[ Pobierz całość w formacie PDF ]

scu, kiedy odeszliśmy. Z tego co wiem, wciąż siedzi tam szkielet psa, niby jakaś
współczesna rzezba obok rzędu wózków.
Wtedy nie wydało mi się to szczególnie ważne. Ale w retrospekcji zacząłem
się zastanawiać. . .
Wybraliśmy się na przejażdżkę, Vinta i ja. Pamiętając moją irytację, musiała
73
wyczuć, że konieczna jest przerwa. Miała rację. Kiedy po lekkim obiedzie zapro-
ponowała wycieczkę po posiadłości, zgodziłem się chętnie. Potrzebowałem czasu
do namysłu, zanim wrócimy do naszych wzajemnych pytań i dyskusji. Pogoda
była piękna, a okolica atrakcyjna.
Jechaliśmy krętą ścieżką poprzez łąki, docierając w końcu do północnych
wzgórz, skąd aż po lśniące w słońcu morze ciągnęła się szachownica pól. Niebo
było pełne wiatrów, strzępów chmur, przelatujących ptaków. . . Vinta nie prowa-
dziła w żadne konkretne miejsce, a mnie to nie przeszkadzało.
Po drodze przypomniałem sobie wizytę w winnicy Napa Valley.
 Czy butelkujecie wino tutaj, na miejscu?  zapytałem, kiedy zwolniliśmy,
by dać koniom odpocząć.  Czy raczej w mieście? A może w Amberze?
 Nie wiem  odparła.
 Myślałem, że tutaj się wychowałaś.
 Nigdy nie zwracałam na to uwagi.
Powstrzymałem się od komentarzy na temat patrycjuszowskiego podejścia.
Jeśli nie żartowała, to naprawdę nie wiem, jak mogła nie wiedzieć czegoś takiego.
Dostrzegła moją minę.
 Robiliśmy to w różny sposób w różnych okresach  dodała szybko.  Od
kilku lat mieszkam w mieście. Nie wiem, gdzie ostatnio rozlewamy wina.
Aadna obrona; niczego nie mogłem jej zarzucić. Moje pytania nie miały być
żadną pułapką, wyczułem jednak, że właśnie trafiłem na coś ważnego. Może dla-
tego, że nie zostawiła tej sprawy. Zaczęła opowiadać, że często wysyłają wielkie
beczki i tak właśnie sprzedają wino. Z drugiej strony, niektórzy klienci wolą je
w butelkach. . . Po chwili przestałem jej słuchać. Z jednej strony mogłem się tego
spodziewać po córce winiarza, z drugiej jednak sam bez trudu wymyśliłbym coś
podobnego. Nie mogłem sprawdzić. Miałem wrażenie, że próbuje mnie zagadać,
próbuje coś ukryć. A nie wiedziałem co.
 Dzięki  wtrąciłem, gdy przerwała dla nabrania tchu. Spojrzała na mnie
dziwnie, ale zrozumiała aluzję i nie opowiadała dalej.
 Musisz znać angielski  stwierdziłem w tym języku.  Jeśli to, co mi
wcześniej mówiłaś, jest prawdą.
 Wszystko, co mówiłam, jest prawdą  odparła po angielsku, bez śladu
obcego akcentu.
 Gdzie się nauczyła?
 Na cieniu-Ziemi, gdzie studiowałeś.
 Możesz mi powiedzieć, co tam robiłaś?
 Wypełniałam specjalną misję.
 Dla swojego ojca? Dla Korony?
 Wolę nie odpowiadać, niż cię okłamywać.
 Doceniam to. Naturalnie, spróbuję odgadnąć.
Wzruszyła ramionami.
74
 Mówisz, że byłaś w Berkeley?  spytałem.
Chwila wahania.
 Tak.
 Nie pamiętam, żebym cię tam widział.
Znowu wzruszenie ramion. Miałem ochotę chwycić ją i potrząsnąć.
 Wiedziałaś o Meg Devlin  powiedziałem zamiast tego.  Twierdzisz, że
byłaś w Nowym Jorku. . .
 Mam wrażenie, że wyprzedzasz mnie w ilości pytań.
 Nie wiedziałem, że znowu gramy. Sądziłem, że zwyczajnie rozmawiamy.
 Dobrze więc: tak.
 Powiedz mi jeszcze coś, a może potrafię ci pomóc. Uśmiechnęła się.
 Nie potrzebuję pomocy. To ty masz kłopoty.
 Czy mogę spytać mimo wszystko?
 Pytaj. Każde twoje pytanie zdradza mi coś ciekawego.
 Wiedziałaś o najemnikach Luke a. Czy odwiedziłaś także Nowy Meksyk?
 Owszem, byłam tam.
 Dziękuję  rzekłem.
 To wszystko?
 To wszystko.
 Doszedłeś do jakichś wniosków?
 Może.
 Powiesz mi, o co chodzi?
Z uśmiechem pokręciłem głową.
Nie wracałem już do tego. Kilka zawoalowanych aluzji po drodze dowodziło,
że zastanawia się, co nagle odkryłem lub dostrzegłem. To dobrze. Postanowiłem
trzymać ją w niepewności. Chciałem się zrewanżować za małomówność w tych
kwestiach, które mnie interesowały najbardziej. Może to doprowadzi do pełnej
wymiany informacji. Poza tym, naprawdę doszedłem do niezwykłych wniosków.
Nie były jeszcze kompletne, ale jeśli się nie myliłem, prędzej czy pózniej będzie
mi potrzebny dalszy ciąg odpowiedzi. Czyli nie do końca blefowałem.
Wokół nas trwało popołudnie: złociste, pomarańczowe, czerwone, żółte, z je-
siennowilgotnym aromatem niesionym podmuchami wiatru. Niebo było błękitne,
jak pewne kamienie. . .
Może z dziesięć minut pózniej zadałem bardziej neutralne pytanie.
 Możesz mi pokazać drogę do Amberu?
 Nie znasz jej?
Pokręciłem głową.
 Nigdy nie byłem w tej okolicy. Wiem tylko, że istnieją szlaki biegnące tędy
i prowadzące do Wschodniej Bramy.
 Zgadza się. To chyba kawałek dalej na północ. Poszukajmy.
75
Zawróciła do drogi, którą jechaliśmy jeszcze niedawno. Skręciliśmy w nią, co
uznałem za logiczne. Nie komentowałem niezbyt precyzyjnej wypowiedzi Vinty.
Spodziewałem się za to, że zwróci uwagę, że nie określiłem swoich planów na
przyszłość. Miałem wrażenie, że tego ode mnie oczekuje.
Niecałe półtora kilometra dalej dotarliśmy do skrzyżowania. W lewym dal-
szym rogu stał kamień, na którym wyryto odległości do Amberu, z powrotem do
Baylesport, do Baylecrest na wschodzie i jakiegoś Murn prosto przed nami.
 Co to jest Murn?  zainteresowałem się.
 Taka mała wioska. Hodują krowy.
Aby to sprawdzić, musiałbym przejechać prawie trzydzieści kilometrów.
 Zamierzasz konno wracać do Amberu?  spytała.
 Tak.
 Dlaczego nie użyjesz Atutu?
 Chcę lepiej poznać okolice. To mój dom. Podoba mi się tutaj.
 Przecież uprzedzałam cię. . . o zagrożeniu. Kamienie cię naznaczyły. Oni
mogą cię wyśledzić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl