[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jeszcze w szkole przystawiał się do niej w niewybredny sposób klasowy
rozrabiaka. Szczypnął ją w udo tak mocno, że został siniak. Rafe dopadł go gdzieś na
boisku i sprał na kwaśne jabłko. Miał szczęście, że rodzice chłopaka nie złożyli skargi na
policji.
To ją pociągało - jego siła, charyzma, odwaga. Miło mieć u boku kogoś, kto chroni
i pomaga nieść ciężary, których życie nam nie szczędzi. Nie chciała się przyznać, ale
bała się zostać w domu. Przez trzy lata nie miała z tym problemu, a po włamaniu po raz
pierwszy poczuła się osamotniona i przestraszona.
- Jutro załatwię wymianę zamków i założenie alarmu antywłamaniowego -
zapowiedział - a dziś przenocujesz u mnie. Nie protestuj. Tu chodzi o twoje
bezpieczeństwo.
Powinna zadzwonić do rodziców albo babci, ale było już pózno, a ona wolała
zostać z Rafe'em, choćby potem miała żałować.
- Wygrałeś, ale drzwi trzeba zabezpieczyć tak czy owak.
- Spakuj się, a ja to zrobię.
Prywatna winda zabrała ich do apartamentu na najwyższym piętrze. Rafe wyglądał
niemal tak samo elegancko jak przed kilkoma godzinami, gdy zabierał ją na kolację.
Spacer po plaży nie zaszkodził jego garniturowi.
Sarah przebrała się w domu. Włożyła dżinsy, bluzkę w etniczne wzorki i klapki.
Torba w różowe kwiatki w rękach Rafe'a sprawiała tandetne wrażenie, ale uparł się, że
poniesie jej  bagaż".
Nie widziała jego domu pod miastem, ale apartamenty w tej dzielnicy Vista del
Mar również nie należały do tanich. Ile jeszcze milionów Rafe wyda, ile rzeczy
zgromadzi, zanim się przekona, że pieniądze szczęścia nie dają? Walczyła w niej irytacja
R
L
T
ze współczuciem. Rafe zawsze wywoływał w niej burzliwe emocje, a jednak to do niego
zwróciła się o pomoc.
Innych mogła przekonywać, że nie chciała budzić rodziców po północy, ale sama
dobrze wiedziała, że należeli do nocnych marków i zapewne jeszcze nie spali. Mogła też
zadzwonić do jednej z wielu przyjaciółek, choćby Margaret. A jednak wybrała Rafe'a.
Apartament był przestronny, urządzony w śródziemnomorskim stylu - z podłogą z
terakoty i elementami wyposażenia z kutego żelaza. Meble ze skórzaną kremową i
brązową tapicerką pięknie się prezentowały na tle ascetycznie białych ścian i wielkich
okien. Za szklanymi drzwiami znajdował się ogromny taras z widokiem na całą okolicę.
Mieszkanie było dopracowane w każdym szczególe, ale bezosobowe, jakby
właściciel traktował je jak hotel.
- Będziesz spała w mojej sypialni. Oczywiście sama - oznajmił krótko.
Gdzie się podział mężczyzna, który uwodził ją w restauracji, każdym spojrzeniem i
aluzją obiecując ciąg dalszy?
- Nie trzeba. Mogę się przespać na kanapie.
- W drugim pokoju jest gabinet, a mam jeszcze trochę pracy. Tak będzie
wygodniej.
Wprowadził ją do sypialni. Połowę pomieszczenia zajmował ogromny materac na
mahoniowym podwyższeniu. Puchata biała narzuta i stos kremowych i brązowych
poduszek stwarzały wrażenie przytulności. Miejsce stworzone do najdzikszych
erotycznych harców.
Rafe rzucił torbę na fotel. Ruszył w jej stronę krokiem, który przypominał
skradanie się pantery. Jako nastolatek jeszcze bardziej przypominał dzikiego kota.
Pocałuje ją? Będzie prowokował do wykonania pierwszego gestu?
Tymczasem sięgnął za jej plecy i przycisnął guzik, który okazał się włącznikiem
elektrycznego kominka. Płomienie podziałały kojąco na jej nerwy.
- Znij o mnie, Sarah - powiedział i wyszedł z sypialni.
Kolana się pod nią ugięły, na szczęście łóżko było blisko. Czuła, że się czerwieni.
Jak łatwo przyszło jej podejrzewać gospodarza o niecne intencje, tymczasem to ona na
widok jego łóżka zaczęła snuć erotyczne fantazje.
R
L
T
Co w nią dziś wstąpiło? Przez trzy lata żyła we wdowieństwie i nie miała z tym
problemu. Dzisiaj co rusz podświadomość pchała ją w ramiona Rafe'a, a w brzuchu czuła
ogień. Gdyby zdołała zasnąć, może rano obudziłaby się w lepszym nastroju, we władzy
rozumu, a nie hormonów.
Rozebrała się, zgasiła światło i wsunęła pod kołdrę. Znij o mnie, Sarah, powtarzała,
gdy zamknęła oczy.
Przytrzymała chłopaka za rękę, która już zawędrowała pod jej koszulkę. Rodzice
spali na dole, a jednak nic go nie powstrzymało, zakradł się do jej sypialni. Wiedziała, że
to nierozsądne, ale go wpuściła.
- Dosyć - wydyszała. Kołdra leżała na ziemi, skopali ją, gdy się kotłowali na łóżku.
- Nie wiem, czy się w porę powstrzymam, a jeszcze nie jestem gotowa.
Z jękiem opadł na plecy i zakrył oczy ramieniem. Drugą rękę miał wplątaną w jej
włosy, bawił się nimi. Oddychał głośno.
- W porządku, ty decydujesz.
Wiedziała, ile go to kosztuje. Miała oczy. To oczywiste, że Rafe jej pragnie.
- Jutro pójdziemy na plażę i będziemy się zachowywać grzecznie jak przedszkolaki
- zaproponowała. Nie odpowiedział. Patrzył na plakaty zespołów rockowych.
- Pewnego dnia zabiorę cię na prawdziwy koncert na stadionie albo w wielkiej sali
koncertowej. Co powiesz na Londyn?
- Wystarczy mi dzień na plaży. Kto by chciał tracić tyle czasu na podróże! A może
przejedziemy się do San Diego?
- Proponuję ci Anglię, a ty chcesz się wybrać do miejsca, w którym byliśmy kilka
razy? - %7łartobliwie pociągnął ją za pukiel włosów. - Gdzie twoja awanturnicza żyłka?
- Zadaję się z tobą. To chyba najlepszy dowód, że jestem szaloną nonkonformistką.
- No dobrze, a inne pytanie. Gdybyś miała możliwość wyboru miejsca na wakacje -
wszystko poza Kalifornią - co byś wybrała?
Zastanowiła się. Snucie planów, które i tak się nie spełnią, wydawało jej się głupie,
ale chciała uszczęśliwić swego chłopaka, bawiąc się z nim w  co by było, gdyby".
- Chciałabym być w miejscu, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Tylko ty i ja.
Najlepiej w podróży poślubnej, ale tego nie powiedziała głośno.
R
L
T
Matko jedyna, jak dobrze, że nie zajrzał do zeszytu do historii, gdy spisywał od
niej lekcje, bo tam na ostatniej stronie ćwiczyła podpis: Sarah Cameron, Sarah Cameron -
i tak ze sto pięćdziesiąt razy.
- Sam na sam. Brzmi to dobrze. Mów dalej.
- Lubię domową atmosferę, więc to nie może być wielki hotel. - Przytuliła się i
wciągnęła do płuc zapach jego ciała.
- Nasza własna wakacyjna dacza. Miałabyś tam wszystko, więc nie tracilibyśmy
czasu na pakowanie. Można by było wskoczyć do samochodu czy samolotu i za parę
godzin być na miejscu. Ale gdzie? - dopytywał.
- Wakacje powinno się spędzać z dala od domu. Na plażę mogę pójść w każdej
chwili, więc wybiorę miejsce, w którym jest chłodniej. Może góry? Domek nad jeziorem.
- Mów dalej. - Poprawił poduszkę pod głową.
- Nevada - wystrzeliła. - Drewniana chałupa z bali z belkami stropowymi na
suficie, wielkim kominkiem i oknem na całą ścianę.
- Podaruję ci ją.
- Dziękuję. - Zaśmiała się i pocałowała go w policzek! - Chciałabym spędzać z
tobą więcej czasu, ale ty pracujesz po osiemnaście godzin na dobę. Po co nam te pie-
niądze? I tak nie mamy czasu ich wydawać.
Nie dał się wciągnąć w dyskusję na temat wyższości  być" nad  mieć". Przerzucali
się argumentami, ale w tej sprawie nie umieli dojść do porozumienia...
Sarah obudziła się raptownie. W pierwszej chwili nie poznała otoczenia i nie
pamiętała, jak się znalazła w obcej sypialni. Potem wróciły do niej wspomnienia
dzisiejszego wieczoru i strzępy snu. Ale to nie był sen, a sytuacja, którą ona i Rafe już
kiedyś przeżyli. Odtworzyła ją z taką wyrazistością, że nadal czuła ręce Rafe'a na
piersiach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl