[ Pobierz całość w formacie PDF ]
była tego robić. %7ładna dobrze ułożona młoda kobieta nawet
nie pomyślałaby o wyprawie motorówką czy jakimkolwiek
nowoczesnym pojazdem, nie wiedząc, dokąd się ją zabiera.
Larina doskonale wiedziała, że takie zachowanie oburzyłoby
nie tylko jej matkę, ale z pewnością wszystkich znajomych
rodziców z okresu, gdy mieszkali w Sussex Gardens.
Przypomniała sobie damy, które były zapraszane przez jej
matkę w umówione dni i te, które przychodziły do ojca po
poradę.
Jadalnia służyła wtedy za poczekalnię. Larina
podpatrywała czasem szykownie ubrane panie w sobolach i w
kapeluszach ze strusimi piórami. Siadywały przy stoliku i
przeglądały magazyny, które pokojówka wykładała co rano.
Czasami unosił się za nimi zapach drogich perfum, a kiedy
wchodziły do gabinetu ojca, Larina słyszała tylko szelest ich
jedwabnych halek pod obszernymi spódnicami.
Tak, na pewno byłyby oburzone zachowaniem Lariny, ale,
skoro i tak nigdy się o tym nie dowiedzą, po co w ogóle
miałaby o nich myśleć.
Wynstan, który prawie zszedł na dolny pokład, wychylił
się i powiedział:
- W szufladzie w kabinie znajdzie pani papiery. Proszę mi
je podać. Powinien wśród nich być plan łodzi.
Larina zrobiła, o co ją poprosił. Kiedy znalazła papiery i
wyłoniła się z kabiny, by podać je Wynstanowi, zauważyła, że
pogoda znacznie się pogorszyła. Aódz kołysała się teraz
bardzo gwałtownie na boki, od czasu do czasu fale rzucały ją
do przodu. Larina z trudem utrzymywała się na nogach, w
końcu musiała chwycić się czegoś, by nie upaść.
Wynstan siedział na podłodze i studiował plan lodzi.
- Mogę w czymś pomóc? - spytała Larina.
- Jeśli zna się pani na silnikach parafinowych... Larina
spojrzała w stronę, skąd przypłynęli. Nawet gór nie było już
widać. Zasłoniła je gęsta szara mgła. Po pewnym czasie
zorientowała się, że to deszcz.
Kilka chwil pózniej poczuła pierwsze krople i usłyszała
ich rozpryskiwanie się o pokład. Spadały też na papiery, które
oglądał Wynstan.
- To jest bez sensu! - powiedział ze złością. - Myślałem,
że wiem wszystko o silnikach!
Wziął jakieś narzędzie i znów prawie zniknął pod
pokładem. Tylko jego nogi zostały na zewnątrz i Larina
martwiła się, że Wynstan zmoknie.
Właśnie zastanawiała się, czy zejść do dolnej kabiny,
kiedy silny, prawie rwący strumień deszczu wylał się na nią
tak, że w kilka chwil była przemoczona do nitki. Co więcej,
łódz kołysała się niebezpiecznie z boku na bok, tak iż Larina
nie miała odwagi zrobić kroku ze strachu, że się przewróci i
zrani.
Jedyne, co mogła zrobić, to usiąść na pokładzie. Strugi
deszczu prawie biły ją po twarzy i ramionach okrytych tylko
cienkim muślinem sukni.
Minęło dużo czasu, zanim Wynstan wyszedł z
pomieszczenia, gdzie znajdował się silnik.
- Nie mogę znalezć - powiedział zirytowanym głosem. -
Myślałem, że to tłoki, ale sprawdziłem wszystkie.
Larina spojrzała na niego bezradnie poprzez deszcz.
- Dlaczego nie siedzi pani w kabinie? - spytał.
- Morze było tak wzburzone, że bałam się ruszyć.
- Pomogę pani.
- Ale po co? Już zmokłam, teraz już wszystko jedno!
Wynstan uśmiechnął się do niej.
- Boi się pani?
Larina potrząsnęła głową przecząco.
- Nie. Boję się tylko, że dostanę choroby morskiej.
- To już przynajmniej jedna dobra rzecz. Może
powinniśmy zacząć je liczyć. Wygląda na to, że będziemy
musieli spędzić tu sporo czasu.
Zebrał pozostałe narzędzia i raz jeszcze jego głowa
zniknęła pod podłogą.
Larina siedziała spokojnie. Ulewa trochę się uspokoiła, ale
silny wiatr sprawił, że morze wzburzyło się jeszcze bardziej.
Fale rzucały łodzią w różne strony i co pewien czas rozbijały
się o rufę, rozpryskując się wokół.
Po około dwóch godzinach Wynstan znów pojawił się na
pokładzie i przezwyciężając kołysanie motorówki, podszedł
do steru, by spróbować uruchomić silnik. Przez chwilę nic się
nie działo, a potem silnik zawarczał i zgasł.
To już było coś. Larina zachęcona stanęła przy boku
Wynstana.
- Myśli pan, że znalazł przyczynę awarii? - spytała.
- Mam nadzieję - brzmiała odpowiedz. - Kabel się zerwał.
Naprawiłem go, ale boję się, że jest za słaby.
Znów spróbował zapalić. Tym razem silnik popracował
kilka sekund, zanim znów zgasł.
Wynstan jeszcze raz zszedł pod pokład i po jakichś
dziesięciu minutach wrócił. Tym razem silnik zapalił na
dobre. Larinie wydawało się, że oboje wstrzymali oddech,
wyczekująco, ale silnik pracował normalnie.
- Naprawił go pan! Naprawił pan! - wykrzykiwała Larina.
Wynstan odwrócił się do niej z uśmiechem. Stała bardzo
blisko niego. Popatrzył na nią i uśmiechnął się jeszcze
bardziej. Była zupełnie przemoczona. Suknia oblepiała jej
ciało tak, że wyglądała, jakby nie miała na sobie nic. Widać
było jej małe piersi i smukłą linię bioder. Wiatr rozwiał jej
włosy, tak że sięgały jej aż do talii, okalając jej drobną twarz i
wielkie szare oczy.
- Wygląda pani zupełnie jak Syrena, która kusiła
Odyseusza! - wykrzyknął Wynstan. Po czym objął ją i
pocałował!
Przez moment Larina czuła dotyk jego zimnych warg, a
potem wstrząsnęło nią coś dzikiego, ekstatycznego jak
rozwidlona błyskawica.
Wiedziała, że to było to, za czym tęskniła, czego pragnęła!
Nagle wargi Wynstana stały się gorące, twarde i pożądliwe.
Zaledwie przez chwilę Wynstan obejmował ją i całował,
lecz Larinie wydawało się, że cały świat należy do niej, a
wszystkie gwiazdy spadły na nią z nieba. Było to tak cudowne
i upajające, że aż niewiarygodne, iż mogło się wydarzyć.
Wreszcie Wynstan puścił ją i powiedział zmienionym
głosem:
- Mówiłem, że jesteś Syreną, Larino! Schwycił ster i
powoli obrócił łódz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]