[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chodz, pomogę ci w sprzątaniu - zaproponowała i nie
czekając na odpowiedz, zabrała się do odkurzania.
W drodze na spotkanie Kristine zdążyła przejrzeć
przewodnik pożyczony od Haralda. Wchodząc do parku,
wiedziała, że znajdują się tam liczne rzezby Gustava
Vigelanda przedstawiające cykl życia ludzkiego od narodzin
po śmierć. Mijając kolejne posągi, uznała, że fotografie w
książce nie oddają rzeczywistości. Przeszła mostem
ozdobionym wielkimi figurami z brązu, a potem spacerowała
wśród róż, wsłuchując się w plusk wody w fontannie
podtrzymywanej przez sześciu nagich mężczyzn. Fontannę
otaczały splecione z drzewami ludzkie postacie wyobrażające
mężczyzn i kobiety, młodych i starych, początek łączący się z
końcem w wiecznym cyklu śmierci i narodzin. Masywne,
granitów. rzezby stały wzdłuż schodów prowadzących do
monumentu, przy którym miała się spotkać z Larsem. Kristine
przyglądała się wysokiej na pięćdziesiąt stóp granitowej
kolumnie pokrytej płaskorzezbami setek nagich kształtów
ludzkich: życie obok życia, pragnienia, trudy, ból i wola
istnienia. Potrzeba drugiego człowieka, pomyślała z żalem.
%7ładna z tych postaci nie jest oddzielona od reszty. Poczuła,
jak łzy napływają jej do oczu. Nie możesz być całkiem
niezależna, pomyślała. To niemożliwe. To wbrew ludzkiej
naturze. Wszystkie byty są od siebie zależne.
Kątem oka zauważyła zbliżającego się Larsa. Szedł
swobodnym, pełnym swoistego wdzięku krokiem, i równie
swobodnie wziął Kristine w ramiona. Nadmiar emocji
spowodował, iż wtuliła twarz w jego koszulę i wybuchnęła
płaczem. Uspokoiła się równie szybko. Lars przytomnie
wcisnął jej do ręki paczkę chusteczek. Niespodziewanie dla
samej siebie Kristine poczuła się zagubiona niczym mała
dziewczynka.
- Chodz, usiądzmy gdzieś - zaproponował Lars.
U stóp schodów stała rzezba przedstawiająca kobietę i
mężczyznę przytulających do siebie dziecko, owoc ich
miłości.
- W mojej rodzinie tak nie było. Nigdy nie widziałam. by
ojciec przytulał mamę. I to ja zajmowałam się chłopcami, nie
oni - wyznała cicho.
- Nic dziwnego, że nie chcesz się z nikim wiązać.
- Jesteś na mnie zły? - wyszeptała, gdy przechodzili po
okalającej fontannę mozaice. - Strasznie się nad sobą
rozczulam
- Nie, Kristine. Nie jestem zły na ciebie, tylko na twoich
rodziców - zapewnił Lars z przekonaniem i poprowadził ją do
ukrytego w gęstych krzakach kręgu posągów.
- Nazywają to miejsce dziecięcym kącikiem - oznajmił.
Lars usiadł na jednej z ławek, a Kristine spacerowała.
Przyglądając się brązowym rzezbom niemowląt i dzieci,
które nieodparcie przywodziły jej na myśl braci. Wreszcie
usiadła na ławce, odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy.
Dopiero teraz poczuła zmęczenie, ogarniające ją jak szara,
ciężka fala.
- Opowiedz mi, jak było z tobą i z twoją rodziną -
poprosił Lars.
Zaczęła opowiadać, nie otwierając oczu, a z jej słów
wyłonił się obraz ojca, stale mającego o coś pretensję, maiki,
która rodziła pięcioro dzieci rok po roku. oraz małej
dziewczynki, obarczanej obowiązkami ponad wiek.
- Czułam, ze nie mam wyboru - ciągnęła - Gdybym nie
zajmowała się chłopcami, nikt by tego nie robił. Kochałam
ich...
- Kochałaś ich i miałaś do nich żal, że cię ograbili z
dzieciństwa.
- Pewnie tak. Nie miałam czasu na zabawę z innymi
dzieciakami. Bracia opuścili dom najszybciej, jak mogli, i nie
potrafię ich za to winić. Zostałam z Paulem do czasu, gdy
skończył szesnaście lat i przeprowadził się do Carla, do
Manitoby. Potem ja także wyjechałam. Matka płakała...
- Oczekiwała, że zostaniesz? Chłopcy mogli wyjechać, a
ty nie?
- Takie są zasady w mojej rodzinie.
- Musiałaś stamtąd uciec, by móc zacząć żyć własnym
życiem - podsumował.
- Właśnie - powiedziała z uczuciem ogromnej ulgi.
Cieszyła się, że Lars zrozumiał. I współczuł.
Od strony fontanny dochodziły dzwięki skrzypiec. Gdzieś
na moście płakało dziecko. Kristine westchnęła, wspominając
ukojenie, jakie znalazła w ramionach mężczyzny.
- Już dawno zdecydowałam, że nie wyjdę za mąż i nie
będę miała dzieci, Lars - wyznała. - Miłość umiera, a jej
miejsce zajmują złość i przygnębienie. Dzieci odbierają ci
życie i odchodzą. Dlatego nie chcę się wiązać.
Lars w milczeniu patrzył w błyszczące od łez. wielkie
oczy.
- Wszystkie rzezby w tym parku mówią o miłości i jej
braku, o radościach, jakie daje, i o cenie, jaką każe sobie
płacić. Miłość jest wszędzie, a tam, gdzie jej nie ma, jest
śmierć - powiedział dobitnie.
- Wiem, co myśleć o małżeństwie i dzieciach - stwierdziła
uparcie. - Dorastałam z ludzmi, którzy z cała pewnością nie
byli dobraną parą. i wychowałam czworo dzieci.
- Nie chodziło o twoje małżeństwo ani o twoje dzieci -
zaznaczył z naciskiem.
- Wystarczy mi takie doświadczenie, jakie mam.
- Twoje własne dzieci pokażą ci, że może być inaczej.
- Mina, z którą mówił te słowa, świadczyła, iż głęboko w
nie wierzy. - Pozwól mi jechać z tobą, jeśli zdecydujesz się
wyjechać z Oslo. - Nie spuszczał wzroku z błękitnych oczu
Kristine. - Udowodnię ci, że kobieta i mężczyzna mogą dobrze
się, razem bawić i być szczęśliwi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]