[ Pobierz całość w formacie PDF ]

butelek wody i herbatniki, po czym wsiadła do jeepa i ruszyła w stronę ruin.
W samochodzie był GPS, więc gdyby nie znalazła Tuarega, to i tak uda
jej się wrócić bezpiecznie do obozu.
Po godzinie jazdy dostrzegła znajome ruiny domu.
Sprawdziła współrzędne. Teraz musi skręcić na zachód i dobrze wytężać
wzrok, żeby trafić na ślad Tuarega.
Niestety, po południu już chciała się poddać i wracać do obozu. Nie miała
pojęcia, gdzie stoi namiot szejka. Nigdzie nie było śladu końskich kopyt, bo
choć wiatr nie był silny, to i tak w ciągu godziny mógł zasypać wszystko.
Zatrzymała jeepa i stanąwszy na siedzeniu, wypatrywała czegoś w pobliżu. Nic.
Namiot mógł być niedaleko, ale jego kolor zlewał się z barwą pustyni.
Dlaczego jednak nie było widać żadnych drzew?
W dodatku zrobiło się piekielnie gorąco.
Od ich ostatniego spotkania minął ponad tydzień, ale jeszcze parę dni
temu rozmawiała z nim. Czy to przez niego wyrzucano ich z obozu?
Była zmęczona. Najchętniej położyłaby się gdzieś w cieniu i odpoczęła
chwilę. Sprawdziła poziom benzyny. Było ponad pół baku. Kiedy zostanie
równo pół, będzie musiała wracać do obozu.
Skręciła na północ i jechała przez pół godziny. Niestety nie rozpoznawała
tych miejsc. Coraz mniej było czasu. Jeśli nie znajdzie Tuarega, to za trzy dni
będą musieli się spakować i wyjeżdżać. Nie zdoła przeszukać całego terenu. To
były zbyt wielkie odległości. Ale jeśli nie znajdzie go dzisiaj, jutro i pojutrze też
będzie go szukać.
Znów zatrzymała jeepa. Pół baku benzyny. Będzie wracać w linii prostej,
korzystając z GPS-u, ale w żadnym wypadku nie może utknąć na pustyni.
- 108 -
S
R
Spojrzała na horyzont. Zaraz - na północy widać palmy! Czy to tam jest
jego namiot?
Z maksymalną prędkością pędziła po nierównym terenie. Zwolniła
dopiero wtedy, gdy omal nie wypadła z jeepa. Chciała jak najszybciej spotkać
się z Tuaregiem.
Wkrótce zobaczyła drzewa, a potem dach namiotu.
- Tuareg! - zawołała, wyskakując z samochodu.
To był jego namiot. Niestety pusty.
Czy pojechał gdzieś konno?
Wstrzymała oddech. Kiedy wróci? A może pojechał do miasta? Pobiegła
do zagrody. Woda w poidle i siano wetknięte między pręty. Tuareg wróci!
Usiadła w jeepie, sięgając po butelkę wody. Wypiła parę łyków,
wypatrując w oddali Tuarega.
- 109 -
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
Zmierzchało już, gdy Tuareg wracał do namiotu. Koń przebył długą
drogę, ale był wciąż pełen energii. Za to jego pan czuł się zmęczony.
Ze szczytu pagórka zobaczył stojącego przy namiocie jeepa. Nie mógł
rozpoznać, kto w nim siedzi. Niewielu ludzi wiedziało, gdzie znajduje się jego
namiot. Czy coś się stało?
- Tuareg!
Usłyszał głos Lizy, kiedy był już bliżej. Pogalopował w jej stronę.
- Co tu robisz? - spytał ze zdziwieniem. Miał ochotę wziąć ją w ramiona i
przytulić. Jak dała radę przejechać taki kawał drogi? Pustynia była
niebezpieczna dla tych, którzy dobrze jej nie znali.
- Musisz mi pomóc - zawołała z rozpaczą. - Stało się coś strasznego.
- Co?!
- Minister przyjechał dziś rano do obozu i kazał nam się wynieść.
- Wiem - odparł, prowadząc konia do zagrody,
- Wiesz? - Zatrzymała się, wytrzeszczając oczy. - To ty go przysłałeś?
- Nie. Mój wujek. Powiedziałem mu o klejnocie z nefrytu. Figurki z
porcelany wzbudziły duże zainteresowanie, a po kolejnym odkryciu to miejsce
nabrało nowego znaczenia.
- Profesor Sanders jest załamany. Włożył w te badania całe serce i duszę.
Nie zasłużył na taką odprawę. Powinien otrzymać podziękowania za swą pracę.
Tuareg milczał. Szczegóły operacji niezbyt go interesowały. To wujek
wydał polecenie.
- Pomóż nam, Tuareg!
- Nie mogę zmienić rozporządzeń wujka. - Rozsiodłał konia i wpuścił go
do zagrody.
- 110 -
S
R
Odwracając się, prawie się zderzył z Lizą. Wstrzymał oddech. Nie chciał
się już z nią spotykać. Nie podobało mu się, że ta dziewczyna wyzwala w nim
namiętność.
Nigdy więcej nie zamierzał się wiązać z żadną kobietą. Co by zrobił,
gdyby znów zdarzyło się nieszczęście?
Wiedział, że to tchórzostwo, ale nie przeżyłby podobnej straty po raz
drugi.
Nikt tego nie rozumiał. Matka chciała, żeby kogoś poznał. Tak jakby
można było zamienić Nurę na inną kobietę.
Liza położyła rękę na jego ramieniu.
- Proszę cię, Tuareg - powiedziała, patrząc mu w oczy. - Pomóż nam. To
wszystko przeze mnie, bo powiedziałam ci o tym nefrycie. Gdybym milczała,
nic by się nie stało, prawda?
- Zaczęło się od figurek z porcelany Nowe odkrycie tylko przyspieszyło
decyzję wujka.
- Nie pomożesz mi? Zastanawiał się przez chwilę.
- Mogę tylko obiecać, że skontaktuję się z wujkiem.
- Och, dziękuję! - Zarzuciła mu ręce na szyję i chciała pocałować w
policzek.
Momentalnie wziął ją w ramiona i pocałował w usta. Przylgnęła do niego,
a on nawet nie chciał myśleć o tym, że coś mogłoby jej grozić. Pragnął, żeby
zawsze była taka roześmiana i wesoła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl