[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jakby tam furie u skały
Z ognistymi prześcieradły
Na nasze ciała czekały,
Tych ludzi. mających ginąć,
Gotowe w płomień owinąć.
Około dziewiątej rano
Przyjechaliśmy nad duże
Serca wód, wielkie kałuże,
Stawek, gdzie nam po kolano
Woda oraz grząskie błoto
Lgnące pętało rumaki.
Tam starzec z chorągwią złotą,
A za nim pomniejsze znaki
Wbrodziły& a wody śpiące
W srebrne się wielkie miesiące
Rozeszły; jakby, o panie!
Niosąc nasze pożegnanie
Ojczyznie gdzieś stojącej na brzegu&
Bo wtem, nie strzegąc szeregu,
Aadu i żadnej komendy,
Przyszedłszy nie wiedzieć którędy,
Pokazał się lud gruszczyniecki.
Ci się wężowymi stecki
Zlewali z gór na Polaków;
Ci się z jałowcowych krzaków
Ukazali, strasznej cery
Podpiłej  sinozielonej.
Rzekłbyś, że na ziemi onej
Jałowców ciemne ogrojce
Przeradzają się w siekiery,
W noże i w spisy, i w zbójce 
%7łe te straszne jaru ciemnie
Całe się krwią zarumienią
I wyreżą się wzajemnie,
I w dwie mogiły zamienią 
%7łe ze srebrnego jeziorka
Zrobi się teatrum nowe,
Na którym śmierć jak aktorka
Swe tragedie purpurowe
Będzie odgrywać w ciemności;
Krwawe sztandary pozwiesza,
Ludzką kość do wilczej kości,
Ciała ludzkie z psimi ciały
Ohydną ręką pomięsza;
I temu, co trupy wskrzesza
A niebios jest gospodarzem,
Takim okropnym cmentarzem
62
Ta ohydna monarchini,
Mająca świat w panowaniu;
Przy wiekuistym wskrzeszaniu
Litość albo strach uczyni
I horor.  Pierwszy Gruszczyński,
Obejrzawszy gór załogę
I cały lud ukraiński,
Któremu nie mógł podołać,
Kazał długo i na trwogę
%7łałośnie w trąby zawołać.
A dotąd nie wiem, na kogo
Wołał  trąb serdeczną trwogą?
I tym tak żałosnym graniem?
Bo mu góry z urąganiem
Odpowiedziały o męstwie
Próżnym, gdzie moc taka wroga! 
Więc sądzę, że Pana Boga
O swoim niebezpieczństwie
Trąbami on zawiadamiał;
Więc sądzę  że pierwej duchy
Na powietrzu gdzieś rozgramiał
I bił o anielskie słuchy,
I był w niebie, nim na świat powrócił,
Porwał sztandar i na wrogi się rzucił.
I z białą głową odkrytą
Leciał gnany naszym gwarem
I krzykiem  (a nie słowiczy
To głos, kiedy szlachta krzyczy
Pędząc zbrojna do ataku!)
Już wódz na czele orszaku
Dobył się z grząskiego błota;
Już koń się na brzegu wspinał,
Już chorągiew wielka złota
Burczała, już rąbać zaczynał
I powietrze już zarzynał
Jęczące od szabli zamachu;
Wtem stanął i bladość strachu
Twarz mu oblała i rosła,
Z ust próżne wypadły dzwięki,
Sztandar złoty wypadł z ręki,
Miecz na tasiemce zawisnął;
A krew, co się wprzód podniosła,
Tak że rumieniec wytrysnął,
Wróciła trwożna do łona, 
I bladość straszna, zielona,
Bladość, co nigdy na Lachu
Nie występuje  ohydna!
Bladość, która w nocy widna
Na złodzieju, bladość strachu
63
Zielona i ołowiana; 
Pierwszy raz wtenczas widziana
Przez mnie na polskiej twarzy,
Przeraziła nas husarzy,
I mróz nam przeszedł przez kości:
Bośmy się zlękli bladości
Takiej czarnej, ołowianej,
Na twarzy wodza widzianej.
Bo ta przy srebrnym warkoczu
Twarz biała jak u komety,
Bo w twarzy te węgle oczu,
W oczach te wzroku sztylety,
I krwią, i ogniem czerwone,
Gdzieś na powietrzu utkwione,
Wylatujące z rozłogu,
Gdzieś utkwione  jakby w Bogu 
Dziś widzę&
Teraz was proszę
Jeszcze o chwilę cierpliwą:
Bo starca pałasz przynoszę;
Więc słowy wszczepić muszę
Jego mścicielowi w duszę.
Niech tego ojca obraza
Przejdzie w serce, w dłoń człowieka;
Niech ten kawałek żelaza,
Który rdza wieków powleka,
Znajdzie tu ręce gorące;
I niech te umierające
Stare tureckie turkusy,
Gdy je polskie ręce chwycą,
Znów swe oczy rozbłękicą;
Niech tej klingi kolor rusy,
Gdy nią człowiek krzyż uczyni,
Znów swoją twarz rozrubini
Jak piorun polskich pałaszy
I świat krzyżem czerwonym przestraszy.
REGIMENTARZ
Zawiesiłeś nas ciekawych
Nad przepaścią pełną strachu
I widm jak upiory krwawych.
PAFNUCY
Mówiłem wam, że w zamachu
Szabli, lecąc od gromady,
Starzec stanął  stał się blady,
Głuchy, jakby skamieniony;
64
Wysoko gdzieś zapatrzony
Jak na kruki, jak na wrony,
Na słońce i na niebiosa,
Na anioły i na Boga.
A na niego szedł las wroga,
Gromada spis złotowłosa;
Las niby jakiś bez liści,
Który słońce rozogniści
I na wierchołkach oświeci;
Las w śrzodku pełny zamieci,
Od mgieł zawiany posępnych; [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl