[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- No cóż, więc będzie to nasz młody przyjaciel - oświadczył bez wahania Jurna,
popychając Babraka do przodu. - Choć jesteśmy nierozłączni, zwłaszcza w podróży - mówiąc
te słowa, popatrzył na tłoczących się wokół tubylców - zależy nam, aby miło spędzić czas
przepustki! Nie stajemy więc sobie nawzajem na drodze. Czyż nie tak, przyjacielu? -
Szturchnął milczącego Babraka. - Mmma, tak. Tak jest. - Turańczyk ledwie zdołał wydobyć z
siebie jakiś artykułowany dzwięk, po czym znów zaniemówił, wpatrzony w nieznajomą.
- Bardzo dobrze - powiedziała wreszcie, nie doczekawszy się już ani słowa więcej od
zagapionego w nią z zachwytem młodzieńca. - Pozostaje więc tylko kwestia ceny.
Jurna skinął głową bez zdziwienia.
- Nie wątpię, że dogadamy się co do sumy. Nie będzie chyba zbyt wygórowana.
- Nie ma o czym mówić, nie jestem uboga - wyznała otwarcie kobieta. - Ile żądacie?
Tym razem osłupiał Jurna. Conan niezbyt czuły na obrazę nie zareagował dość szybko,
ale zauważył, że Babrak sztywnieje.
- Pani, mylisz się co do mnie! Ja nie jestem...! To znaczy, chciałem powiedzieć...! -
Gniew i zakłopotanie odmalowały się na twarzy młodzieńca, uszlachetniając jej rysy.
- Nie, nie gniewaj się żołnierzu! Uspokój się. Nie ma już mowy o żadnej zapłacie. -
Kobieta, spokojna mimo gwałtownej reakcji Turańczyka, uśmiechnęła się zalotnie. -
Chciałam jedynie zażartować, by cię trochę rozruszać i... byśmy mogli czuć się sobie równi.
Babrak spoglądał na nią niepewnie, lecz Jurna, jak zawsze, przyszedł mu z pomocą.
- Ta tylko żart, nic innego jak nieporozumienie! Sam widzisz, nie tylko piękna, ale
jeszcze rozumna! Masz bezbłędny gust, chłopie! - Kushita zdecydowanie pchnął Babraka na
krzesło, przyniesione przez jednego z posługaczy. - Siadaj i poznajcie się lepiej! Zobaczymy
się pózniej tu lub w naszym zajezdzie. Najserdeczniejsze gratulacje. Bawcie się dobrze oboje!
Wycofawszy się do swego stolika, Conan i Jurna obserwowali, co się dzieje w oberży,
ale wkrótce ich to znudziło. Babrak i jego dama gawędzili z poważnymi minami. Pochylali
się coraz bliżej ku sobie, zapominając o swych napojach. W końcu kobieta wstała i powiodła
młodego Turańczyka przez zasłonięte kotarą z koralików drzwi gdzieś na tyły domu. Nie było
to dla obu przyjaciół niespodzianką.
Przerzucili się teraz na kwas chlebowy, który choć smaczniejszy od kumysu, czynił ich
skołowane głowy mniej skorymi do żartów. Skutki spożycia tak znacznej ilości obu napojów
nie pozwoliły długo na siebie czekać. W miarę zapadania nocy lokal, który przedtem zdawał
się zaciszny, zaczął się ożywiać. Gdzieś na zapleczu rozlegały się typowe dla takich miejsc
dzwięki, pobrzękiwania muzyki, piski kobiet. Zaroiło się od żyjących z wojny mężczyzn,
zarówno Turańczyków jak i Venji, włóczących się po knajpach w poszukiwaniu rozkoszy i
zysku. Przed oczami Jurny i Conana paradował szereg dziwek obojga płci i rozmaitych
specjalności. Natarczywie narzucali się handlarze lotosu, który można było, zależnie od
upodobań, żuć, ssać, wdychać, pić lub wcierać w płytkie nacięcia na skórze. Pewien
szczerzący zęby w uśmiechu kupiec oferował żołnierzom sznury pokurczonych, sczerniałych
ludzkich uszu. Ta niecodzienna ozdoba miała dowodzić, iż nabywca dziarsko sprawiał się
podczas walk w dżungli.
Od większości tych indywiduów Conan i Jurna zdołali opędzić się gestami lub
kopniakami, nie żałując przy tym obelg i wymysłów. Nikt nie odważył się odpowiedzieć
pijanym cudzoziemcom w podobny sposób, gdyż dało się już zauważyć, że są oni
uprzywilejowanymi gośćmi w tej oberży. Respekt budził też zarówno imponujący wzrost obu
wojowników, jak i ich jawne nieokrzesanie. Awanturę wywołał jednak w końcu zupełnie ktoś
inny.
Wśród mężczyzn tłoczących się przy szynkwasie Jurna i Conan rozpoznali Orvada,
olbrzymiego żołnierza z Północy. Udawali, że go nie poznają, bo nie mieli ochoty zabawiać
się tej nocy kosztem jego tępoty. Poza tym Orvad w niemiły sposób przywodził na myśl
służbę i garnizon. Znali prymitywnego olbrzyma od najgorszej strony, ale wściekły ryk
dobiegający z drugiego końca izby stanowił dla nich zaskoczenie.
Dojrzeli szczerzącego gniewnie zęby Orvada. Jego krzaczaste brwi zbiegły się z
wściekłością nad paciorkowatymi oczami, a ogromna dłoń odgarniała potargane czarne
włosy. Trwało to chwilę, po czym olbrzym rzucił się na nieprzyjaciela.
Nieszczęsny sprzedawca uszu, szczupły mężczyzna w średnim wieku, nie miał szans.
Ujrzeli, jak uniesiony ponad głowy tłumu, bezwładny w wielkich rękach napastnika, uderzył
o solidny drewniany podtrzymujący sklepienie filar. Odcięte uszy rozsypały się po podłodze.
Po tym wyczynie Orvad natychmiast stał się centrum wrzeszczącego kłębowiska splecionych
w walce ciał. Wymieniwszy spojrzenia, Conan i Jurna bez słowa rzucili się na pomoc.
Z uprzejmości dla Babraka i jego miłej gospodyni nie dobywali noży. Uchylali się przed
ciosami i osłaniali uniesionymi stołkami jak tarczą. Conan szybko pojął sens mody na
wiklinowe meble. Nie dawało się ich użyć do zadania przeciwnikowi poważnych obrażeń.
Przedzierając się przez plątaninę ciał, miotających się wokół Orvada, Cymmerianin odrzucał
napastników na boki lub tłukł ich kułakami. Drobni Venji nie mieli zamiaru spokojnie czekać
na razy przybysza z Północy. Odskakiwali do tyłu ledwie muśnięci, uchylali się przed
ciosami, nawet próbowali przytrzymać mu ręce. Conan nie był zachwycony taką walką. Zbyt
przypominała ona dziecięcą bitwę na poduszki.
Orvad odnosił większe sukcesy. Ciskał ciałami nieprzyjaciół o ściany i strop. Używał
nieprzytomnych jako maczugi. Prawdę powiedziawszy, systematycznie oczyszczał izbę z
tubylców i właściwie nie była mu potrzebna pomoc towarzyszy broni, niemal równie rosłych
jak on sam. Widząc to Jurna i Conan ponownie wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
Czekało ich o wiele trudniejsze zadanie - uspokojenie rozwścieczonego giganta.
Orvad nigdy nie należał do osób słuchających głosu rozsądku, w tej chwili zaś był od
tego jak najdalszy. Kiedy przyjaciele schwycili go za ramiona, strząsnął z siebie ich ręce
silnymi ciosami łokci. Zatoczyli się pozbawieni tchu, równie bezsilni jak rachityczni Venji. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl