[ Pobierz całość w formacie PDF ]

od razu poczuł do niego sympatię. Spod oka obserwował pozostałych gości. Steve
wodził za Karą rozmarzonym wzrokiem, ale ona zdawała się tego nie zauwa\ać.
Heidi, patriotycznie wystrojona w biel, czerwień i błękit, mówiła raczej mało, za to z
uwagą potrafiła słuchać.
Wróciła Ariel. Hal narzekał właśnie, \e ze względu na pracę zbyt rzadko bywa w
domu.
 Có\ zrobić, ciągle coś się dzieje. Jesteś za to w samym centrum wydarzeń 
pocieszała go Ariel.
 Jakim centrum?  biadolił Hal.  Sezon ogórkowy. Wczoraj sensacją dnia był
po\ar śmietnika, do którego dzieciaki wrzuciły petardę.
 Rozejrzyj się więc. za jakimś skandalem  zaproponowała Ariel.
Jeff poczuł nagły ucisk w \ołądku. W ten sposób szukała poklasku u widzów?
Skandal... Wystarczyło to jedno słowo, by przywołać najbardziej bolesne
wspomnienia. Widok bladej twarzy ojca wychodzącego z gmachu sądu po zło\eniu
zeznań... i natrętny tłum reporterów blokujących mu drogę. Koniec dobrej zabawy.
Czas się zbierać. Jeff odstawił pusty kufel i podniósł się z krzesła. Nagle zamarł w pół
ruchu, słysząc piskliwy okrzyk. Do stolika podbiegł mały chłopiec. Usta i policzki
miał umazane krwią.
 Tato!
Hal zerwał się jak oparzony i chwycił syna w ramiona.
 Robbie! Co się stało?!
Malec nie odpowiadał, tylko wcią\ płakał.
 Niech ktoś przyniesie ręcznik!  krzyknął Hal.  I trochę lodu!
 Ratownik!  jęknęła Kara.  Na pewno ma apteczkę. Pobiegła w stronę basenu.
Ariel przyło\yła chusteczkę do ust chłopca, a Hal ciągle próbował go uspokoić.
Wokół zebrał się spory tłum gości.
 Spadł z huśtawki  wyjaśniła trochę starsza dziewczynka.
Hal tulił syna, póki nie nadbiegł ratownik. Okazało się, \e Robbie był bardziej
wystraszony ni\ naprawdę poszkodowany.
 Ma rozciętą wargę i podrapaną brodę  oznajmił ratownik.  Wystarczy mała
dezynfekcja i będzie po sprawie.
 Nieeee!  zawołał malec.
 Robbie, nie wierć się  prosił go ojciec.
 Pozwól, \e ci pomogę  odezwała się Ariel. Poło\yła dłoń na ramieniu chłopca.
 Wszystko będzie dobrze  powiedziała miękko.  Pan ratownik posmaruje ci buzię
lekarstwem.
 T-to b-boli?  wyjąkał Robbie.
 Tylko trochę, ale ty jesteś bardzo dzielny i na pewno wytrzymasz. Złap mnie
mocno za rękę.
Nie przestawała mówić, gdy ratownik przemywał twarz malca.
 Szczypie  syknął Robbie.
 Daj, podmucham, to zaraz przestanie  powiedziała Ariel. Jeff obserwował ją z
uśmiechem. Tak samo kiedyś postępowała jego matka.
Tłumek gapiów rozchodził się powoli, Robbie przytulił się do ojca.
 Dzielny chłopak  uśmiechnęła się Ariel.
 Jak Batman?
 Oczywiście.
Robbie wsunął paluszek do buzi.
 Znasz jakieś opowiadanie o Batmanie? Ariel potrząsnęła głową.
 Nie, ale znam takie, w którym występują Wielki Ptak, Bert i Emie. Chcesz
posłuchać?
Robbie przytaknął radośnie, więc zaczęła:
 Pewnego razu...
Opowiadała ze swadą, nie zapominając ani przez chwilę, \e i Robbie powinien
znalezć swoje miejsce wśród bohaterów. Prowadziła dialog, zmieniała głosy i tak
świetnie grała ka\dą rolę, \e nawet Jeff przysłuchiwał się z rozbawieniem.
Gdy skończyła, Robbie wysunął się z objęć ojca i pobiegł do kolegów. Ariel
odprowadziła go wzrokiem.
 Poszedł się pochwalić swoimi ranami.  Z uśmiechem zerknęła na Hala i
dodała:  Cię\ko być ojcem. Chyba potrzebujesz dobrego drinka, tatku.
Hal skinął głową i ruszył w stronę baru. Ariel tak\e wstała.
 Muszę znowu pokręcić się wśród gości.
Jeff postanowił jej towarzyszyć. Chciał lepiej poznać kobietę, z którą miał
współpracować. Z przyjemnością obserwował jej stosunek do najmłodszych
uczestników przyjęcia.
 Lubisz dzieci  zauwa\ył.
 Uhm. Kiedyś chciałam nawet pracować w przedszkolu. Wyobraził ją sobie w
tłumie rozbrykanych malców. Pewnie wraz z nimi siedziałaby na podłodze.
 Dlaczego zmieniłaś plany?
Milczała przez chwilę, potem wzruszyła ramionami.
 Kiedy cała rodzina zajmuje się telewizją, trudno robić cokolwiek innego.
Chcesz być tam, gdzie coś się naprawdę dzieje.
 śałujesz czasem, \e nie poszłaś za głosem serca?  spytał całkiem powa\nie, bo
sam prze\ył coś podobnego.
 Nie. Wystarczy mi świadomość, \e kiedyś będę miała własne dzieci. Teraz chcę
kierować najlepszym studiem telewizyjnym w Corpus Christi.
Jeff miał ochotę spytać, w jaki sposób zamierza dopiąć celu, skoro większość
widzów wolała Dwunastkę. Ktoś jednak krzyknął:
 Są ochotnicy do siatkówki? Ariel natychmiast pobiegła.
 Chodz!  pociągnęła za sobą Jeffa. Po chwili dołączyli do grupy siatkarzy. Ariel
przypominała \ywe srebro. Zcinała, skakała i niemal ochrypła od krzyku. Jeff patrzył
na nią jak urzeczony. Była wspaniałą zawodniczką. Tym gorzej dla przeciwników,
pomyślał. Biedny Kanał 12.
Po meczu otarła spocone czoło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl