[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zatrzymaj, wykasuj! - jęknęła Megan. Cyberśmieci... musi być jakiś sposób, żeby to zatrzymać.
Zaczęła się zastanawiać, czy któraś z antycyberśmieciowych inicjatyw, popieranych obecnie przez
Zwiadowców, zostanie przyjęta przez Kongres. Problem polega na tym, że lobby śmieciowe jest
bardzo potężne... a poza tym, kiedy tylko rząd pozbywał się jednego, na jego miejscu pojawiało się
inne. W rezultacie jej skrzynka pocztowa i skrzynki niemal wszystkich użytkowników sieci pękały od
niepotrzebnych reklam. Reklama dywanu była przynajmniej względnie nieszkodliwa. Do jej skrzynki
pocztowej trafiały czasem tak denerwujące albo natarczywe listy, że miała ochotę poćwiczyć
kopnięcia na swoim komputerze albo na ludziach przysyłających te reklamy...
Woda się już pewnie gotuje, pomyślała, spoglądając na podpisy na pozostałych kciukach . Nie
ma tu nic ważnego, mogą poczekać.
Nagle w powietrzu rozległa się cicha melodyjka i Megan rozejrzała się zdziwiona. Ktoś
próbował połączyć się z nią, żeby porozmawiać na żywo. O tej porze? - Kto to? - spytała komputer.
- Wiadomość z identyfikacją Jamesa Wintersa - odparł komputer.
- Naprawdę? O, kurczę - powiedziała Megan. - Przyjmij. Po jednej stronie amfiteatru pojawił się
nagle gabinet, nieco schludniejszy niż gabinet jej rodziców. Poranne słońce przeświecało przez
żaluzje okienne i promienie padały na duże biurko stojące na przeciwległej ścianie gabinetu. Za
biurkiem, na którym leżało kilka wydruków, listów i dyskietek, siedział James Winters, dobrze
zbudowany, szeroki w ramionach oficer w służbie Zwiadowcy i przełożony Zwiadowców. Odłożył
dokument, który przeglądał i spojrzał na Megan. Gdyby nie ostrzyżone przy skórze włosy oficera
piechoty morskiej i leniwe oko, w garniturze wyglądałby jak zapracowany biznesmen. I chociaż jego
oczy były okolone siateczką zmarszczek powstałych w wyniku częstego uśmiechania się, to czaiła się
w nich też nieustępliwość, o której większość biznesmenów mogła tylko marzyć.
- Megan? Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam.
- Nie, właśnie przygotowywałam się do wyjścia do szkoły, ale mam jeszcze kilka minut. - Ale
przecież pan to wie, pomyślała, czując przypływ zainteresowania. Winters doskonale znał rozkłady
dnia wszystkich Zwiadowców. Zwiadowcy. Coś się szykuje!
Kiwnął głową, patrząc ponad jej głową. - Niezły krajobraz.
Megan uśmiechnęła się lekko. - Tak, tutaj jest teraz lato. Przynajmniej przez następne sześć
godzin, jeśli można w ogóle mówić o lecie przy osi obrotu nachylonej o jedną trzecią stopnia. Jak
mogę panu pomóc?
Spojrzał na nią poważnym wzrokiem. - Megan, potrzebuję od ciebie pewnych informacji. Twój
profil podaje, że jesteś graczem w Sarxos.
Megan uniosła brwi zdziwiona. - Wpadam tam od czasu do czasu.
- Częściej niż co kilka tygodni?
Myślała przez chwilę. - Tak, raczej tak. Powiedziałabym, że średnio raz na tydzień, chociaż
czasem częściej, jeśli dzieje się coś ciekawego. Ale warto tam też wałęsać się w czasach, kiedy nie
toczy się żadna wojna ani potyczka rodzinna pomiędzy czarownikami. Można spotkać ciekawych
ludzi... Rodrigues świetnie ją zaprojektował. Wydaje się prawdziwsza od pozostałych gier
wirtualnych.
Winters pokiwał głową. - Co słyszałaś o graczach, których wykopano ?
Megan zamrugała oczami, słysząc te słowa. - Chodzi panu o ludzi, którym wykasowano osobistą
sekwencje kodową? O wirusy i sabotowanie charakterów wykorzystywanych w grze, o takie rzeczy?
Tak, słyszałam, że to się zdarza. Pewnie chodzi o wyrównywanie rachunków. Niektórzy traktują to
bardzo serio...
- Ostatnio ktoś taki potraktował grę zbyt serio. W bieżącym roku wykopano dwanaście osób.
To było dla Megan coś nowego. - Jeden na miesiąc... ale w Sarxos jest setki tysięcy graczy. W
porównaniu z tym, dwanaście to niedużo.
- Mnie by się też tak wydawało, gdyby nie fakt, że przez osiem lat poprzedzających ostatnie
półtora roku nie miało miejsca ani jedno wykopanie . Coś się święci i firmy sponsorujące Sarxos
zaczynają się denerwować. Zamknięcie serwera to ostatnia rzecz, na jaką mieliby ochotę.
- Nie wątpię - powiedziała Megan nieco chłodnym tonem. Gracze Sarxos płacili za każdą sesję
albo wykupowali roczny abonament. Tak czy inaczej, w skali roku w grę wchodziły miliony dolarów.
- Cóż, właśnie zdarzyło się wyjątkowo silne wykopanie... - powiedział Winters. - Nie podam ci
jego rzeczywistego nazwiska, ale chodzi o gracza, który posługiwał się postacią Shela Lookbehinda.
- Rany, Shel? - powiedziała Megan, zupełnie zaskoczona.
- Znałaś go?
- Trochę - odpowiedziała Megan. - Natknęłam się na niego kilka razy rok temu, kiedy prowadził
kampanię. Wielu ludzi interesowało się jego utarczkami z Królowymi Mordiri. Wtedy nie istniały
legalne przepisy dotyczące przejmowania czyjegoś terytorium, zanim oficjalnie nie uznano je za
opuszczone. Wszyscy chcieli się przekonać, czy nie zostanie ustanowiony jakiś precedens.
Pojechałam do Talairu, żeby zorientować się w sytuacji. Shel sprawiał wrażenie dobrego gracza i
miłego faceta. A przynajmniej jego postać.
- Cóż, jego postać znajduje się obecnie w stanie zawieszenia, jak się zapewne domyślasz -
powiedział Winters - do czasu, aż jej właściciel nie dostanie nowego hasła. To było najbardziej
ostre wykopanie jeśli chodzi o przemoc fizyczną i dlatego przykuło naszą uwagę. W większości
przypadków, jak sama mówiłaś, wykopania dokonała osoba lub osoby nieznane zarażając system
ofiary Trojanem albo podobnym typem wirusa. Ponadto przynajmniej raz dokonano kradzieży
systemu domowego, co mogło, ale nie musiało być aktem wykopania . Dowody okazały się
niewystarczające, żeby to stwierdzić. Jednak w przypadku Shela, ktoś włamał się do jego
mieszkania, zdemolował je, wykasował mu pamięć operacyjną i właściwie zniszczył cały system.
Megan pokręciła głową. - I nikt nie ma pojęcia, kto to zrobił?
- Policjanci na nic nie natrafili. Liczyłem, że ty mi trochę pomożesz.
- Chce pan, żebym udała się do Sarxos i zadała kilka pytań - powiedziała Megan.
- Nadajesz się do tego zadania. Masz ustaloną pozycję w Sarxos, a to sprzyjająca okoliczność.
Nowa postać, która pojawiłaby się nagle i zaczęła zadawać pytania na temat wykopań , natychmiast
wzbudziłaby zainteresowanie i nieufność. Ale nie będziesz pracować w pojedynkę. Sądzę, że w
świetle ostatnich zdarzeń rozsądnie będzie przydzielić ci kogoś do współpracy. Inny punkt widzenia
może okazać się pomocny... a Sarxos to w końcu potężny obszar. Trzeba sprawdzić wiele miejsc.
Megan w zamyśleniu zagryzła wargę. - Kogoś ze Zwiadowców Zwiadowcy?
- Raczej tak.
Zastanawiała się jeszcze przez chwilę. - Muszę się przyznać, że nie wiem, którzy Zwiadowcy
Zwiadowcy mogą być graczami. Zazwyczaj się o to nie pyta.
- Cóż - powiedział Winters. - Ja znam przynajmniej jednego Zwiadowcę, który ma ustaloną
tożsamość i jest zainteresowany współpracą oraz nie ma nic przeciwko temu, żeby inni Zwiadowcy
dowiedzieli się, że grywa. Znasz Leifa Andersona?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]