[ Pobierz całość w formacie PDF ]
płótna, welony na kielichy, korporały i sudarium. Mistyczne obrzędy, do których wszystkie te
skarby słu\yły, pobudzały i podniecały jego wyobraznię.
Bo wszystkie zbiory i osobliwości, mieszczące się w jego przepięknym mieszkaniu, uwa\ał
tylko za środki dające mu zapomnienie, za sposoby uwolnienia się bodaj na pewien czas od
trwogi, której często nie był w stanie znieść. Na ścianie pustego, zamkniętego pokoju, w którym
spędził większą część młodości, zawiesił własnoręcznie straszny portret, którego zmienione rysy
ukazywały mu prawdziwe upodlenie jego \ycia. Obraz zasłonił purpurowozłocistą draperią.
Całymi tygodniami tam nie wchodził, zapominał o potwornym malowidle, odzyskiwał swobodę,
wspaniałą radość \ycia i w niej się cały pogrą\ał. A\ nagle którejś nocy wymykał się znów do
owych osławionych lokali koło Blue Gate Field i pozostawał tam przez parę dni, dopóki tylko
mógł. Po powrocie siadywał nieraz przed portretem, czasem nienawidząc portretu i siebie, lecz
często te\ przejęty dumą z własnej indywidualności, zawierającej w sobie jakiś czar właściwy
grzechowi. I z tajemną radością uśmiechał się do potwornego cienia, zmuszonego nosić cię\ar,
który właściwie był przeznaczony dla niego.
Po kilku latach nie był ju\ w stanie bawić przez dłu\szy czas za granicą. Porzucił willę w
Trouville, którą dzielił z lordem Henrykiem, zarówno jak biały domek w Algierze, gdzie z nim
niejedną spędził był zimę. Nie znosił rozłąki z portretem stanowiącym część jego \ycia, a tak\e
obawiał się, by w czasie jego nieobecności ktoś nie wtargnął do pokoju, pomimo wymyślnych
zatrzasków, jakimi zaopatrzył był drzwi.
*
kwiatami lilii (fr.)
Wiedział, \e portret sam przez się nie mógłby nic powiedzieć. Prawda, \e mimo całego
cią\ącego na nim zepsucia i brzydoty, wykazywał dotąd uderzające podobieństwo do niego, ale
có\ z tego wynika? Wyśmiałby ka\dego, kto odwa\yłby się czynić jakieś aluzje. On go przecie\
nie malował. Co go obchodzi, \e obraz wygląda ohydnie i podle? Gdyby nawet wyjaśnił
przyczynę, czy\by mu uwierzono?
A jednak się obawiał. Nieraz, bawiąc we wspaniałej siedzibie wiejskiej w Nottinghamshire,
gdzie gościł młodych elegantów swojej sfery, stanowiących główne jego towarzystwo, i
olśniewając całą okolicę wyzywającym przepychem i zbytkowną świetnością swego trybu \ycia,
nagle porzucał gości i szybko wracał do Londynu, by się przekonać, czy się ktoś nie dostał do
zamkniętego pokoju i czy obraz jest jeszcze na swym miejscu. Gdyby go tak skradziono! Na
samą tę myśl drętwiał ze strachu. Zwiat dowiedziałby się o jego tajemnicy. Kto wie, czy się ju\
czego nie domyślano.
Bo chocia\ wielu czarował swą osobowością, niemniej byli te\ tacy, w których budził
nieufność. Omal\e mu nie odmówiono przyjęcia do jednego z klubów w West End, pomimo \e
stanowisko społeczne i pochodzenie całkowicie go uprawniały do godności członka, a
opowiadano sobie tak\e, \e gdy przy jakiejś sposobności został przez przyjaciela wprowadzony
do klubu Churchill , ksią\ę Berwick i jeszcze jeden d\entelmen ostentacyjnie wstali i wyszli.
Dziwne o nim obiegały wieści, kiedy ukończył rok dwudziesty piąty. Szeptano sobie, \e
widziano go biorącego udział w bójce z cudzoziemskimi marynarzami w podłej knajpie odległej
dzielnicy Whitechapel, \e obcuje ze złodziejami i fałszerzami monet i dobrze jest obznajomiony
z tajemnicami ich rzemiosła. Zauwa\ono jego częste i długie wyjazdy, a kiedy się znów zjawiał
w towarzystwie, przechodzono mimo niego z szyderczym uśmiechem lub mierzono go zimnym,
badawczym spojrzeniem, jakby postanawiając wykryć jego tajemnicę.
Oczywiście, \e nie zwracał uwagi ani na podobne niegrzeczności, ani na rozmyślne
ignorowanie go, a jego szczery, dobroduszny sposób bycia, czarujący dziecinny uśmiech i
niezmienny wdzięk cudownej młodości, zdającej się go nigdy nie opuszczać, były dla większości
ludzi dostateczną odpowiedzią na owe oszczerstwa bo za takie uwa\ano głosy skierowane
przeciw niemu. Zauwa\ono jednak, \e niektórzy z tych, co najściślej z nim obcowali, po pewnym
czasie zaczęli go unikać. Kobiety, obdarzające go poprzednio namiętnym uwielbieniem,
wystawiające się dla niego na obmowę i łamiące towarzyskie konwencje, bladły z lęku i wstydu,
gdy Dorian Gray wchodził do pokoju.
Te skandaliczne pogłoski jednak w oczach wielu potęgowały tylko dziwny a niebezpieczny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]