[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Taki adres oczywiście nie istniał.
7
Nakręcenie Stevena sprawiło mi jakąś gorzką przyjemność.
Jego narastająca wściekłość dodawała mi skrzydeł.
Gdyby nie to, że facet nie żyje, sam bym go zabił
oznajmił. Stęskniłam się za tego rodzaju lojalnością. Steven
zawsze stał po mojej stronie, czy chodziło o klasyczne
rozkwaszenie nosa chłopakowi, który rozpuszczał o mnie plotki w
szkole, czy cierpliwe uczenie mnie prowadzenia auta ze zwykłą
skrzynią biegów, po tym, jak ojciec mnie olał.
Steven zmieszał dwa martini i powoli opróżniał kieliszek,
podczas gdy ja swój wychyliłam do dna jednym haustem. Mieszkał
na dwudziestym ósmym piętrze wąskiego wieżowca przy
Czterdziestej Ósmej. Z sofy w salonie widać byÅ‚o Å›wiatÅ‚a gmachu
ONZ.
Nie pozwolę, żeby Cloud zapłaciła za moje błędy
powiedziałam z mocą, nadstawiając kieliszek po dolewkę.
Możesz ją bronić na przesłuchaniu? To już niedługo.
Chciałbym, ale to nie moja działka. Myślę, że
skuteczniejszy będzie mój kolega ze studiów, Laurence McKenzie.
Był redaktorem Przeglądu prawniczego , a po zrobieniu dyplomu
odrzucił wszystkie oferty, które reszta z nas przyjęłaby z
pocałowaniem ręki. Poświęcił się obronie praw zwierząt.
Spotykamy siÄ™ na drinka kilka razy w roku. WidujÄ™ jego nazwisko
wśród sponsorów AVAAZ. Zadzwonić do niego w twoim imieniu?
Stać mnie na jego usługi?
Dla mojej siostry zrobi to pro bono.
Kancelaria McKenziego znajdowała się w coraz modniejszej
dzielnicy Bushwick, nieopodal stacji metra przy Montrose Avenue,
między warsztatem samochodowym i nowym sklepem z drogimi,
choć niewartymi swej ceny serami. W recepcji zasiadała młoda
kobieta ostrzyżona na jeża, z odciskiem zwierzęcej łapy wielkości
srebrnego dolara wytatuowanym z boku szyi. Nie kazała mi
czekać, tylko od razu zaprowadziła do gabinetu McKenziego.
Mężczyzna za biurkiem na pierwszy rzut oka dobiegał
czterdziestki. Rozmawiał przez telefon. Wskazał mi krzesło i
podniósł w górę palec, co miało oznaczać, że zaraz skończy
rozmowę. Miałam okazję spojrzeć na korkową tablicę pełną
poprzypinanych pineskami zdjęć psów; wyglądało to trochę jak u
położnika chwalącego się fotkami dzieci, którym pomógł przyjść
na świat. Na fotografii oprawionej w ramkę McKenzie dotykał
trąby słonia, na innej otaczały go szympansy. Była tam też
zabawna rysunkowa historyjka Shanahana: na pierwszym obrazku
tonący chłopiec woła do stojącego na brzegu psa collie Lassie,
wezwij pomoc! , a na drugim Lassie leży na kozetce u psychiatry.
Ubranie McKenziego nie zdradzało, że jest prawnikiem. Był
ubrany w dżinsy i T-shirt z nadrukiem zachęcającym do adopcji
psa oraz konturem głowy pitbula. Miał miłą, serdeczną twarz.
Długość jego szpakowatych włosów z pewnością nie przyciągała
uwagi podczas wystąpień w sądzie. Usłyszałam szelest pod
biurkiem, a zaraz potem wynurzył się stamtąd i leniwie
przeciÄ…gnÄ…Å‚ wielki chart.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobił gospodarz po odłożeniu
słuchawki, było zapoznanie mnie z suką. Delikatna pręgowana
Faye nosiła zwykłą luzną obrożę i naszyjnik ze sztucznych pereł.
Zamiast polizać moją rękę, zaszczękała cicho zębami, jakby
zmarzła. McKenzie wyjaśnił, że to zachowanie typowe dla
chartów.
Następnie spytał, czy przyniosłam zdjęcie Cloud.
Zaczęłam przeglądać albumy w telefonie. Na wszystkich
aktualnych zdjęciach Cloud były również Chester i George, a ja
poczułam ukłucie wyrzutów sumienia. Zatrzymałam się przy
jednym, na którym Chester i George leżeli obok siebie na moim
łóżku, a Cloud rozłożyła się na grzbiecie w poprzek poduszek.
Uniosłam telefon i pokazałam je prawnikowi.
Którego z nich zastrzeliła policja?
Wskazałam Chestera.
A dwa pozostałe są przetrzymywane przez służby
weterynaryjne?
Nie wolno mi ich nawet dotknąć.
Steven opowiedział mi o wszystkim.
Zaczęłam płakać.
Wspomniał, że nie stać mnie na adwokata?
McKenzie wstał, żeby podać mi kubek wody z dystrybutora.
Nie robię tego dla pieniędzy. Rozejrzyj się. Szerokim
gestem wskazał fotografie na ścianie. Ci klienci mi nie zapłacili,
a uzyskałem korzystne dla nich werdykty.
O co oskarżano tego słonia?
Jasmine zaatakowała swojego tresera w cyrku. Zdołałem
udowodnić, że się broniła, bo używał paralizatora.
Ale nie zabiła tresera.
Miał szczęście.
McKenzie powiedział mi, czego potrzebuje na początek:
karty weterynaryjnej Cloud oraz opinii o jej charakterze,
wystawionej przez American Temperament Test Society.
Jestem dobry w tym, co robię zapewnił, żeby jak
sądziłam zbyć moje pytanie o szanse na uratowanie Cloud.
Wkrótce miałam się przekonać, że zbyt skromnie ocenił swoje
możliwości.
Steven szczerze cię podziwia. Znów zalałam się łzami, za
co przeprosiłam.
Faye podniosła się i podeszła, żeby mnie pocieszyć.
Grzeczna dziewczynka pochwalił ją i zwrócił się do
mnie: Ona też jest dobra w tym, co robi.
Zapadał zmierzch, kiedy otworzyłam nowe drzwi mojego
mieszkania (stare wyważyli policjanci). Po raz pierwszy
zamierzałam spędzić noc u siebie.
Aazienka i sypialnia były jedynymi pomieszczeniami, do
których nie weszłam tu podczas ostatniej wizyty ze Stevenem.
Polecił wymienić drzwi w łazience; minęło wiele czasu, zanim
zrozumiałam powód. A kto powiesił nową zasłonę prysznicową,
taką jak w hotelu, z białą marszczoną bawełną na przezroczystym
plastiku? Kolekcja jednorazowych hotelowych szamponów została
usunięta wyrzucona? Papier toaletowy, marki której nigdy
wcześniej nie kupowałam, miał na opakowaniu rysunek
rozbawionego szczeniaka. Firma sprzątająca wymieniła wszystko,
co leżało na widoku, ale nie opróżniła szafki z lekami. Na jednej z
półek należących do Bennetta znalazłam jego golarkę. Wzięłam ją
do ręki przez kawałek papieru toaletowego i zaniosłam do kuchni,
z zamiarem umieszczenia w zamykanej foliowej torebce w celu
zbadania DNA. Dopiero po chwili uprzytomniłam sobie, że to bez
sensu: ciało Bennetta znajdowało się w kostnicy. Wyrzuciłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]