[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ręku. Miał dość wysłuchiwania niekończących się opowiadań Dottie o jej
50
RS
trójce dorosłych dzieci, ale opowiadanie o porodach i wyskakujących
noworodkach to już było za wiele.
Odepchnął od siebie talerz i chrząknął.
Dottie nie przestawała. Zamiast tego przeszła do swojej kolejnej
córki, Marlenę, i jej pierwszej ciąży. A ponieważ Marlene miała czworo
dzieci, D.J. wiedział, że jeśli nie przerwie tego tematu, rozmowa potrwa
bardzo długo.
Ponownie chrząknął, tym razem trochę głośniej, i Dottie spojrzała na
niego.
- Może kawy?
- Tak, z chęcią się napijemy - odrzekła Dottie, ale gdy D.J.
zmarszczył brwi, uniosła się z krzesła. - Och, byłabym zapomniała.
Siedzimy tu i gadamy, a ja mam w kuchni tort. Głuptas ze mnie. Zaraz
wracam.
Alaina sięgnęła po talerze i także się podniosła.
- Pomogę.
- Ależ to wykluczone. - Dottie wyrwała jej talerze z ręki. - Nie waż
się nawet ruszyć. Jesteś w tym domu gościem.
- Dziękuję, ale...
- %7ładnych ale. - Dottie potrząsnęła głową w proteście. - Nalegam.
Alaina spojrzała na D.J., żeby skłonił staruszkę do zmiany postawy,
ale on tylko wzruszył ramionami.
- Mam kawę parzoną, rozpuszczalną i cappuccino - mówiła Dottie,
zbierając talerze. - A może chciałabyś się napić herbaty? Mam miętową,
pomarańczową, zieloną i Earl Grey. Oczywiście jest też mleko w różnych
gatunkach i butelka brandy, która aż się prosi, żeby ją otworzyć.
51
RS
- Kawa wystarczy. Dziękuję - odrzekła Alaina, odrobinę
oszołomiona. - Czarna, parzona.
Kiedy Dottie wyszła, D.J. zauważył, jak Alaina zesztywniała na
krześle. Posiłek upłynął bez zakłóceń, bo Dottie gadała i chichotała za nich
troje. Ale teraz byli już tylko we dwoje i najwyrazniej taki stan rzeczy nie
był dla Alainy komfortowy. Zaginała swoją serwetkę i wydawała się być
tym bardzo zaabsorbowana.
- Przepraszam za całe to zamieszanie, którego jestem przyczyną -
powiedziała, kiedy w końcu podniosła wzrok. - Jestem pewna, że masz
lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie tutaj i słuchanie kobiecej gadaniny.
Podczas posiłku D.J. myślał co najmniej o tuzinie rzeczy, które
wolałby robić, jak na przykład: naprawianie zagrody wysuniętej
najbardziej na południe ran-cza, sprawdzenie, co się zepsuło w ciągniku,
skoczenie w przepaść. Ale w tym momencie mógł myśleć tylko o tym, jak
Alaina pięknie wyglądała w promieniach zachodzącego słońca, które
padały z okna w dachu. Złote i czerwone błyski tańczyły po jej lśniących,
ciemnych włosach i wydawało się, że całe jej ciało lśni złotym blaskiem.
Jej uśmiech wyrażający autentyczną, wręcz dziecinną radość wzbudził w
nim dziwną mieszankę bardzo intensywnych emocji.
Kiedy odprowadził Alainę do pokoju, wziął prysznic. Bardzo zimny.
- Jestem tu tylko z powodu tortu. - Oparł się wygodniej na krześle. -I
wierz mi, Dottie setnie się bawi.
- Sądząc z tego, jak gotuje, dziwi mnie, że nie jesteś większy. - Jej
policzki zaczerwieniły się gwałtownie. -To znaczy, że jesteś w tak dobrej
formie.
Jej policzki jeszcze bardziej się zaczerwieniły.
52
RS
- Dzięki. - Uśmiechnął się do niej. - Ty też jesteś niczego sobie.
Dawno już nie widział, żeby kobieta się rumieniła. Doszedł do
wniosku, że to naprawdę wygląda cholernie ładnie. Wymamrotała
 dziękuję", po czym ponownie zajęła się serwetką. Patrzył, jak jej długie,
zgrabne palce ślizgają się po materiale, gładząc go, po czym znowu mnąc.
Pamiętał dotyk jej dłoni, wtedy w stajni. Doznanie to było niezwykle
intensywne i w jakimś sensie pobudzające. Od tamtej pory, kiedy była
blisko, nie mógł przestać myśleć o tym, jakie by to było uczucie, gdyby jej
dłonie dotykały także innych części jego ciała. Ta myśl sprawiła, że
zrobiło mu się gorąco, i postanowił zmienić temat.
