[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To jest polecenie lekarza - rzekł stanowczo, a potem musnął ustami jej włosy. - Jesteś
zbyt cenna, żeby cię stracić.
Nie była w stanie wydobyć z siebie słowa. Kiedy odgłos jego kroków ucichł w oddali,
ukryła twarz w dłoniach i zaczęła żałośnie płakać.
ROZDZIAA SZÓSTY
- Ma pani podwyższone ciśnienie - powiedziała Rowan. - Znów się pani przemęcza,
prawda?
- Ależ nie - zaprotestowała Ishbel. - Zgodnie z pani zaleceniem wcale się nie
przemęczam. Większość obowiązków gospodarczych zrzuciłam na barki Jima.
- %7łeby móc biegać po Fort William w poszukiwaniu tapet do pokoju dziecinnego i
śpioszków?
- Ależ skąd!
Rowan obrzuciła ją surowym spojrzeniem.
- Widziano paniÄ…, moja droga.
Ishbel lekko się skrzywiła.
- To pani Ross, prawda? Ta wścibska...
- Nie, dowiedziałam się o tym od Ellie - odparła Rowan ze śmiechem. - Pojechała do Fort
William, żeby kupić sobie suknię na czwartkowy festyn, i przypadkiem panią tam zobaczyła.
- Wstąpiłam tylko do paru sklepów, pani doktor...
- W ogóle nie powinna pani była jechać do Fort William. Przecież to już ósmy miesiąc
ciąży i pierwsze dziecko...
- Tak, wiem, już mi to pani mówiła.
- Więc dlaczego mnie pani nie słucha? - spytała Rowan z irytacją. - Ostrzegam panią,
że jeśli ciśnienie nadal będzie skakało, zatrzymam panią w szpitalu. I wcale nie żartuję. Jeśli
dowiem się, że znów była pani w Fort William, to po prostu panią unieruchomię!
Ishbel kiwnęła głową i z głośnym westchnieniem wyszła z gabinetu. Rowan pomyślała
z uśmiechem, że na miejscu Ishbel pewnie zachowywałaby się tak samo. Jednakże dla
spokoju własnego sumienia wolała, by przez następne kilka tygodni pacjentka przestrzegała
jej zaleceń.
- Czy z Ishbel wszystko w porządku? - spytał Ewan, stając w drzwiach. - Wyszła stąd w
dość ponurym nastroju.
- Trochę podcięłam jej skrzydła - zachichotała Rowan. - Jest w świetnej formie,
naprawdę - dodała, widząc, że Ewan unosi pytająco brwi. - Ma tylko nieco podwyższone
ciśnienie.
- Widzę, że wciągnęłaś się w tę sprawę, prawda?
- Wiem, że nie powinnam, ale Ishbel z taką radością przyjęła wiadomość o ciąży, że
chciałabym, aby wszystko poszło jak najlepiej.
- Czy wciąż nie możesz jej namówić do porodu w Riochan?
- Nie - pokręciła głową - ale nadal nad tym pracuję.
- Tylko ty jedna możesz ją do tego nakłonić. Jesteś najbardziej przewrotną kobietą, jaką
znam.
Kiedy się odwrócił, chcąc wyjść, pokazała mu język.
- Dobrze wiem, co robisz, Rowan - oznajmił, nie patrząc na nią. - Zachowujesz się
okropnie infantylnie!
Usłyszał za plecami głośny wybuch śmiechu. Kiedy wszedł do poczekalni, jego pogodny
nastrój prysł, bo znalazł się w samym środku burzliwej wymiany zdań.
- Co tu się dzieje, Ellie? - spytał, widząc jej zaczerwienione policzki i rozwścieczoną
twarz Aleca Mackenziego.
- Próbuję mu wytłumaczyć, że skoro nie chce iść do doktor Rowan, to na wizytę u
ciebie musi zaczekać aż do środy.
- O co chodzi, Alec?
- Nie życzę sobie, żeby ta kobieta leczyła mnie i moją rodzinę - wyjaśnił, patrząc na
Ewana wojowniczo.
Ewan zmarszczył brwi.
- Ellie, poproÅ› tu doktor Rowan.
- Ale ona jest już spózniona na poranne wizyty...
- Natychmiast, Ellie.
Przez poczekalnię przebiegł szmer cichych uwag pacjentów.
- Mam pełne prawo wybrać sobie lekarza - oświadczył Alec, szarpiąc nerwowo
kołnierz swej koszuli.
- To prawda - przyznał Ewan bezbarwnym głosem.
- Nikt nie może mnie zmusić, żebym leczył się u tej kobiety - ciągnął buńczucznie. Na
widok Rowan nagle zamilkł.
- Co się stało? - spytała, patrząc na nich zdezorientowana.
- W porządku, Alec - rzekł Ewan z pozornym spokojem. - Chcę, żebyś...
żebyście wszyscy państwo - dodał, rozglądając się po poczekalni - uważnie mnie wysłuchali.
 Ta kobieta" posiada imię oraz nazwisko, Alec. I masz się do niej zwracać  doktor Rowan"
albo  doktor Sinclair". Zrozumiałeś?
Alec wyraznie poczerwieniał, lecz posłusznie kiwnął głową.
- Doktor Rowan popełniła błąd, zawiadamiając inspektora - ciągnął Ewan - ale
kierowała się najlepszymi intencjami.
- Przez nią straciłem pracę!
- Przez kogo?
- Przez doktor Rowan - wymamrotał Alec.
- Nie powinieneś zapominać, że doktor Rowan zapewne uratowała ci życie. Jeśli nie
chcesz być jej pacjentem, to twoje prawo, ale myślę, że dużo tracisz. Ja bez chwili wahania
powierzyłbym doktor Rowan swoje życie.
Alec zamierzał coś powiedzieć, lecz najwyrazniej zmienił zdanie i wybiegł z przychodni,
trzaskając drzwiami. Oszołomieni pacjenci patrzyli za nim w milczeniu.
- Przez resztę dnia będą mieli o czym rozmawiać - zachichotał Ewan, wchodząc za
Rowan do jej gabinetu.
- Czy mówiłeś poważnie, że powierzyłbyś mi swoje życie?
- Nie powiedziałbym tego, gdyby było inaczej. Posłuchaj, popełniłaś błąd, ale najwyższy
czas, żeby zamknąć ten rozdział. Choć wątpię, żeby Alec kiedykolwiek z własnej woli zgłosił
się do ciebie po poradę, zyskałaś tu wielu przyjaciół.
- A najważniejszym z nich jesteś ty - oznajmiła z uśmiechem, a on lekko się skrzywił.
- Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że uważasz mnie za kogoś więcej niż przyjaciela.
Rowan utkwiła wzrok w blacie biurka.
- Nie... ponaglaj mnie.
- Dobrze - mruknął, gładząc ją po policzku. - Trudno jednak być cierpliwym, widząc, że z
każdym dniem robisz się coraz ładniejsza. A teraz lepiej już idz - dodał i zniknął.
Kiwnęła głową, ale kiedy w kilka minut pózniej zjawiła się Ellie, nadal stała nieruchomo,
pogrążona w myślach. Ellie spojrzała na nią z zadumą.
- Wiem, że to nie moja sprawa  powiedziała - ale Ewan... jest miłym człowiekiem.
- Owszem.
- Więc na czym polega problem?
Problem polega na tym, że bardzo go lubię, pomyślała Rowan, ale Colina też kiedyś
bardzo lubiłam, a potem...
- Muszę już iść, Ellie - powiedziała i szybko wyszła.
Był to długie męczący dzień. Po pięciu wizytach u pacjentów w Glen Donan pojechała
do Glen Eillan, gdzie miała odwiedzić Iana Norrisa, który rzekomo był na progu śmierci.
Okazało się jednak, że miał tylko katar i pracował w polu. Marzyła o powrocie do domu,
ale jeszcze czekała ją wizyta u Geordiego Wilsona. Geordie był coraz słabszy i chudszy,
a Ewan zapisywał mu coraz silniejsze dawki morfiny. Wiedziała, że wyniszczony organizm
niebawem przestanie tolerować ten środek. W przeciwieństwie do niej, Tilly nadal była
pełna optymizmu.
Z westchnieniem ulgi dostrzegła zaparkowany przed domem Wilsonów samochód
Ewana.
- Dzień dobry! - zawołała wesoło Tilly, wychodząc jej na spotkanie. - Mamy piękny
dzień, choć może nieco chłodny.
- Jak się czuje Geordie? - spytała Rowan.
- Znośnie. Proszę wejść. Dziś rano upiekłam specjalny placek z okazji zbliżających się
świąt wielkanocnych.
- Widziałam, że jest tu doktor Ewan.
Tilly kiwnęła głową.
- Stale nas odwiedza, choć nieraz mu mówiłam, że nie ma wobec nas żadnego długu
wdzięczności. Po śmierci jego matki przygarnęliśmy go także ze względu na nas samych. Nie
mieliśmy własnych dzieci, a on był dobrym chłopcem.
- Nie wiedziałam, że się nim opiekowaliście - rzekła Rowan ze zdumieniem.
- Ewan jest bardzo skryty - westchnęła Tilly. - Gdybym opowiedziała pani choćby
połowę...
Na widok Ewana wychodzącego z sypialni urwała w pół zdania. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl