[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jesteś szlachetnym, wspaniałomyślnym panem, skoro pragniesz
48
użyczyć kąpieli w swym domu mnie, który wobec ciebie wydaje się
marnym prochem.
Dozorca przywołał służącego.
 Przynieś prześcieradło i zaprowadz To-Tam-Kai do łazienki.
Może on pozostawić swoje rzeczy w przyległym pokoju, aby nie
zmoczyły się przy kąpieli.
Wydawał te polecenia tak spokojnie, że Chińczyk bez sprzeciwu
podążył do łazienki.
Harald śledząc go wzrokiem zauważył, że To-Tam-Kai skłonił się ze
słodkim uśmiechem, nie rzuciwszy ani razu wzrokiem na skrzynię
z towarami. Harald domyślił się więc, że narkotyk nie był w niej ukryty,
inaczej bowiem Chińczyk nie pozostawiłby tak spokojnie swego kramu.
Chińczyk ze służącym weszli do sąsiedniego pokoju. Dozorca począł
nadsłuchiwać. Zaledwie zamknęły się drzwi łazienki, dał natychmiast
znak Haraldowi.
Obydwaj udali się do małego gabinetu, gdzie leżały starannie
złożone szaty handlarza. Przeszukali je szybko, lecz dokładnie, zdawało
się jednak, że bez wyniku. Wreszcie Harald wziął do ręki wierzchni
kaftan, który wydał mu się dziwnie ciężki... Palce jego przesunęły się po
szwach i wreszcie w pewnym miejscu poczuł jakieś zgrubienie. Zbadał
bliżej kaftan i odkrył między materiałem a podszewką ukrytą kieszeń.
Otworzył ją bez trudu i znalazł w niej mały woreczek, napełniony
białymi kulkami opium.
 Ho, ho! Niech pan spojrzy, jak zręcznie ukrył tę truciznę. Trzeba
tę kieszonkę napełnić ryżem, aby szlachetny syn słońca nie poczuł od
razu, żeśmy mu trochę ulżyli  mówił Harald ze śmiechem.
WsunÄ™li do kieszonki maÅ‚y pÅ‚aski woreczek z ryżem i uÅ‚oży­
li starannie szaty ChiÅ„czyka, nastÄ™pnie szybko wymknÄ™li siÄ™ z po­
koju.
W kilka chwil pózniej To-Tam-Kai wyszedł z łazienki i szybko
narzucił swoje szaty. Ręka jego namacała ukrytą kieszeń i wyczuła
zgrubienie. Nie przypuszczał ani na chwilę, że woreczek z cennym
narkotykiem został zastąpiony torebką ryżu.
To-Tam-Kai oparł się mężnie pokusie i nie zaofiarował opium
służącemu, który pomagał mu podczas kąpieli. Udał się wprost do
Pokoju, gdzie czekali obaj panowie.
49
- Tajemnicza miłość Marleny
Orzezwiony kąpielą i zadowolony, skłonił się z uśmiechem przed
nimi. Zanim jednak zdołał zorientować się w sytuacji, Harald pochwycił
go z tyłu za ręce, a dozorca związał je mocnym powrozem.
 Tak, ptaszku, teraz oddam cię w ręce władz! Zobacz, co
znalazÅ‚em w twoich sukniach! WiÄ™c to ty zatruwasz mi ludzi, dostar­
czasz im zabójczy narkotyk! Ale to ci się w przyszłości nie uda  mówił
Harald, pokazując osłupiałemu Chińczykowi woreczek z opium.
Chińczyk zmierzył obu panów spojrzeniem pełnym nienawiści.
Potem jednak począł skarżyć się i błagać o litość. Prosił, aby go nie
gubili, aby nie łamali mu życia. Przysięgał, że przestanie się trudnić
sprzedażą opium, obiecywał złote góry. Harald jednak nie dał się
przebłagać, wiedział bowiem, jak ucierpieli na zdrowiu robotnicy,
którzy używali narkotyku.
Nie zważając na lament Chińczyka, ułożył go związanego w swoim
samochodzie. Zabrano również skrzynię z towarami, tylko wózek i woły
musiały na razie pozostać na miejscu.
Harald zasiadÅ‚ przy kierownicy, gdyż zawsze sam prowadziÅ‚ samo­
chód. %7łałosne wyrzekania Chińczyka zagłuszył warkot motoru. Wóz
pędził przez plantacje, a robotnicy dziwili się, czemu ich pan wiezie
To-Tam-Kai własnym samochodem. Nie patrzyli tak dokładnie na
auto, które wydawaÅ‚o siÄ™ im zawsze jakÄ…Å› piekielnÄ… maszynÄ…, wymy­
śloną przez złego ducha. Toteż Harald dojechał bez przeszkód do Kota
Radża i odstawił Chińczyka do starego Kratonu, gdzie znajdowała się
cytadela. Tam oznajmił władzom, że To-Tam-Kai nie raz już przemycał
opium na plantacje, a dziś znowu miał przy sobie sporą ilość narkotyku.
Jako dowód rzeczowy zostawił woreczek znaleziony w kaftanie.
Wszyscy śmiali się z tego skróconego trybu postępowania i radzi
byli, że Harald od razu przywiózł przestępcę do więzienia, czym
oszczÄ™dziÅ‚ kÅ‚opotu wÅ‚adzom. MÅ‚ody czÅ‚owiek zupeÅ‚nie odzyskaÅ‚ równo­
wagę i dobry humor; bardzo zadowolony pojechał do domu. Mógł być
spokojny, że w najbliższym czasie żaden handlarz opium nie pokaże się
na plantacji. To go cieszyło, gdyż teraz mógł nareszcie pomyśleć
o podróży do kraju.
Odświeżywszy się kąpielą, podszedł do okna i patrzył przez chwilę na
willę Vanderheydenów. Dziś właśnie upływał termin próby, postanowił
więc, że oświadczy się Katie. Zlub mógł odbyć się przed wyjazdem do
50
kraju, podróż miała być jednocześnie podróżą poślubną. Katie należała
się także zmiana klimatu. Pojedzie z nim, pozna jego dom, jego miasto
rodzinne. Będzie ją mógł przedstawić swoim znajomym, przyjaciołom
no i siostrze Marlenie. Harald był zdania, że wszystko ułoży się jak
najpomyślniej. Był zadowolony, że poddał się próbie, że nie uległ pod
wpływem krótkotrwałego szału zmysłów. Nie miał sobie nic do
zarzucenia, posiadał pewność, że czyni ważny krok w życiu po długim
namyśle.
Na chwilę wprawdzie stanęła mu przed oczyma idealna postać
niewieścia, o której niegdyś marzył jako o towarzyszce życia. Potem
jednak otrząsnął się niechętnie z tych marzeń. Takich ideałów nie było
na świecie. Należało trzezwo spoglądać w przyszłość i nie gubić się w
poÅ›cigu za chimerÄ…. Kobieta, o której marzyÅ‚, nie istniaÅ‚a w rzeczywi­
stości.
Wyprostował się stanowczym ruchem i przeszedł do sypialni, aby się
przebrać.
W chwilę potem kroczył z wolna przez wspaniały ogród, tonący
w podzwrotnikowym przepychu. Umyślnie stąpał tak powoli, aby
przekonać siebie samego, że działa spokojnie i z rozwagą. Zatopiony
w myślach, zbliżał się do willi Vanderheydenów.
*
* *
W bujnym wonnym ogrodzie panowała głucha, senna cisza. Nie
widać było nikogo ze służby, nie widać było także Katie. Zazwyczaj o tej
porze czekała już przed domem, wypatrując Haralda. Właśnie dziś
brakowało mu na werandzie postaci Katie. Zaczął powoli wstępować na
schody, wiodące do domu, gdy nagle zatrzymał się. Ujrzał opodal [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl