[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kochanków. PomyÅ›laÅ‚em sobie, że już najwyższy czas po­
kazać ci, że mam kogoś.
Kate roześmiała się.
- Nie mam żadnej listy swoich kochanków - mruk­
nęła.
- No i dobrze. Od tej chwili, kochanie, to stado nad-
skakiwaczy nie ma do ciebie dostÄ™pu. Wiem, że męż­
czyzni będą zawsze podziwiali twoją urodę, ale od teraz
moja obrączka na twym palcu sprawi, że będą to robić
z bardzo daleka.
TAK BLISKO, TAK DALEKO
151
- Twoja obrÄ…czka?! - Serce znowu zabiÅ‚o jej nierów­
nym rytmem. - To znaczy... chcesz przez to powie­
dzieć... że się zaręczymy?
- My się pobierzemy - skorygował. - I to, przez
wzgląd na mój spokój ducha, im wcześniej, tym lepiej.
- Ale ty przecież nie chcesz się żenić! Powiedziałeś,
że uważasz małżeństwo...
- To była ostatnia reduta kawalera - przerwał jej bez
zmrużenia oka. - Wybaczysz mi to chyba, wiedząc teraz,
co przeżywałem.
- Wszystko ci wybaczę - rozpromieniła się Kate -
i z najwyższą przyjemnością pozbawię cię twojego ka-
walerstwa.
- Ach, te kobiety - powiedziaÅ‚ z miÅ‚oÅ›ciÄ… i pocaÅ‚o­
waÅ‚ jÄ…. Ten jeden pocaÅ‚unek mu nie wystarczyÅ‚, pocaÅ‚o­
wał ją więc jeszcze raz namiętniej.
- MajÄ…c na wzglÄ™dzie swoje ciÅ›nienie krwi proponu­
ję, żebyśmy stąd wyszli - mruknął odsuwając się.
Kate uśmiechnęła się do niego oszołomiona. Elliot
dzwignął z podłogi swój bagaż i poprowadził ją do drzwi.
Kiedy sięgał do klamki, zatrzymała się nagle. Zdała sobie
sprawę, że po tym, co zostało tu powiedziane, po tym, jak
oboje się przed sobą otworzyli, nie zazna spokoju, dopóki
się do czegoś nie przyzna. Elliot też się zatrzymał i spojrzał
na niÄ… pytajÄ…co.
- Elliocie, nie byłam z tobą całkiem szczera.
- Nie byłaś? - spytał, a twarz mu się ściągnęła, jakby,
nie będąc jeszcze pewnym jej miłości, przygotowywał
się na największy w życiu cios.
- Wtedy w Ashwith Court - wyrzuciÅ‚a z siebie szyb­
ko. - Tego dnia, kiedy nie mogłam wyjechać, bo padał
152 TAK BLISKO, TAK DALEKO
śnieg, no więc, ja chyba mogłam wyjechać. Przejechał
pług śnieżny...
Elliot odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ….
- Wiem - powiedział uśmiechając się.
- Wiesz?!
- Z moim wzrokiem nie było aż tak zle, żebym nie
zauważyÅ‚, że droga jest odÅ›nieżona - przyznaÅ‚, rozba­
wiony jej zaskoczoną miną. - I zadałem sobie wtedy
pytanie, dlaczego nie powiedziaÅ‚aÅ› mi, że nie ma potrze­
by, byś została na jeszcze jedną noc, skoro poprzedniego
dnia tak się wyrywałaś do domu. Czy to możliwe, że
pragnęłaÅ› zostać w Ashwith tak, jak ja chciaÅ‚em ciÄ™ za­
trzymać.
- Chciałeś, żebym została?!
- Naturalnie, tÅ‚umaczyÅ‚em sobie rozmaicie, dlacze­
go chcę cię zatrzymać - odparł pogodnie. - Co kilka
godzin musiałem sobie zapuszczać krople do oczu. Nie
mogłem sam czytać. Tych powodów miałem bez liku.
Nie przychodziÅ‚o mi tylko do gÅ‚owy, że siÄ™ w tobie zako­
chałem.
- Starałeś się udawać, że to ci się nie przytrafiło?
- Niełatwo było mi się pogodzić z miłością, której
odwzajemnienia siÄ™ nie spodziewaÅ‚em - powiedziaÅ‚ ci­
cho Elliot, a potem, tak samo cichym głosem, spytał:
- Chciałaś zostać tamtego wieczoru w Ashwith, Kate?
- Tak - odparła i uśmiechnęła się.
- A pojechałabyś tam na dłużej, gdybym ci to teraz
zaproponował?
- Tak - powiedziała i roześmiała się.
- A wiÄ™c jedzmy - zadecydowaÅ‚ i, obejmujÄ…c jÄ… ra­
mieniem, wyprowadził z sali.
Kiedy znalezli siÄ™ przed budynkiem portu lotniczego,
TAK BLISKO, TAK DALEKO 153
ona skręciła w jedną stronę, a on w przeciwną i oboje się
zatrzymali.
- Mój samochód stoi tam - powiedziała Kate.
- Moim dojedziemy szybciej - rzucił i pociągnął ją
w swojÄ… stronÄ™.
- Elliocie Quantrell! - Jej grozny okrzyk, kiedy zdała
sobie sprawę, że jego samochód stał przez cały czas na
strzeżonym parkingu przed lotniskiem, sprawiÅ‚, że zatrzy­
mał się jak wryty.
Spojrzał na nią z góry. Na widok przewrotnego
uśmieszku, jaki pojawił się na jego ustach, Kate serce
podskoczyło w piersiach. Miłość promieniująca z jego
oczu, kiedy nie zważajÄ…c na przechodniów pochyliÅ‚ gÅ‚o­
wę, by ją pocałować, mogłaby kruszyć skały.
- Kochasz mnie? - mruknął cicho. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl