[ Pobierz całość w formacie PDF ]
minuty dzielące ją od upragnionej chwili, kiedy będzie mogła wreszcie sobie pójść.
Jake zerkał na nią co chwila. Nie po raz pierwszy miała wrażenie, że on doskonale
wie, co teraz dzieje się w jej duszy. Nagle spytał:
Gotowa?
Speszyła się jeszcze bardziej. O co chodzi? Czyżby o czymś zapomniała?
Gotowa do czego? zapytała ostrym głosem Gustine.
Jake starannie złożył serwetkę i ułożył obok talerza. Wstał. Zszokowane twarze
ciotki i kuzynki były najlepszym dowodem, że popełnia przerażającą gafę. Clarissa
patrzyła jak zahipnotyzowana. Nikt nie miał prawa odejść od stołu przed królem.
Clarissa była tak uprzejma, że zgodziła się pokazać mi ogrody królewskie
oświadczył Jake pogodnym głosem.
Clarissa spojrzała na jego dłoń spoczywającą na oparciu krzesła. Palce
zaciśnięte, skóra na kostkach prawie biała. A więc Jake wcale nie był taki
zrelaksowany.
To niewybaczalne! Jego Królewska Mość nie zezwolił jeszcze wstawać od
stołu! perorowała oburzona Gustine. A poza tym na dworze jest już ciemno.
A ja myślałem, że kolacja już się skończyła. W kraju, w którym się
wychowałem, nikt nie musi prosić o pozwolenie, jeśli chce wstać od stołu.
Mon Dieu! Co za maniery! Od pierwszej chwili widać było, że w ogóle nie
umiesz się zachować!
To nie moja wina, że mam maniery takie, a nie inne.
Powiedział to głosem spokojnym, prawie bezbarwnym.
Gustine, rzuciwszy przelotne spojrzenie na króla, nie odezwała się już ani
słowem, a Jego Królewska Mość powoli zaczął unosić się z krzesła. Natychmiast
podskoczył jeden z lokajów i pomógł wstać władcy. I wtedy władca przemówił:
Nikt z nas nie odmieni przeszłości. Ale przyszłość jest w naszych rękach i
musimy ją wspólnie zbudować. Dlatego od jutra zaczniesz poznawać historię
Marique. Oczekuję, że jutro, o dziewiątej, stawisz się w kancelarii ministrów.
Skinął głową i opuścił jadalnię.
A co to za przyszłość! wykrzyknęła histerycznie Gustine. To mój Michael
miał być kiedyś władcą, a potem Philippe! Nikomu nawet do głowy by nie
przyszło, że na tronie Marique mógłby zasiąść jakiś tam... jakiś tam poszukiwacz
złota! To niepojęte...
Mamo, proszę, uspokój się odezwała się niespodzianie podniesionym
głosem Marie. JeanAntoine nie jest winien, że papa i Philippe nie żyją.
JeanAntoine nie wpycha się na niczyje miejsce, nie szuka żadnych korzyści.
Dziadek sam go tutaj wezwał...
Jestem gotowa! oświadczyła szybko Clarissa, zrywając się z krzesła.
Zwietnie, idziemy powiedział Jake, a zwróciwszy się do Gustine, rzucił jej
w twarz głosem bardzo chłodnym: Naprawdę, szkoda nerwów! Ja nie szukam
złota w Marique, co madame raczyła mi zarzucić tak otwarcie. Przyjechałem tu na
zaproszenie króla, i to tylko z wizytą. Teraz zaczynam się zastanawiać, i to bardzo
poważnie, po co w ogóle tu przyjechałem.
Jake, proszę...
Clarissa, pragnąc za wszelką cenę zapobiec dalszej, jakże żenującej
konfrontacji, chwyciła Jake'a za ramię i pociągnęła za sobą. Jednym korytarzem, a
potem drugim, ku wyjściu do królewskich ogrodów.
Noc była ciepła, pachnąca, a mroczny ogród rozświetlały plamy łagodnego
światła latarni. Jake zatrzymał się na schodach i spojrzał na jedną z wielkich,
misternie przystrzyżonych czarnych brył żywopłotu. Gigantyczny smok szykujący
się do skoku.
Jeśli tak ma wyglądać szczęście rodzinne w Marique, to proszę, zabukuj mi
bilet do Los Angeles na jutro rano rzucił przez ramię i szybkim, gniewnym
krokiem ruszył pierwszą z brzegu alejką.
Ale świetnie sobie poradziłeś wydyszała Clarissa, starając się dotrzymać mu
kroku. Niewykonalne dla kogoś, kto jest kobietą średniego wzrostu i ma pantofle
na takich obcasach.
Jake zatrzymał się.
Masz na sobie tę samą sukienkę, co w Los Angeles. Nie byłaś w domu?
Nie, nie było sensu. Zdrzemnęłam się tu, w pałacu, i stawiłam się na kolacji.
Powinnaś mnie uprzedzić, że lepiej iść się utopić.
Zwolnił, szli teraz ramię w ramię.
Jake, ja cię rozumiem zaczęła ostrożnie. Mimo całego szacunku muszę
przyznać, że twoja ciotka zachowała się okropnie.
%7łartujesz wycedził. A ja byłem przekonany, że to pokaz dobrych manier!
Ona jest teraz zupełnie rozstrojona, przeżyła przecież straszne chwile.
Co nie zmienia faktu, że ma zadatki na piranię.
Trzydzieści lat żyła, wiedząc, że jej mąż wstąpi na tron, a potem jej syn. I
teraz...
Posłuchaj! Jake zatrzymał się nagle i spojrzał Clarissie prosto w twarz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]