[ Pobierz całość w formacie PDF ]
raczej z rezygnacją niż z niedowierzaniem, chociaż naprawdę trudno było jej uwierzyć w to, co
właśnie zobaczyła. Dwie karty przedstawiające nadciągające burze i mężczyzna w kufrze. To nie
mógł być przypadek. Prawdopodobieństwo, że te trzy karty ukażą się razem, było astronomicznie
znikome.
Kiedy wyciągała czwartą i ostatnią kartę, Kartę Przepowiedni, podszedł do niej pan Boots.
Stanął obok niej, otrząsnął się i zadrżał.
Co o tym myślisz, panie Boots? Czy mam odwrócić tę kartę i przekonać się, co mi powie,
czy też powinnam na tym skończyć? W końcu, sam rozumiesz, mogłabym pojechać na Florydę
i zapomnieć o tym wszystkim.
Pan Boots przekrzywił głowę, nastawił ucho. Następnie warknął, tylko jeden raz. Rzadko
warczał, nawet na listonosza.
I co to ma znaczyć? Powinnam odkryć tę kartę? Warknij jeszcze raz, jeśli tak, albo dwa
razy jeśli nie.
Pan Boots wbił w nią psie spojrzenie, ale nie warknął już ani razu.
W porządku, rozumiem. Sama muszę zdecydować, tak jak powiedział Gerry.
Mocno zaciągnęła się papierosem i wypuściła nosem dym. Następnie zacisnęła powieki
i odwróciła kartę. Kiedy znów otworzyła oczy, wpatrywała się w Le Cocher Sans Coeur.
Przedstawiała zaprzężoną w konie karetę mknącą po wiejskiej drodze. W karocy siedziały trzy
osoby, dwóch mężczyzn i kobieta; wszyscy byli weseli, roześmiani. Jednak woznica, który
siedział wysoko na kozle, był przebity włócznią. Włócznia przeszyła jego ciało na wylot, a na jej
ostrzu tkwiło jego serce.
Kareta toczyła się po drodze, a konie wciąż nie wiedziały, że woznica jest martwy. Znak przy
drodze oznajmiał: Katastrofa, 3 mile .
Co to miało znaczyć? Aha& Zginie mężczyzna, prowadzący pojazd, ale ten pojazd nadal
będzie jechał, ku radości dwóch mężczyzn i kobiety.
Zanim odłożyła kartę na stolik, jeszcze długo się w nią wpatrywała. Pan Boots pisnął
i potrząsnął łbem.
Masz rację, panie Boots, to bardzo zła wiadomość. Największy problem polega jednak na
tym, że nie wiem, co z nią zrobić.
Steve wpada w złość
Nadjeżdżająca furgonetka zwolniła, skręciła w lewo i wreszcie się zatrzymała. Było zbyt
ciemno, żeby dostrzec twarz kierowcy, jednak z łatwością zauważyli, że z boku auta jest
wymalowane roześmiane drzewo z powyrywanymi liśćmi i białym napisem Waterbury Tree
Surgeons.
Wyłącz silnik powiedział Steve. Z kabury pod ramieniem wyciągnął broń i otworzył
drzwiczki tahoe. Doreen wyskoczyła na śnieg. Osłaniaj mnie rzucił Steve.
Pochylił się i pobiegł w kierunku tylnej części furgonetki. Następnie zmienił kierunek
i szybko znalazł się przy drzwiach kierowcy. Uniósł pistolet i wycelował prosto w jego głowę.
Policja! krzyknął. Wysiadaj z rękami nad głową. Nastąpiła chwila zupełnej ciszy. Steve
popatrzył na Doreen, która przykucnęła za otwartymi drzwiczkami. Właśnie miał krzyknąć
jeszcze raz, kiedy drzwi furgonetki otworzyły się.
Wysiadaj z samochodu, powoli, bardzo powoli! zawołał do kierowcy. Trzymaj ręce
przed sobą, tak żebym je widział.
Drzwi otworzyły się jeszcze szerzej i ukazał się w nich potężnej postury mężczyzna
w obszernej niebieskiej wiatrówce, z obiema rękami uniesionymi w górę. Na głowie miał
brązową futrzaną czapkę z nausznikami, a na szyi szeroki szal, zasłaniający większość jego
twarzy.
Wysiadam powiedział zaskakująco wysokim głosem.
Połóż się na ziemi zażądał Steve.
Co?
Słyszałeś! Padnij!
Ale tu jest śnieg zauważył mężczyzna żałosnym głosem.
Padnij!
Mężczyzna opadł na jedno kolano, pózniej na drugie i wreszcie niechętnie rozłożył się na
śniegu, z szeroko rozrzuconymi rękami i nogami. Znieg był gruby i nieszczęśnik prawie do
połowy się w nim zagłębił. Wypluł z ust trochę śniegu i zaczął narzekać:
Odmrożę sobie jaja! Co ja niby takiego zrobiłem?
Doreen wyszła zza drzwiczek wozu i wycelowała w lezącego z pistoletu, a tymczasem Steve
szybko przetrząsnął jego ubranie, szukając broni. Właściwie nic nie znalazł. Z kieszeni wyciągnął
jedynie scyzoryk armii szwajcarskiej, do połowy opróżnioną paczkę gumy do żucia, złamany
długopis, dwie czekoladki M&Ms oraz metalowy przedmiot wyglądający jak mała część do
samochodu.
W tylnej kieszeni dżinsów znalazł zniszczony portfel. Zawierał prawo jazdy z Connecticut,
wystawione na nazwisko William Kenneth Hain, zamieszkałego w tymże stanie w miejscowości
Plainville, przy Pequabuck Road numer 566. W portfelu znajdowała się także karta kredytowa
z tłustymi odciskami paluchów, czterdzieści siedem dolarów, fotografia pulchnej dziewczynki
z pieprzykiem na policzku oraz zielony kondom, który tkwił w tym portfelu już tak długo, że
pozostawił na skórze wyrazny okrągły odcisk.
William Kenneth Hain to ty?
Tak, proszę pana.
Połóż lewą rękę na plecach, William.
Mężczyzna wykonał polecenie i Steve zapiął mu na ręce kajdanki.
Teraz prawa ręka.
Czy mogę już wstać?
Jasne, teraz już możesz.
Steve pomógł mu się podnieść. Następnie zerwał mu z twarzy szal i oświetlił ją latarką. Miał
jasnoniebieskie, blisko osadzone oczy i krzaczaste jasne rzęsy oraz haczykowaty nos. Był
starannie ogolony, jednak na twarzy miał kilka zadrapań, a jego skóra była szorstka, jakby golił
się tępą maszynką.
O co chodzi? zapytał swoim wysokim głosem.
Williamie Kennecie Hain, aresztuję pana pod zarzutem popełnienia morderstwa na pani
Ellen Mitchelson. Ma pan prawo zachować milczenie&
Morderstwa? Co jest grane? Sugeruje pan, że kogoś zabiłem?
& ale wszystko, co pan powie, zostanie&
Nikogo nie zabiłem! Skąd to panu w ogóle przyszło do głowy? Właśnie mnie pan
przeszukał. Myśli pan, że zamordowałem kogoś tym marnym scyzorykiem? Duże ostrze
odłamało się już kilka lat temu.
Zamknij się, człowieku! Muszę cię poinformować o twoich prawach.
Ale ja jestem niewinny. Nic nie zrobiłem.
Pózniej mi to powiesz, dobrze? Masz karabin, strzelbę?
Nie, proszę pana. Kiedyś miałem wiatrówkę, ale ktoś mi ją zwędził.
Jakąś broń palną? Może pistolet?
Nie.
Czy to twoja furgonetka?
Jasne, że moja. Dlaczego?
Zechcesz mi powiedzieć, gdzie są jej dokumenty? Ubezpieczenie, dowód rejestracyjny
i tym podobne.
Zgubiłem je. Nie mam jeszcze duplikatów.
Prawda jest taka, że ukradłeś ten pojazd w Middletown Auto Spares. Miał zostać rozebrany
na części, ale ty wcześniej go zabrałeś.
W porządku, przyznaję, tak było. Ale to jeszcze nie znaczy, że kogoś zabiłem, prawda?
Wsiadaj do naszego samochodu rozkazał Steve. Zabieramy cię. Doreen, zatelefonuj do
centrali i poproś, żeby przysłano ekipę techników do furgonetki pana Haina i do jego domu.
Zadzwoń także do posterunkowego MacCormacka w Canaan i powiedz mu, że mamy
podejrzanego.
Ja mam zwierzątka! zaprotestował William Hain. Nie mogę ich zostawić.
Masz na myśli pokój pełen tych śmierdzących stworów?
Tam jest między innymi bardzo rzadki pająk hobo w czerwone paski! Mam bardzo cenne
okazy.
Cóż, Williamie, jeśli mówisz prawdę i nikogo nie zabiłeś, wrócisz do swoich pupilków,
zanim spostrzegą, że cię nie ma.
Nikogo nie zabiłem, przysięgam!
Steve podprowadził go do wozu i posadził na tylnym siedzeniu.
Mam nadzieję, że nie sprawisz mi kłopotu, co?
A ja mam nadzieję, że nie pozwoli pan, żeby moje zwierzątka były głodne. Wiem, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]