środka i od razu zauważyła torbę podróżną
leżącą na łóżku. Nie mogła powstrzymać okrzyku zdumienia.
- Dlaczego się pakujesz?
Tye ciągle trzymał ją za ramię i machinalnie głaskał palcami jej
delikatną skórę.
- Rozmawiałem dzisiaj z McNallym. Ma dla mnie ciekawą
pracę. Wyjeżdżam na tydzień.
- Czy... czy zamierzasz potem wrócić do Red Arrow?
- Bała się na niego spojrzeć. Nie chciała, żeby zauważył, jakie
wrażenie zrobiła na niej ta wiadomość. Milczał przez chwilę,
a Dulcie czuła, że jej serce zmienia się w ciężki kamień.
- Chciałbym - odezwał się po chwili. - Ale tylko wtedy,
jeśli ty tego również tego chcesz.
Znowu mogła oddychać.
- Oczywiście. Chcemy, żebyś wrócił. - Dulcie wiedziała,
że te słowa brzmią zbyt oficjalnie, ale bała się, że jeśli pozwoli
sobie na trochę więcej uczucia, po prostu się rozpłacze. - Ryan
130
S
R
będzie tęsknił za tatusiem. - Gdy tylko wypowiedziała te słowa,
wzięła dziecko z jego rąk i szybko wyszła z pokoju. - Muszę go
zanieść do łóżeczka. Już dawno minęła jego pora spania.
Pobiegła do pokoju Ryana. Rozpłakała się, kładąc małego do
łóżeczka i otulając go kołderką. Po chwili nie widziała już nic, bo
łzy przesłoniły jej oczy. Wiedziała, że zachowuje się głupio, ale
nie potrafiła się opanować.
Drgnęła, bo ktoś dotknął jej ramienia.
- Dulcie?
Nie chciała, żeby Tye widział jej łzy, więc odwróciła twarz, ale
nie mogła powstrzymać łkania. Tye objął ją i przytulił do piersi.
Kołysał ją delikatnie, a jej łzy moczyły mu koszulę.
- Ty też będziesz za mną tęsknić? - zapytał cicho.
- Wiesz dobrze, że tak. - Azy płynęły nieprzerwanym strumie-
niem. Coraz bardziej przerażał ją wyjazd Tye'a.
- Przyrzekam, że wrócę. - Sięgnął po chusteczkę i wytarł jej
twarz, a potem włożył ją jej do ręki.
Wytarła nos.
- Przepraszam cię. Chyba moje hormony nie uspokoiły się jesz-
cze po ciąży.
- Naprawdę nie musisz ukrywać przede mną swych uczuć. Pro-
szę. - Ujął jej dłoń i pocałował lekko. - Pójdziemy do mnie? Ma-
rzę o tym, by móc cię znowu przytulić, by móc cię mieć tylko dla
siebie.
- Dobrze.
Poprowadził ją do swojego pokoju. Nie włączył światła, tylko
zamknął drzwi.
Potem wyprostował się i wziął ją w ramiona tak delikatnie, jak-
by była najdroższym i najbardziej kruchym przedmiotem na
131
S
R
świecie. Czuła ciepło jego ciała. Ujął ją pod brodę i uniósł jej twarz
ku swojej do pocałunku. Drugą dłoń wsunął w jej gęste, jedwabi-
ste włosy. To było takie cudowne uczucie stać tak przy nim, czuć
delikatny dotyk jego rąk. Zawsze miłość kojarzyła jej się z moc-
nymi uściskami, z ogniem pożądania. Teraz było inaczej. Tye sta-
rał się w żaden sposób jej nie urazić. Chciał pokazać, jak delikatna
może być miłość. Jak odmiennie można kochać i jak wiele istnieje
sposobów, żeby okazać, co się czuje. Jego delikatność i czułość
wzruszały Dulcie. Był pierwszym mężczyzną, który potrafił zro-
zumieć ją tak dobrze i zawsze umiał wyjść naprzeciw jej potrze-
bom, który naprawdę troszczył się o nią. Była teraz już pewna, że
bardzo mu na niej zależy. Wiedziała, że naprawdę nie chce jej zo-
stawiać i wyjeżdżać. Zdawała sobie również sprawę z tego, że nig-
dy dotąd nikogo tak nie kochała. Przy nikim nie czuła się tak bez-
piecznie.
Jego usta pieściły tak lekko jej wargi, że znowu łzy napłynęły
jej do oczu. Tego wieczoru ich palce powoli zsuwały z siebie
ubrania, a ciała dotykały się tak, jakby to wszystko działo się po
raz pierwszy. Były okrzyki zachwytu na widok nagości obojga,
westchnienia, gdy ręce i usta dotykały już wcześniej znanych
miejsc.
Tye przesuwał ustami po szyi Dulcie, aż do wypukłości piersi i
nabrzmiałych sutek. Ukląkł przed nią i podziwiał jej ciało.
Czuła, że słabnie, gdy jego wargi ponownie dotknęły jej ust.
Pragnęła go całą sobą. Marzyła, żeby przestał ją torturować w ten
sposób. Pragnienie zespolenia rosło w niej coraz bardziej. Wyzwo-
lenie było tuż, tuż, więc uniosła biodra, by je znalezć.
132
S
R
Tye się nie spieszył. Chciał doprowadzić Dulcie do szaleństwa.
Chciał, żeby go błagała i powiedziała mu, że go kocha.
Jęczała, dotykała go drżącymi dłońmi i nareszcie wydusiła z
siebie prośbę, by skończył tę słodką torturę. Wreszcie wykonał ten
jeden cudowny ruch, który ich połączył. I wtedy on utracił pano-
wanie nad sobą. Rytmicznymi ruchami dał jej wyzwolenie, którego
tak bardzo pragnęła. Nigdy dotąd nie przeżywała niczego podob-
nego. Oczy jej były znowu pełne łez. Tylko tym razem były to łzy
szczęścia.
133
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Tuż przed świtem Tye przyniósł Dulcie Ryana i siedział przy
niej, obejmując ją ramieniem, gdy karmiła ich syna. Potem, gdy
zasypiała, pocałował ją lekko.
- Wrócę za tydzień - wyszeptał i wyszedł.
Kiedy obudziła się ponownie, była w łóżku Tye'a. a obok niej
leżał Ryan wpatrując się w nią okrągłymi oczkami.
Spojrzała na zegarek. Dochodziła ósma. Wzięła synka na ręce,
zaniosła do jego pokoju, przewinęła i nakarmiła.
Kiedy schodziła na dół, jej kroki były sprężyste, a wargi same
rozchylały się w uśmiechu. Czuła, że wypełnia ją radość. Była go-
towa zrealizować wszystko to, co do tej pory wydawało się jej
niemożliwe do spełnienia.
Może Tye jej nie kocha, ale na pewno jej pragnie. Mają tyle
wspólnego ze sobą i powiedział jej, że będzie mniej pracował. I
mają wspaniałego syna.
A ona go kocha.
Tak. Kocha go. I to jest najważniejsze. Wyjazd do Santa Fe
pozwolił jej zrozumieć, że, co prawda, ich styl życia różni się, ale
po długim okresie obaw i przemyśleń doszła do wniosku, że to
wcale nie jest takie złe. Niepotrzebnie pozwoliła na to, by jej nie-
pokój rozdzielił ich na tak długo. Kocha Tye'a. Więc będzie musia-
ła przyzwyczaić się do jego wyjazdów. Czasami wybierze się ra-
zem z nim. Teraz czuła, że jest w Red Arrow nie dlatego, że boi się
134
S
R
świata, ale dlatego, że po prostu kocha to miejsce.
Kiedy Tye wróci... i poprosi, żeby została jego żoną, zgodzi się.
Będą mieszkali tutaj, w Red Arrow, a ich dzieci będą rosły ze swo-
imi kuzynami i nauczą się kochać pracę na roli.
Zrozumiała już, że życie nie jest samą radością, i zamierzała
przyjąć je takim, jakim jest i nie narzekać, jeśli część jej marzeń się
nie spełni.
Cóż za okropna pogoda! Był piątek. Tye patrzył przez okno na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl