[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pozwolił jej odjechać. Przytrzymał drzwi, zanim zdołała je zamknąć.
- Pojadę za tobą.
- Nie musisz. Na pewno wkrótce znów na siebie wpadniemy. -Nagle ugryzła
się w język.
- Ojej...
58
- No właśnie. Lepiej nie wpadajmy. Mój samochód jeszcze nie otrząsnął się po
tamtym wypadku. Ani ja.
Sasha westchnęła ciężko.
- Słuchaj, to naprawdę nie ma sensu. Dobranoc.
Przez moment przyglądał się jej bez słowa - w blasku księżyca widziała jego
oczy - po czym skinąwszy z rezygnacją głową, zatrzasnął drzwi i się cofnął.
Czym prędzej przekręciła kluczyk w stacyjce, zawróciła i ruszyła długim
podjazdem w stronę szosy. Niecałą minutę pózniej w tylnym lusterku ujrzała
blask reflektorów.
Przeklinając pod nosem, zacisnęła ręce na kierownicy. Pocieszała się, że może
Doug jedzie do domu. W końcu to jest główna droga biegnąca wzdłuż
północnego wybrzeża wyspy, a on, jak sam mówił, ma z okien widok na
ocean. Wszystkie domy po prawej stronie drogi stoją nad wodą...
Kiedy dojechała do skrzyżowania Menemsha, straciła nadzieję, że się go
pozbędzie. Jechał za nią, tak jak zapowiadał. No i co teraz? Nie miała ochoty
na rozmowę z mężczyzną, który wzbudzał w niej tak silne emocje. Owszem,
była ciekawa, co z tej znajomości może wyniknąć, ale kto się na gorącym
sparzył, ten na zimne dmucha. A ona się sparzyła, fizycznie i psychicznie. Nie
szuka kolejnego guza. Nie potrzebuje towarzystwa Douga.
Niestety, nie miała w tej kwestii wiele do powiedzenia. Jechał za nią, skręcał
tam, gdzie ona, najpierw w South Road, potem w jej prywatną drogę.
Zaparkowała w garażu. Na zewnątrz stało maserati; obok, oparty o maskę,
czekał Doug.
59
Co miała zrobić? Bez słowa otworzyła drzwi, weszła do środka, zapaliła
wszystkie światła. Dopiero wtedy, splótłszy palce, obróciła się twarzą do
mężczyzny.
- Chciałeś porozmawiać.
- Tak.
- Słucham. Zerknął na fotel.
- Mogę usiąść?
- Proszę. - Sama zajęła miejsce w rogu kanapy. - Więc cóż to za sprawa
niecierpiąca zwłoki?
- Masz sympatycznych przyjaciół. To był bardzo udany wieczór.
- I o tym chciałeś porozmawiać? O moich sympatycznych przyjaciołach?
Swoją drogą, skąd się tam wziąłeś?
- Mamy z Maggie wspólnego znajomego w Nowym Jorku. Napomknął jej o
mojej przeprowadzce na Martha's Vineyard. Kiedy Ginny zadzwoniła z
zaproszeniem na dzisiejszy wieczór, Maggie wspomniała jej o mnie. Wtedy
Ginny postanowiła mnie również dokooptować.
- Rozumiem.
- To bardzo ciekawa grupa ludzi. Każdy coś znaczy na swoim polu. - Zamilkł.
- Geoffrey naprawdę chciał cię sfotografować?
- Tak, ciągle się naprasza.
- Ma ogromny talent.
- Wiem.
- I jest całkiem przystojny.
- To świr.
60
- Dlatego, że włosy leżą mu na kołnierzyku i nosi postrzępione dżinsy?
- Dlatego, że proponując mi sesję fotograficzną, chce mnie zaciągnąć do
łóżka... Ale nie przyjechałeś tu, żeby rozmawiać o Geoffie, prawda? O co
chodzi, Doug?
Wziął głęboki oddech, po czym wypuścił powietrze. Miał nadzieję, że Sasha
się odpręży, zaproponuje mu kawę, choć po ilości, jaką dziś wypił, pewnie do
rana nie zaśnie.
- Sasho, kim on był? - spytał cicho. Zesztywniała.
- Kto?
- Facet, który cię skrzywdził. Wzdychając ciężko, odwróciła głowę.
- Sasho, spytałaś, o czym ważnym i niecierpiącym zwłoki chcę z tobą
porozmawiać. Więc odpowiadam: o nas. Coś się między nami zaczyna dziać,
ale ten facet nie pozwala nam...
- Zaraz, zaraz - przerwała mu. - Dziać? Między nami? Dlaczego tak uważasz?
- Bo widziałem twoją reakcję na mój dotyk -odparł. - I twoją reakcję na twoją
reakcję.
- Hola! - zawołała ze śmiechem. - Reakcja na reakcję? Strasznie to wszystko
skomplikowane.
Doug nie dal się zbić z tropu.
- Ale nie musi być. Po prostu powiedz mi, kim on jest. Lub kim
był.
Wzruszyła ramionami.
61
- Sasho, oboje jesteśmy inteligentnymi ludzmi. I oboje wiemy, że na
osobowość człowieka składają się wszystkie doświadczenia z przeszłości.
Zarówno istotne, jak i nieistotne.
- Tak? Więc opowiedz mi o sobie! - zirytowała się. - O swoim życiu! O swoich
doświadczeniach. Jesteś sławnym projektantem mody, spotykałeś się z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]