- Znam jednego Blackhawka - powtórnie zainicjował rozmowę i
grzecznie skrzyżował pod stołem nogi.
Ręce Alainy nie mogły się oderwać od serwetki.
- Och, to popularne nazwisko.
- Randa Blackhawka. - Sądząc z tego, jak zesztywniała, chyba
poruszył drażliwy temat. - Był trenerem koni na obrzeżach San Antonio, a
teraz ma ranczo w Wolf River. Chyba wspominałaś, że twoja siostra tam
mieszka?
- Moja siostra jest tam dopiero od miesiąca. - Alaina sięgnęła po
szklankę z wodą. - Jest menedżerem hotelu Four Winds. Słyszałeś o nim?
Miał przemożne uczucie, że Alaina próbuje odwrócić jego uwagę od
Randa, co tylko pobudziło jego ciekawość.
- Co za zbieg okoliczności - powiedział, patrząc na nią uważnie.
Wydawała się teraz niezmiernie spragniona i właśnie nalewała sobie
wody. - Siostra Randyego, Clair, jest właścicielką tego hotelu.
- Nigdy ich nie poznałam.
53
RS
I znowu odpowiedz, która właściwie nie była odpowiedzią. Jeśli
Blackhawkowie z Wolf River byli spokrewnieni z Alainą, najwidoczniej
nie chciała się do tego przyznać. D.J. nie rozmawiał z Randym od czasu
jego ślubu, który się odbył kilka miesięcy temu. Pomyślał, że może warto
zadzwonić do starego kumpla i zadać mu kilka pytań.
Alaina podniosła się z krzesła.
- Pójdę zobaczyć, czy Dottie nie potrzebuje jakiejś pomocy w...
- Już jestem, moi drodzy. - Dottie przyniosła olbrzymią, posrebrzaną
tacę, na której dzwięczały filiżanki kawy, talerzyki z wielkimi kawałkami
tortu czekoladowego i miseczką z bitą śmietaną. Uśmiechając się,
postawiła talerzyk przed Alainą i nałożyła jej śmietany. Potem nałożyła
D.J.
- Z powodu tego deseru dostałam trzy propozycje małżeństwa.
- Jestem jednym z tych nieszczęśliwców, którzy dostali kosza - rzucił
D.J. i ukroił sobie kawałek ciasta, po czym włożył go do ust. Ach, ta
pyszna czekolada! Od niechcenia zerknął na Alainę. I to był błąd.
Smakowała właśnie pierwszy kęs, a na jej twarzy odmalowała się
niebotyczna rozkosz. Jej niebieskie oczy rozjaśniły się i przymknęła je,
wydając westchnienie.
Co się z nim dzieje? Nawet podczas jedzenia swojego ulubionego
deseru w towarzystwie tej dziewczyny myślał tylko o jednym.
Podczas gdy ona nie mogła się nachwalić umiejętności kulinarnych
Dottie, D.J. pochylił się nad swoim talerzem; postanowił nie patrzeć na
Alainę i zająć się tortem. Niech go diabli, jeśli pozwoli tej kobiecie
zakłócić mu tę przyjemność.
54
RS
- Sekret tkwi w czekoladzie - wyjaśniała Dottie Alainie. - Muszę
specjalnie ten gatunek zamawiać z małego miasta w... och, Esmeralda!
Tutaj jesteś!
D.J. wychylił się znad stołu i zobaczył białego kota w czarne łatki
siedzącego na progu jadalni i robiącego minę, jakby miał na własność cały
ten świat. Kotka zawsze mieszkała w stodole, ale jakimś sposobem zdołała
się wślizgnąć do domu, żeby się tu okocić, i Dottie kategorycznie
odmówiła wystawienia jej z powrotem na zewnątrz, póki kocięta nie
podrosną.
Niech to diabli, jak on nie lubił kotów! Uważał, że jedyne, w czym
były dobre, to łapanie myszy, a odkąd się wprowadziły do domu, nawet ta
ich zaleta przestała mieć znaczenie. Mało tego, że kotka zajęła jego
sypialnię na dwa dni, to jeszcze żeby dodać zniewagę do zadawanego
cierpienia, nie raczyła go obrzucić nawet spojrzeniem.
W tym momencie królowa Esmeralda przypatrywała się z
zainteresowaniem Alainie.
- Czyż nie jesteś śliczną damą? - powiedziała Alaina przymilnie i
wyciągnęła do kota rękę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl