[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ale ona nie chciała słuchać, więc równie dobrze mogłam sobie darować.
Cokolwiek byśmy teraz nie powiedzieli, podsyciłoby tylko jej przekonanie, że chcemy
ją skrzywdzić.
 Powinniście przyjść dzisiaj na koncert gospel i pośpiewać, żeby oczyścić umysły
ze złych intencji  podsumowała, zatrzaskując za nami drzwi.
 A mnie się wydawało, że Helen to twardy orzech do zgryzienia  mruknęłam. 
Wszystko dlatego, że nie spotkałam wcześniej Annie Gibson.
Lunch zjedliśmy w McDonaldzie, co było wyraznym sygnałem, jak bardzo
upadliśmy na duchu. Rodzice tak często karmili nas w dzieciństwie fast-foodami, że
teraz ledwie znosiliśmy ich zapach. Gdy mieszkałam jeszcze z obojgiem rodziców w
Memphis, mieliśmy gosposię, którą bardzo lubiłam. Nazywała się Marilyn Coachman i
była surową Murzynką, której nikt nie ważył się odpyskować lub jej nie posłuchać.
Odeszła, jak tylko zorientowała się, że moja matka bierze narkotyki. Ciekawe, gdzie
jest teraz.
Popatrzyłam na frytki w zatłuszczonym kartoniku i odsunęłam je od siebie.
Marilyn wspaniale gotowała.
 Musimy zjeść jakieś warzywa  powiedziałam.
 Ziemniaki to też warzywa  zauważył Tolliver.  A keczup robi się z pomidorów.
Wiem, że technicznie rzecz biorąc to owoce, ale dla mnie to zawsze warzywa.
 Bardzo śmieszne. Mówię serio. Wiesz, że powinnam unikać takich świństw.
Musimy poszukać dla siebie domu. Nauczę się gotować.
 Poważnie?  Jak najbardziej.
 Chcesz kupić dom?
 Rozmawialiśmy o tym.
 Tak, ale nie sądziłem& Mówiłaś poważnie?  Jak najbardziej.  Poczułam się
głęboko urażona.  Ale ty najwidoczniej nie.
Tolliver odłożył Big Maca, wycierając palce w serwetkę. Obok nas przeszła
kobieta niosąca na ręku dziecko. W drugiej trzymała tacę z jedzeniem i napojami. Tuż
za nią podążał chłopiec, może pięcioletni. Postawiła tacę na stoliku obok, posadziła
dzieci i zaczęła rozkładać jedzenie. Wyglądała na
znękaną. Pomimo chłodu miała na sobie tylko koszulkę bez rękawów. Co chwilę
poprawiała zsuwające się ramiączka stanika.
Uwaga Tollivera skupiała się na mnie.
 Nadal myślisz o Dallas?
 Lub okolicy. Moglibyśmy znalezć jakiś mały domek, może w Longview albo
bliżej. Gdzieś na północ od Dallas. Mieszkalibyśmy nawet bardziej w centrum, niż w
przypadku Atlanty.
Patrzył mi prosto w oczy.
 Mariella i Grace mieszkają niedaleko Dallas  zauważył.
 Może kiedyś zmienią o nas zdanie.
 Może. Nie warto tłuc głową w mur.
 Pewnego dnia zrozumieją.
 Myślisz, że ci ludzie pozwolą nam je widywać?
Mariella i Grace mieszkały z siostrą mojego ojczyma i jej mężem. Ciotka Tollivera
nigdy nie interesowała się mną, Cameron, ani nawet własnymi bratankami. Ale kiedy
nadszedł koniec, gdy po porwaniu Cameron pracownicy socjalni dowiedzieli się, w
jakich żyjemy warunkach, zostałam oddana do rodziny zastępczej, zaś Tolliver
zamieszkał z bratem. Wśród rozgłosu, zaprzeczając, jakoby wiedzieli, jak nisko
stoczyła się moja matka, ciotka Iona i Hank rzucili się, by ratować biedną Mariellę i
maleńką Grace.
Po dwóch miesiącach pod jej dachem nasze siostrzyczki, które zawsze
postrzegały nas jako wybawicieli i obrońców, zaczęły reagować, jakbyśmy byli
trędowaci.
Najbardziej wstrząsające z przykrych wspomnień tamtego okresu, to obraz Grace
krzyczącej:  Nie chcę cię więcej widzieć!
 To nie ich wina  powtórzyłam po raz tysięczny, siedząc w krzyczącym
podstawowymi kolorami lokalu wypełnionym smrodem frytury.  Kochały nas.
Tolliver przytaknął  tak jak zawsze.
 Iona i Hawk przekonali je, że ponosimy odpowiedzialność za to, jak wyglądał
nasz dom  powiedział.
 O ile można to nazwać domem  dodałam z goryczą, której mur odgradzał mnie
od innych ludzi.
 Ona już nie żyje  rzekł bardzo cicho.  On może też.
 Wiem, wiem, przepraszam.  Machnęłam ręką, chcąc rozproszyć nawracający
gniew.  Nie tracę nadziei, że dziewczynki kiedyś dorosną i inaczej na to spojrzą.
 Nigdy już nie będzie tak samo.  Tolliver był moim prorokiem. Zawsze mówił na
głos to, o czym ja bałam się nawet pomyśleć. I miał rację.
 Pewnie nie. Ale kiedyś będą potrzebowały brata lub siostry, a wtedy zwrócą się
do nas.
Wrócił do jedzenia.
 Czasami mam nadzieję, że nigdy  powiedział cicho, a ja nie mogłam znalezć na
to żadnej odpowiedzi.
Wiedziałam, co ma na myśli. Nie mieliśmy nikogo poza sobą. Nikogo, kim
moglibyśmy się opiekować. Tylko siebie. Po latach ukrywania przed ludzmi rys na
obrazku naszej rodziny, troska tylko o jedną osobę wydawała się w porównaniu z
tamtym czymś prostym. Czasami może czuliśmy nawet ulgę.
Przy stoliku pojawił się Hollis z torbą jedzenia w ręku.
 Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? Miałem zjeść w aucie, ale zauważyłem, że
tu siedzicie. Wyglądacie na przygnębionych.
Mój brat spojrzał na niego nieprzychylnie. Hollis był na służbie. Zwietnie
prezentował się w mundurze. Uśmiechnęłam się, pochylając głowę nad resztkami
jedzenia.
 Chcielibyśmy wyjechać, ale nie możemy, zanim szeryf nie pomacha nam na do
widzenia  powiedział Tolliver ironicznie.
 Jak było w domu pogrzebowym?  Hollis rozsądnie zignorował tę uwagę.
Powiedziałam, że Helen musiała znać zabójcę, ufała mu, czyli nic nowego. W jej
domu było czysto, na tyle, jak czysto może być na miejscu brutalnej zbrodni. Nikt się
nie włamał, nikt nie przeszukiwał rzeczy.
 Ten ktoś miał długie rękawy. Nie mundur.
 Tylko tyle?
 Nie, odesłałam jeszcze duszę Helen do nieba , chciałam powiedzieć, ale
jest wiele rzeczy, których lepiej nie mówić, a ta była jedną z nich.
 Hollis& Słyszałam, że Helen sądownie pozbyła się z domu męża, Jaya, to
prawda?
 Tak, Jay był pijakiem, podobnie jak Helen, przynajmniej wtedy. Na nasz ślub [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl