[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Naprawdę? Jak to?
- Gdyby chciała, mogłaby wyjechać nawet jutro.
- Chyba żartujesz! Jakżeby mogła nie wziąć udziału w przyjęciu urodzinowym, które zaplanowano i przygotowano z
takim wysiłkiem? Zresztą powiedziała mi, że nie ma pieniędzy, by wyjechać wcześniej.
- Podoba ci się Daniel, prawda? Nie, nie wmawiaj mi, że to bzdura. Wiem, kiedy mężczyzna robi na tobie wrażenie.
Ale wybij go sobie z głowy. Jest zajęty wyłącznie Decimą.
- Ja... - zaczęła Rachel, lecz Rohan nie słuchał.
- Myślisz, że nie zauważyłem, co ich łączy, gdy tylko przyjechałem do Ruthven? - przerwał jej. - Aż biło w oczy, że
pragnie Decimy, i próbował wszelkich sztuczek, by z nim wyjechała. - Głos mu lekko drżał. Aby ukryć brak panowania nad
sobą, sięgnął po karafkę i niezgrabnie nalał sobie jeszcze trochę wina do kieliszka. Ale ręka mu się zatrzęsła i rozlał trunek,
który utworzył małe, ciemnoczerwone plamy na białym obrusie. - Powiedziałem Charlesowi - odezwał się po chwili - ale mi
nie uwierzył. Wyobrażasz sobie? Dziś rano, gdy cię zostawiłem na plaży, widziałem, jak Decima wślizguje się do pokoju
Daniela, żeby poczekać, aż wróci z łodzi, i dobrze wiem, na co czekała. Poszedłem do Charlesa i powiedziałem mu, że...
- Nie miałeś prawa się w to mieszać, Rohanie. To nie twoja sprawa - przerwała ostro Rachel.
- Przecież Charles jest moim kuzynem.
- To nie ma nic do rzeczy. Nie masz prawa wtykać nosa w nie swoje sprawy.
- Boże wielki! - krzyknął Rohan, odstawiając kieliszek z takim trzaskiem, że delikatna nóżka niemal zadrżała. - Nie
pouczaj mnie! Nie wchodz na ambonę i nie głoś mi purytańskich kazań o tym, co powinienem robić, a czego nie! Co ty w
ogóle wiesz o życiu? Nigdy się nie zakochałaś, nigdy nie poszłaś z nikim do łóżka, nigdy...
- Ale to wcale nie znaczy, że masz zakradać się do Charlesa i donosić, że przyjaciel usiłuje uwieść mu żonę. Na miły
Bóg, jeśli Charles sam nie widzi, iż jego gość zachowuje się niegodnie, to zasługuje na to, by tak się z nim obejść. Nic
dziwnego, że nie był zachwycony twoją gorliwością.
- Skoro wiedział, że Daniel usiłuje uwieść Decimę, dlaczego nie wyrzucił go z Ruthven? A poza tym w ogóle nie
- 44 -
przyjął do wiadomości tego, co mu o nich opowiedziałem! Jest tak próżny, tak niewiarygodnie nadęty i zarozumiały, że
absolutnie nie wierzy, by Decima w ogóle mogła go zdradzić. I cały czas nalega, by Careyowie zostali w Ruthven!
- Więc albo jest głupcem, albo ma jakieś swoje powody, by ich tu zatrzymywać.
- Jakie powody? - dopytywał się Rohan. - Podaj mi choć jeden, dla którego chciałby tolerować pod swoim dachem
kochanka żony!
- Decima twierdzi, że nie są kochankami.
- Jeśli nawet, to nie z powodu cnotliwości Daniela!
- Skąd wiesz?
Wbił w nią wzrok.
- Obserwowałem ich.
- Dokładniej mówiąc, szpiegowałeś, tak?
- Ależ...
- Na miłość boską, Rohanie, co ty do diabła kombinujesz? Mianowałeś się prywatnym detektywem Charlesa?
Stawiając sprawę jasno, cóż cię to obchodzi, czy Decima śpi z Danielem, czy nie?
Rohan wstał tak gwałtownie, że krzesło, na którym siedział, przewróciło się na podłogę.
- Z tego widzę - rzekł, kierując się w stronę drzwi - że kompletnie nie orientujesz się w sytuacji.
Dała mu trzydzieści sekund na opanowanie się, po czym poszła za nim do małego saloniku na końcu holu. Rohan stał
obok płonącego kominka, a w rękach obracał rzezbiony nóż z kości słoniowej, który najwyrazniej w podnieceniu wziął z
biurka. Miał on kształt kła; górną część stanowiła pochwa, natomiast dolna część kła była rękojeścią, w której osadzono
ostrze. Rachel nigdy przedtem nie widziała tego cacka.
- Skąd to masz?
