[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ZABIERZ AAPY, PACHOAKU!
Cofnąłem się niepewnie, a on wytarł dłoń w leżące na stole papiery, po czym
omiótł pokój posępnym spojrzeniem. Tymczasem Wowka zdążył już sprawdzić, co się
kryje za bocznymi drzwiami, wyjrzał za okno i nawet nie dostrzegłszy, jak Drakula
dziwnie patrzy na obraz, oznajmił optymistycznie:
- Nie ma dokąd uciec. Za drzwiami jest sypialnia, za oknem balkon.
Hmm...
Czarny Płaszcz potrząsnął głową. Gdy wreszcie zespolił się z rzeczywistością,
rzucił:
- Musimy skakać.
- Co takiego?! - wrzasnęliśmy z Wowką jak na komendę.
- To co słyszeliście. Skoczycie i wylądujecie nogami na ziemi.
- Aaa... - zacząłem nieśmiało.
- Chodzi o dziewczynę? Po co wam ona? Zostawcie ją tutaj.
- Yyy...
- Jasne. Jeden z was skoczy pierwszy i ją złapie.
Przecież to logiczne.
* * *
Wowka otworzył na oścież drzwi balkonowe i zeskoczył. Wziąłem Anię na ręce,
bez trudu przełożyłem ją przez balustradę, a on odebrał ją na dole. Nadal nie
reagowała na bodzce.
Na szczęście wszyscy dobijali się do drzwi, więc na podwórzu nikogo nie było.
Wróciłem do pokoju po torebkę, a przy okazji również po Drakulę i zauważyłem, jak
nasz nowy towarzysz podnosi z przesuniętego już o kilka centymetrów stołu zapisaną
kartkę. W jego ręce błysnął sztylet (zrobiło mi się nieswojo, delikatnie mówiąc), który
zaraz potem świsnął w powietrzu i wbił się we framugę drzwi aż po samą rękojeść. Na
końcu Czarny Płaszcz przytwierdził do niego list.
Ciekawy sposób zostawiania wiadomości!
Przerzuciłem torebkę Ani przez ramię, żeby mieć wolne ręce, gdy tymczasem
Drakula odsunął ciężką storę i wyszedł na balkon. Pospieszyłem za nim. Stół
przesunął się o kolejnych kilka centymetrów.
Czarny Płaszcz z łatwością zeskoczył na dół i wylądował tuż obok Wowki. Ja
również wyskoczyłem, o mały włos nie spadając mu prosto na głowę.
I co dalej? Przed nami potężny mur z cegieł, a brama zamknięta!
- Jak dzieci... - burknął Drakula i podszedł do muru.
Pewnie za chwilę krzyknie hiii-ja! i wybije w nim dziurę nogą... Nic takiego się
nie wydarzyło. Gościu podskoczył, wczepił palce w cement między cegłami i wlazł na
samą górę.
Rozdziawiłem gębę z wrażenia.
- Murarzom głowy bym pourywał. Co to za cement?! Piasek, nie cement! - sarknął
wampir, po czym wycedził: - Długo macie zamiar tak stać? Dawajcie tu dziewczynę.
- A jak ją przerzucimy? - zapytał rozsądnie Wowka.
Wziąłem od niego Anię. Drakula podał mu rękę i Wowa bez problemu wszedł na
ogrodzenie, uniósł ręce w teatralnym geście triumfu, po czym zlazł na drugą stronę.
Ostrożnie podałem dziewczynę Drakuli, który przekazał ją Wowce, a potem podał
rękę mnie.
- Dawaj!
Nagle zza rogu dobiegł nas czyjś głos:
- Szefie! - wołał jeden z odzwiernych. - Postawiłem samochód w gara...
Wtedy nas dostrzegł. Niczym w zwolnionym tempie zobaczyłem, jak jego oczy
robią się okrągłe, jak usta otwierają się do krzyku i jak w tej samej chwili w gardle
utkwił mu sztylet z czarną, wypolerowaną na błysk rękojeścią.
Kafar uniósł bezwiednie ręce, po czym nie wydając z siebie najcichszego dzwięku,
runął na ziemię.
- Idziesz czy nie? - rozległ się nade mną głos Drakuli Drugiego.
Spojrzałem w górę.
- Czy on nie powinien teraz wyciągnąć sztyletu i ruszyć za nami w pogoń?
- Za dużo filmów się naoglądałeś. Sztylet jest srebrny. Dawaj rękę!
* * *
Ledwie zdążyłem przejść przez mur, Wowka przekazał mi Anię.
- Zabieraj swoją narzeczoną.
A to świnia! Jaką, psiakrew, narzeczoną? Co on, z drzewa spadł i to prosto na
jeża?
Wowka z miną niewiniątka zatrzepotał rzęsami.
Wtem tuż obok nas pojawił się Drakula. To uratowało Wowkę przed najbardziej
okrutną zemstą, jaką można sobie tylko wyobrazić. Nic to, jeszcze mu dam do wiwatu.
- Chodzmy - spokojnym tonem rozkazał wampir.
- Już, już. - Chwyciłem dziewczynę wygodniej. - Wowka, nie wydaje ci się, że
dawno powinna była odzyskać przytomność?
- Ona śpi - odpowiedział za Wowkę Czarny Płaszcz.
Zpi? O tej porze? %7łarty żartami, ale to już przestaje być śmieszne.
- Zpi, bo ja tak chcę - doprecyzował. - A teraz chodzmy.
Ruszył ulicą w dół. Cóż było robić? Podreptaliśmy za nim. Mogłem teraz rozejrzeć
się dookoła. Wyglądało na to, że Drakula Pierwszy mieszkał w modnej dzielnicy
miasta: po obu stronach wznosiły się jedno - i dwupiętrowe domy w nowobogackim
stylu, otoczone żelaznymi ozdobami i murowanymi ogrodzeniami.
* * *
Stół blokujący drzwi powoli przesuwał się na bok. Jeszcze tylko kilka pchnięć i...
Niewłaściwa ocena sił spowodowała, że dwa wampiry wpadły do środka. W ślad za
nimi do gabinetu wszedł sam Drakula.
Omiótł pokój spojrzeniem, zerwał list z framugi. Po chwili zgnieciony papier
wylądował na podłodze.
- Diabeł!
* * *
Jakiś czas włóczyliśmy się po ulicach miasta, aż w końcu dotarliśmy do dziwnie
znajomego miejsca.
- Chyba jesteśmy na placu Trzech Ptaków - z namysłem powiedział Wowka.
- %7łe niby gdzie? - spojrzałem na niego pytająco.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]