[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znajdzie inną dziewczynę. Może jakaś zechce na męża takiego zadufka.
- A ta zagroda, którą odziedziczył, jest duża? - dopytywał się zaciekawiony
Fabian.
- Nie - wyjaśniła Hannah. - Z tego, co wiem, to kawałek pola i niewielka
chata, którą oczywiście można by rozbudować, mając odpowiednie środki.
Myślę, że tata szczerze się ubawił. Na szczęście jesteś tutaj i najlepiej, gdybyś
pozostała jeszcze przynajmniej przez lato.
- Jeśli o mnie chodzi, to bardzo chętnie - odparła pośpiesznie Sebjorg. -
Może udałoby się nam namówić rodziców na przyjazd?
- Można podać deser? - spytała Nanna, dygnąwszy w drzwiach, a kiedy
Hannah skinęła głową, pośpiesznie zebrała talerze. - Są suszone śliwki ze
śmietaną i jabłka.
- Jak sądzisz, co powinniśmy zrobić ze wschodnim skrzydłem? - zapytała
Hannah, gdy służąca wyszła. - Jakoś pusto tam i smutno po śmierci Flemminga.
Może by wynająć pomieszczenia, tak jak kiedyś zrobiła to babcia?
- To chyba niezbyt rozsądne, bo gdzie umieścimy gości z Norwegii, gdy do
nas przyjadą? - odparł Fabian.
Hannah pokiwała głową.
- Rzeczywiście, ale moglibyśmy jakoś inaczej urządzić to skrzydło. Na
przykład przebudować piętro, tak żeby powstało kilka mniejszych sypialni -
zastanawiała się na głos i nagle oznajmiła rozpromieniona: - Ty, Sebjorg, się
tym zajmiesz! Wybierzesz kolory i zdecydujesz...
- ...o tapetach - dokończyła siostra ze śmiechem. - Nie wydaje mi się to
szczególnie zachęcające po tych wszystkich nieprzyjemnościach, które cię
spotkały. A przecież ta sprawa wciąż jeszcze się nie skoń... - Urwała w pól
słowa i z jękiem wskazała drżącą dłonią na okno. - Widziałam twarz! Ktoś
zaglądał przez szybę...
Rozdział czwarty
Fabian poderwał się gwałtownie, przewracając krzesło, na którym siedział, i
podbiegł do okna. Nie otworzył go jednak, bo za szybą i tak już nikogo nie
było. Po co miał wpuszczać chłód do pokoju, skoro intruz zdążył już uciec.
- Trzeba spuścić psy! - zawołała Hannah i pognała do kuchni. - Zawołaj tu
szybko zarządcę! A jeśli go nie znajdziesz, to biegnij po masztalerza!
Mina, pomoc kuchenna, natychmiast zrozumiała powagę sytuacji.
- Rozpoznałaś, kto to był? - wypytywał tymczasem Fabian Sebjorg, która
przeraziła się nie na żarty. - Mężczyzna czy kobieta?
- Nie wiem, to trwało ułamek sekundy - bąknęła roztrzęsiona Sebjorg, ale po
chwili namysłu dodała: - Wydaje mi się, że widziałam mężczyznę w czapce
głęboko nasuniętej na oczy.
- Miał brodę, wąsy, coś charakterystycznego? Jak sądzisz, rozpoznałabyś
go? - ustalał Fabian.
- Może. Nie wyglądał staro.
- Zostańcie tu i zjedzcie deser - nakazał Fabian. - Nic więcej nie możecie
teraz zrobić, dopóki Grim nie spuści psów.
W holu tymczasem pojawił się już zarządca i nie zwlekając, wybiegł
sprawdzić ślady pod oknami jadalni. Zawołał tylko, że wezmie ze sobą
najstarszego z chłopców stajennych, którego psy słuchają najbardziej.
- Idę zobaczyć, co się dzieje - rzucił Fabian i włożył ciepły płaszcz, czapkę,
szal i rękawiczki. - Sprawdzę, czy psy podjęły trop.
Kiedy Hannah wróciła do pokoju, poczuła powiew chłodu i zobaczyła
wychylającą się przez okno Sebjorg. Najwyrazniej zdążyła się już otrząsnąć,
pomyślała, i zapytała z ożywieniem:
- Widzisz jakieś ślady?
- Zobacz sama - odparła Sebjorg, podając siostrze lampę.
- Tak, rzeczywiście ktoś tu stał! - zawołała Hannah przez ramię. -
Pojedyncze ślady prowadzą wzdłuż ściany pałacu.
Hannah cofnęła się do środka, ale w tej samej chwili rozległo się ujadanie
psów. Zza węgła wybiegli mężczyzni, oświetlając sobie drogę pochodniami.
- Nie, nie zamykaj - poprosiła Sebjorg. - Popatrzymy, jak zareagują psy.
- Zmarzniemy na kość - zaoponowała Hannah. - Poczekajmy lepiej, aż wróci
Fabian i wszystko nam opowie.
Tymczasem Lone przyniosła ciepłe koce i okryła nimi obie panie, a przed
wyjściem dorzuciła jeszcze do pieca.
- Dobrze, szukaj, szukaj! - wołał chłopak stajenny, wskazując miejsce pod
oknem i wydając komendy dwom wyżłom. - Dobre pieski.
Obwąchawszy ślady pod oknem, psy ruszyły z nosami przy ziemi wzdłuż
ściany budynku, a gdy zniknęły za rogiem, Hannah zamknęła okno.
- Jak sądzisz, dokąd prowadzą ślady? - zapytała Sebjorg, grzejąc dłonie przy
piecu. - Do lasu czy nad jezioro?
- Trudno powiedzieć, wydaje mi się raczej, że na drogę. Kto by ryzykował
chodzenie w ciemnościach po lodzie. Można się przecież poślizgnąć i złamać
nogę.
Służące wniosły śliwki ze śmietaną, a Hannah poprosiła, by podały im
jeszcze po kieliszku koniaku.
- Musimy się rozgrzać, bo strasznie zmarzłyśmy w tym oknie.
- Założę się, że ten człowiek za oknem przestraszył się tak samo jak ja -
roześmiała się Sebjorg, gdy już całkiem się uspokoiła. - Nie rozumiem tylko,
po co zaglądał do oświetlonego pomieszczenia? Czego właściwie szukał?
- Może chciał sprawdzić, ile osób siedzi przy stole - poddała myśl Hannah,
choć była tak samo zdziwiona jak siostra. - Tak czy inaczej, nie podoba mi się,
że ktoś zakrada się do naszej posiadłości i tu węszy. Mam tego dość!
- A może to po prostu nieszczęśliwy zbieg okoliczności?
- Jak to nieszczęśliwy zbieg okoliczności"?! - oburzyła się Hannah. - Obcy
człowiek podchodzi do czyjegoś okna i zagląda do środka, a ty nazywasz to
zbiegiem okoliczności?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]