- Rebecca kupiła w Edynburgu tuż przed przyjazdem do Ruthven. - Gwałtownie odłożył nóż, a Rachel zauważyła, że
na kościanej powierzchni znajdują się chińskie figurki, zaprojektowane i wyrzezbione z wielkim mistrzostwem.
Podniosła go powoli.
- Chciałbym znać odpowiedz na dwa pytania - odezwał się nagle Rohan. - Po pierwsze, dlaczego Charles toleruje
zachowanie Daniela, a nawet usilnie zachęca Careyów do pozostania, po drugie, z jakiego powodu Decima tu ugrzęzła, choć
miała możliwości i środki, by się stąd wynieść już wcześniej?
- Ruthven to jej dom, Rohanie. Dlaczego miałaby dać się stąd wypędzić? - Machinalnie wysunęła kieł i przeciągnęła
wskazującym palcem po krawędzi ostrza. - Boże, ależ to ostre! Takim sztyletem można by odciąć kawał Szkocji. - Zaczęła
ssać palec, na którym pojawiła się już cienka, czerwona kreska, i odłożyła nóż na stół.
- Hm - ciągnął Rohan - jeśli Decimę rzeczywiście tak wykańcza nerwowo związek z Danielem czy z Charlesem albo
z nimi oboma, to po co tu siedzi? Czyż nie powinna raczej uciec stąd jak najdalej?
- Ale jakie ma szanse ucieczki?
- Daniel...
- Daniel nie jest idiotą i na pewno nie chciałby się aż tak bardzo angażować.
- Skąd wiesz? - spytał Rohan. - Prawie go nie znasz. Skąd ta pewność, co by zrobił, a co nie?
Nóż tworzył zaledwie białą plamę na wypolerowanym blacie stołu. Rachel znowu podniosła go bez zastanowienia,
gładząc palcami chłodną powierzchnię. Wszystko, co powiedział Rohan, było prawdą. Cóż ona wie o Danielu? Skąd może
- 45 -
mieć pewność, że Daniel nie poprosił Decimy, by z nim wyjechała, a potem, gdy spotkał się z odmową, nie okazał
zainteresowania Rachel pragnąc wzbudzić zazdrość kobiety, na której mu naprawdę zależy? Czyż to nie oczywiste, że scena
w sterówce miała nakłonić Decimę, żeby ponownie przemyślała swe uczucia wobec Daniela? Najwyrazniej był to udany
manewr, gdyż tego samego wieczoru w Ruthven Decima przyszła do Rachel, by ją nastawić przeciw Danielowi, chcąc
odzyskać go dla siebie.
Decima, obdarzona pieniędzmi, urodą i pełną gracji dystynkcją... Tak łatwo wyobrazić ją sobie z Danielem, pasuje
do niej dużo lepiej niż Charles. Wygląda na to, że Decima prowadzi jakąś grę, której finałem ma być wspólny wyjazd z
Danielem.
- Rachel, czy coś się stało? Strasznie zbladłaś.
Decima zawsze otrzymywała to, czego pragnęła. Aatwo jest żyć takim ludziom, obsypywanym komplementami,
otaczanym względami i podziwem. Daniel jest w jej oczach jeszcze jednym wielbicielem, jeszcze jednym nazwiskiem na
długiej liście mężczyzn, których miała u stóp. Potrzebowała go jako środka do sobie tylko wiadomego celu. Jako mężczyzna
nic ją nie obchodził.
Ale obchodził Rachel.
- Nie - odparła. - Nic mi nie jest.
- Czy Daniel...
- Nie chcę już więcej mówić o Danielu. - Nóż wysunął się jej z rąk i z brzękiem upadł na stół. - Chyba pójdę
wcześniej spać. Głowa jeszcze bardziej mnie rozbolała.
- Gdybyś potrzebowała aspiryny...
- Nie, dziękuję, Decima już mi dała. Dobranoc Rohanie.
- Dobranoc - odparł powoli.
Rachel wiedziała, że szare oczy przyjaciela czujnie ją obserwują. Rohan zauważył rejteradę dziewczyny i z jej
zachowania wyciągnął własne wnioski. We wszystkim dopatrywał się Bóg wie czego.
Rachel szybkim krokiem przeszła przez hol, znajdując drogę prawie po omacku i wspięła się po schodach. W
samotności swego pokoju doznała wreszcie uczucia ulgi.
Obudziła się nagle tuż po północy. Wiatr znowu szumiał za oknami i szeleścił w klonach, a deszcz lekko, jakby
ukradkiem, stukał o szyby. Było ciemno choć oko wykol. Widziała tylko świecącą tarczę małego, podróżnego budzika i białą
poszwę na kołdrze.
Uniosła się nasłuchując.
W domu panowała cisza, a jednak coś Rachel zbudziło. Może jeszcze śniła i pomyliła jawę ze snem.
Dalej nasłuchiwała, lecz nie dochodził żaden dzwięk. Po chwili wysunęła się z łóżka i nie zapalając lampy podeszła do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl