[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wczoraj wróciłam ze Stradfordu. Przyjedz, naucz ich grać Szekspira! Jadłam ostrygi.
Bez ciebie. To okropne! Pozwól mi wrócić, mój drogi tyranie. Siedzę tu już pół roku jak na
zesłaniu. Jesteś wyrodny. Szkoci są oschli i żaden mi się nie podoba. wiczę po osiem
godzin dziennie. Poznałam Brittena. Byłam na festiwalu muzycznym w Aldeburgh.
Fantazja! Po powrocie zagram Ci Brittena. Kocham cię. Ucałuj moją drogą Teresę. Twoja
Ewa."
Gordon odczytał ten list Teresie na głos.
- Drogą Teresę - powtórzyła wzruszona stara panna, rozpłakała się i wybiegła z pokoju.
Po chwili wróciła i oświadczyła stanowczym tonem:
- To grzech wysyłać dziecko na tyle czasu. Samą, bez opieki. Jak pan do niej nie
pojedzie, to ja pojadę! A jeśli inaczej się nie da, pójdę pieszo! Zobaczy pan.
W następnym liście Ewa pisała:
"Najdroższy, chyba skrócę pobyt w Londynie. Tęsknię. Okropnie chciałabym już wrócić
do domu. Czuję się tu wprawdzie lepiej niż w Edynburgu. Ubawiły mnie pomniki
Cromwella i króla. Pierwszy ściął głowę drugiemu, a teraz stoją naprzeciwko siebie w
największej zgodzie. Zdawało mi się nawet, że jeden z nich wymówił słowo "sorry", Tak
wygląda historia po angielsku. Miałam recital w naszej ambasadzie. Grałam Chopina
BalladÄ™ g-moll i FantazjÄ™ f-moll, Rondo brillant Webera, SonatÄ™ fortepianowÄ… Bartoka, a
na bis - Etiudę As-molt Moszkowskiego. Czy mam się pochwalić? Nie, to nie byłoby w
stylu Gordonów! Wśród zaproszonych gości spotkałam Leopolda Stokowskiego.
Wspominał obiad u nas i zrazy z kaszą. Utkwiła mu też w pamięci nasza przejażdżka do
Obór, gdzie po raz pierwszy słyszał śpiew słowików w plenerze. Dziwne, prawda? Ma
zamiar znowu przyjechać do Polski. Zaproponował mi, żebym zagrała z nim koncert
Menottiego. Nie wiem, czy mam to traktować poważnie. A może była to po prostu
galanteria starszego pana? Pomyśl, że mógłbyś być jego synem. A ty ciągle chcesz
imponować mi swoim wiekiem. Skoro już o tym mowa, mogę Ci zakomunikować, że
zakochał się we mnie pewien niemłody, ale utytułowany fotograf. Czuję się jak
księżniczka. Przyjedz do mnie. Chociaż na tydzień. Całuję mocno mather Teresę. A
ciebie sto razy mocniej."
Podczas ferii letnich Gordon wystarał się o paszport, dostał trochę dewiz i poleciał do
Londynu.
Na lotnisku czekała na niego Ewa, radca ambasady, korespondent PAP'a oraz
przedstawiciel BBC, który zaproponował mu od razu dobrze płatną audycję.
Gordon nie widział Ewy od ośmiu miesięcy. Bardzo wydoroślała, wyładniała. Miała już
dwadzieścia dwa lata. Ale najbardziej zachwycało Gordona to, że mówiła pięknie po
angielsku, lepiej niż on, który od dziecka pielęgnował pieczołowicie język swoich
przodków, a wychował się na Dickensie i Szekspirze. Miała ujmujący sposób bycia,
prostotę, swobodę, a nawet pewność siebie, której zawsze brakło Gordonowi. Po
każdym przedstawieniu odczuwał niedosyt, aplauz widowni nie dawał mu pełnego
zadowolenia.
Powiedział do Ewy:
- Zazdroszczę ci. Jeśli już musi się być odtwórcą, trzeba być muzykiem. Sztuka aktorska
jest ograniczona.
W powrotnej drodze do Warszawy zatrzymali się w Paryżu. Gordon oprowadzał Ewę po
mieście według swojej marszruty sprzed lat. Cieszył się, gdy dziewczynę zachwycały te
same place, ulice i zabytki, które na nim wywarły wrażenie w czasach młodości.
Mieszkali w maÅ‚ym hoteliku na rue St. André des Arts, w sercu dzielnicy Å‚aciÅ„skiej. Do
muzeów Ewa chodziła sama, ale za to razem pili wino w piwnicach Epernay, dokąd ich
zawiózł jeden z przyjaciół Gordona, a po drodze zatrzymali się w Barbizon, gdzie
zwiedzili pracownię Celnika Rousseau i Milleta. Wieczorami chodzili do teatrów lub na
koncerty. Potem do póznej nocy przesiadywali na tarasach Café du Dome i La Coupole,
chociaż Montparnasse nie był już tym, czym dawniej. Tutaj Gordon odczuł najbardziej
przemijanie czasu. Wspominał swoich starych przyjaciół - Fujitę, van Dongena, modelkę
Kiki. Opowiadał Ewie o swoich młodych latach, o wyblakłych cieniach przeszłości. Ewa
słuchała go z roztargnieniem i nie wiedzieć czemu w kącikach jej oczu pojawiały się łzy.
Kiedy Gordon dostrzegał je ze zdziwieniem i niepokojem, Ewa powtarzała zawsze to
samo:
- Nie dziw się, proszę. Jestem taka szczęśliwa!
8
Jest rok 1964. Gordon siedzi na ławce w Aazienkach i w filmowym skrócie przebiega
myślą dzieje swojego życia. Minęła już godzina, odkąd wyszedł z bufetu teatralnego.
Aktorzy przez jakiÅ› czas plotkowali na jego temat.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]