[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nauczy odrobiny wiary we mnie?
- Jake... - szepnęła.
92
S
R
- Tylko mi nie mów, że jest ci przykro - zamruczał. Uniósł ją znowu w
ramionach i podszedł do małej, aksamitem wyłożonej kanapki. - Pokaż, czy potrafisz
mi zaufać.
- Nie wiem, jak to zrobić - powiedziała, wciąż rozdygotana.
- A właśnie, że wiesz. Pozostań w tym miejscu i pozwól mi namalować jeszcze
jeden twój portret. Taki, o którym myślałem, gdy pojawiłaś się w mym życiu, wy-
chodząc z gęstej mgły. Zdejmij szlafrok.
Emma gwałtownie spuściła oczy.
- Nie wiem, czy mogę.
- To duży krok naprzód - powiedział cicho. - Zwykle mówisz po prostu, że nie
możesz. Jeśli pojawiła się w tobie niepewność, to znaczy, że moje starania nie spełzły
na niczym. - To mówiąc, wyciągnął do niej rękę. - Zatem spróbujmy.
Zrobiła krok do przodu, cała sztywna. On poczekał, aż usiadła na kanapce, a
potem zaczął rozwiązywać pasek, którym była przepasana w talii. Jego ruchy stały się
szybkie, zdecydowane, a ona zachowywała się, jakby była w hipnotycznym transie.
- Jake! - W jej głosie znowu pojawiła się panika.
Ale on zsuwał szlafrok z jej ramion, nie bacząc na słaby protest. Była już na wpół
goła. Jeszcze raz przywarł ustami do jej warg. A potem upozował ją zgodnie ze swym
zamysłem.
- Tak będzie doskonale - powiedział cicho. - Staraj się zachować ten układ. I w
ogóle nie myśl o mnie. Wiesz doskonale, że ja ciebie nie widzę podczas malowania.
Dostrzegam tylko obraz, a ten znajduje się już w mojej głowie.
Emma była wciąż pełna lęku, on tymczasem szybko przygotowywał się do pracy.
Ustawił płótno na sztaludze, posortował pędzle, farby i inne przybory. A potem rzucił
na Emmę jeszcze jedno spojrzenie.
- Wspaniale - szepnął. - Komu potrzebna jest inna modelka?
Rozpoczął pracę i po minucie stała się dla Jake'a tym, czym była w czasie
poprzednich seansów - wazą z kwiatami, filiżanką herbaty, niczym więcej poza kreską,
kształtem, kolorem.
Emma czuła, jak jej napięcie powoli ustępuje. Zaczęła oddychać równomiernie,
spokojnie. Skurczone palce rozprostowały się, ułożyły swobodnie wzdłuż dolnych fałd
szlafroka. Lekki uśmiech pojawił się na jej ustach.
- Jesteś piękna - szepnął. - Nie zmieniaj pozycji, nie ruszaj się. - Sięgnął po farbę
i znowu uniósł głowę. Ich oczy spotkały się. Lekki rumieniec ozdobił jej policzki. W
93
S
R
jego oczach przez sekundę widziała błysk nieskrępowanego pożądania. Ale zaraz
odwrócił wzrok i dalej w pośpiechu formował jej wizerunek.
Całym ciałem wyczuwała, że Jake jest tuż obok. Pragnienie zbliżenia z nim
doprowadzało ją niemal do omdlenia.
Jake odsunął się na moment od płótna, popatrzył na nie krytycznie, a potem
zatrzymał wzrok na dziewczynie. Cisza wisiała między nimi jak przezroczysta zasłona.
Wzajemne pożądanie przypominało błyski gwiazd na firmamencie. Odłożył powoli
pędzel i zbliżył się do niej krokiem lunatyka. Twarz mu pobladła, nie odrywał od niej
oczu. Musnął dłonią jej szyję i zaczął przesuwać rękę coraz niżej, aż sięgnął nagiej,
nabrzmiałej piersi.
- Teraz, Emmo! Och, proszę cię, teraz! - szepnął.
Uniósł ją w ramionach, całkowicie uległą. Bez śladu lęku. Pragnącą Jake'a tak,
jak on pragnął jej. Przeniósł do sypialni, kopnięciem zatrzaskując drzwi za sobą, i uło-
żył delikatnie na łóżku. Sam spoczął obok, obrócił jej twarz ku sobie, ani przez chwilę
nie przestając gładzić gorączkowo jej ciała.
- Jakże długo cię pragnę - powiedział zdławionym od pożądania głosem. -
Wydaje mi się, że wieki całe.
Przywarł wygłodniałymi ustami do jej warg, przyciągnął ku sobie z całej siły, a
ona natychmiast wtopiła się w niego. Jego ręce nerwowo zdarły z niej szlafrok.
- Emmo, Emmo! Nie uciekaj ode mnie tym razem, bo inaczej będzie to mój kres.
Pozwól mi cię mieć!
Emma ani przez ułamek sekundy nie chciała uciec. Jej koszmary zniknęły,
zagubiły się w pragnieniu, aby być jak najbliżej Jake'a. Miejsce lęków zajęła
wszechogarniająca żądza. Jake zerwał z siebie koszulę i natychmiast przywarł do
dziewczyny.
- Czy naprawdę sądziłaś, że pragnąłem tamtej kobiety? Moje oczy patrzyły na
nią, moje ręce malowały jej wizerunek, ale z mojej głowy ani na chwilę nie ustępo-
wałaś ty. W wyobrazni szedłem cały czas za tobą, z pokoju do pokoju, z oka cię nie
spuszczałem...
Jego usta paliły każdy centymetr jej ciała, jego palce pieściły nabrzmiałe wzgórki
jej piersi, wyczuwając pragnienie, które je wypełniało. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl