[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mogę przyjąć od ciebie takiej ofiary, mój drogi. Panna Carlow... Rhianna...
wcale tego nie oczekuje.
– Nie traktuj mnie, z łaski swojej, jak ofiary – mruknął rozbawiony Diaz.
– Być może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale chyba nie ma w Anglii
mężczyzny, który zrezygnowałby z szansy na zjedzenie obiadu sam na sam z
najpiękniejszą gwiazdą telewizyjną.
Czyżby? – pomyślała Rhianna zgryźliwie. Jeden stoi właśnie tuż obok,
nazywa się Diaz Penvarnon. Dlaczego to robisz, Diaz? Dlaczego?
Uśmiechnął się czarująco, ale jego oczy pozostały chłodne.
– Proponuję, żeby Rhianna pojechała z wami do hotelu i choć
symbolicznie zaznaczyła swoją obecność podczas poprzedzających przyjęcie
drinków, czym zapewne wprawi w zachwyt fanów serialu Duma zamku.
Zabiorę ją stamtąd, kiedy kierowniczka zacznie liczyć zaproszonych gości.
Zgoda?
– Zgoda. – Odpowiedzi udzieliła Carrie, nie jej matka. Podeszła do
Rhianny i wzięła ją pod rękę.
35
– To nie tak miało być! Nigdy bym nie pomyślała, że na przyjęciu może
zabraknąć dwóch osób, które lubię najbardziej. – Zmarszczyła czoło. – Ale to
chyba jedyny sposób rozwiązania problemu, który w ogóle nie powinien
zaistnieć. I nie omieszkam powiedzieć o tym Simonowi!
36
ROZDZIAŁ CZWARTY
– Niewiele zjadłaś – zauważyła Carrie z wyrzutem, kiedy po obiedzie
wyszły razem na dwór, żeby napawać się chłodem i spokojem księżycowej
nocy. – Ostrzegam cię jednak: nie waż się rozchorować przed moim Wielkim
Dniem.
– Po prostu jestem trochę spięta – przyznała Rhianna. – Zamiast zająć się
dzisiejszym obiadem, rozmyślałam o jutrzejszym.
– Będzie dobrze – zapewniła Carrie. – Przecież Diaz nie pierwszy raz
zabiera cię na obiad.
Rhianna spojrzała na przyjaciółkę ze ściśniętym gardłem.
– Co masz na myśli?
– Twoje przyjęcie urodzinowe – przypomniała Carrie. – Nie mogłaś o
tym zapomnieć! Nigdy w życiu nie byłam taka zazdrosna!
– Nie, nie zapomniałam – przyznała cicho Rhianna. – Mam ochotę zejść
jeszcze do zatoczki. Uwielbiam patrzeć na odbijający się w wodzie księżyc.
Pójdziesz ze mną?
– Na wysokich obcasach? – zaprotestowała Carrie. – Ty też powinnaś
uważać – dodała surowo. – Nie chcę, żebyś przykuśtykała do kościoła ze
złamaną kostką.
– Dobrze, babciu – powiedziała potulnie Rhianna i odeszła ze śmiechem.
Złamana kostka może się zrosnąć, myślała, schodząc do zatoczki. Ale co
począć ze złamanym sercem? I jak znieść czekające ją długie lata samotności?
Z butami w ręku zeszła na plażę, usiadła na płaskim kamieniu i wbiła
wzrok w gładkie jak tafla szkła morze, zalane blaskiem księżyca.
Tym razem nie zobaczyła niczego. Żadnego ruchu w wodzie. Żadnej
ciemnej głowy, mokrej i lśniącej jak łeb foki, wyłaniającej się nad
37
powierzchnią wody, jak tamtego popołudnia sprzed lat. Ale wtedy była zbyt
pochłonięta rozpamiętywaniem swego nieszczęścia, by zwracać uwagę na
otoczenie. Skoncentrowała się bez reszty na swych trzynastych urodzinach. I
na swej samotności. Nikt nie pamiętał o jej święcie. Nie dostała żadnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl