[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciekawego.
W dziesięć minut pózniej April zawołała:
- Ależ z nas patałachy! Pomyśl, jeśli pani Sanford miała jakieś kompromitujące
dowody, na pewno nie ukryła ich w swoim pokoju! Wybrała raczej pokój męża, bo w ten
sposób w razie czego on byłby skompromitowany, a nie ona. Na pewno tak zrobiła, to była
bardzo chytra osoba.
Przeszły do pokoju Walliego Sanforda. Uderzył je kontrast z pokojem gościnnym,
obitym słodkoróżową tapetą, i sypialnią Flory Sanford, z szaroniebieskimi jedwabnymi
kotarami i olbrzymimi lustrami. Sypialnia Walliego była niewielka, umeblowana najtańszymi
sprzętami, okna osłaniały story z szarego płótna.
- Nie posądzałam go o tak skromne upodobania - stwierdziła Dina.
- Głupiaś - odparła April. - To ona mu tak urządziła pokój. Ona miała pieniądze, nie
on.
Przetrząsały dalej wszystko. Nagle Dina wpadła na pomysł:
- Skoro tu już jesteśmy... Wiesz, panu Sanford bardzo potrzeba czystej koszuli i
skarpetek. Wyniosę trochę jego bielizny pod swetrem, jutro mu zaniesiemy do szałasu.
- To wez także żyletkę - poradziła April. - Mydło znajdzie się w domu.
W pięć minut pózniej April odkryła za ramą lustra grubą kopertę. Gwizdnęła
przeciągle zajrzawszy do środka. Dina poświeciła jej, zasłaniając latarkę od strony okna. W
kopercie był notes, plik wycinków z gazet, jakieś listy. April rzuciły się w oczy znajome
nazwiska: Cherington, Walker, Holbrook, Sanford.
- Dina, to na pewno właśnie to! - powiedziała.
Z kolei Dina przejrzała zawartość koperty.
- Och! - jęknęła nagle. - Patrz, April, w tym wycinku jest nasze nazwisko! -
Przeczytała uważniej: - Tak, Marian Carstairs.
- Niemożliwe! - szepnęła April. Dina podała jej papier. Bardzo blada, April
zdecydowała: - Wezmiemy to do domu i przeczytamy dokładnie. - Zebrała wszystkie
dokumenty, wsunęła z powrotem do koperty.
Dina dzwoniąc zębami wyjąkała:
- W każdym razie mamusia nie mogła tego zrobić! Bo kiedy usłyszałyśmy strzały,
mamusia pisała na maszynie... - Urwała patrząc pytająco na siostrę.
Obu jednocześnie przyszła do głowy ta sama myśl. Przypomniały sobie pewną
książkę, napisaną przez matkę i podpisaną nazwiskiem Clarka Camerona. Morderca miał
niezachwiane alibi. Gospodyni oraz kilka innych osób słyszało stukanie maszyny w jego
pokoju w chwili, gdy popełniono morderstwo. Potem okazało się, że zbrodniarz nagrał na
płyty terkot swojej maszyny i nastawił patefon automatyczny, mogący bez przerwy przegrać
dziesięć płyt.
- Głupstwo! - powiedziała April. - Nie mamy magnetofonu, a nasz patefon trzeba po
każdej płycie na nowo nakręcać.
- No, tak - przyznała Dina. - A jak pobiegłyśmy natychmiast po usłyszeniu strzałów na
górę, mamusia siedziała przy maszynie.
- A poza tym - stanowczo oświadczyła April - mamusia nigdy w życiu nie popełniła
nic takiego, żeby ją ktoś mógł szantażować, - Przyjrzała się grubej kopercie i spytała: - Jak
my to stąd wyniesiemy? Może się zdarzyć, że spotkamy kogoś po drodze.
- Ty schowaj na sobie - odparła Dina.
- W tej przezroczystej sukni? - spytała April. - Nie, nie jestem magikiem.
- No, więc dobrze, daj mnie - zgodziła się Dina. Wepchnęła kopertę pod sweter. -
Trochę tego za wiele, pamiętaj, że mam już za pazuchą żyletkę, koszulę i skarpetki pana
Sanforda!
April przyjrzała jej się krytycznie i drwiąco.
- Przy dobrych chęciach zmieściłabyś jeszcze materac - powiedziała.
- Dałabyś spokój! - oburzyła się Dina. - Chodzmy już stąd. Jestem bardzo
niespokojna. Trzeba co prędzej upewnić się, gdzie jest Archie i czy mu się nic nie stało. No i
co robią nasi goście, szukający skarbu... - Zgasiła latarkę. - Chodzmy, April.
Przemknęły bezszelestnie przez hall na piętrze. W oknach jeszcze czerwieniała łuna.
- Taki wspaniały pożar - z goryczą mruknęła April - a nas tam me było!
- Poświęciłyśmy się dla ważniejszej sprawy - przypomniała jej Dina. Lecz
natychmiast psyknęła: - Psss...
Na parterze rozległ się nikły szelest. Ktoś tam poruszał się ostrożnie, ukradkiem. U
[ Pobierz całość w formacie PDF ]