[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i nogi miał raczej szczupłe, to jednak masywny korpus świadczył o jego sile. Twarz
niezbyt przypominała ludzką. Przywodziła na myśl raczej maski demonów, które
widziałem na Tanth.
66
Oczu nie było prawie widać spod nadzwyczaj bujnych brwi. Nos przypominał grubą
tubę i poruszał się szybko w górę, w dół i na boki. Poniżej dostrzegłem usta, których
linie podkreślały dwa białe wystające kły. Człekokształtny nie miał brody. Luzne fałdy
skóry zwisały mu spod dolnej wargi, łącząc się bezpośrednio z gardłem.
Każdy podróżnik przyzwyczajony był do spotkań z dziwnymi i odmiennymi rasami.
Znani byli jaszczurowaci Zakathanie, Trystianie spokrewnieni z ptakami czy też inni,
przypominający swym wyglądem płazy lub psy. Jednak twarz tego humanoida była
ohydna, przynajmniej dla mnie. Poczułem do niego niechęć.
Tubylec przeszedł na drugą stronę drzewa. Ugięło się pod nim, więc stąpał ostrożnie,
zanim stanął na nim całym ciężarem. Trzymając sieć w lewej ręce położył się na pniu,
tuż nad wodą, i wpatrywał się intensywnie w jej powierzchnię.
Zamarłem w bezruchu. Gdybym chciał teraz ominąć jeziorko, znalazłbym się
w polu widzenia rybaka, a tego wolałem uniknąć. Eet również wnikliwie obserwował
łowiącego. Tubylec szybkim ruchem zanurzył w wodzie sieć, by po chwili wyciągnąć ją
ponad powierzchnię. Wewnątrz dostrzegłem jakieś pokryte łuskami zwierzę. Długością
dorównywało prawdopodobnie mojemu ramieniu.
Aowca szybko wyplątał zdobycz z sieci i mocno uderzył nią o konar. Gdy zwierzę
znieruchomiało, przywiązał je sobie do przepaski na biodrach.
 Kieruj się na prawo...  powiedział Eet.
Rybak był leworęczny i na tę stronę zwracał większą uwagę. Mój kompan znowu
miał rację. Ruszyłem powoli, kryjąc się za krzakami, choć nie czułem się pod tą ochroną
zbyt bezpiecznie. Bałem się, że ugrzęznę w błocie. Wtedy stanowiłbym wyjątkowo
łatwą zdobycz. Mój nóż był ostry, ale zasięg ramion tubylca zdawał się większy od
mojego. Poza tym przeciwnik doskonale znał teren. Brnięcie dalej w tę bagnistą krainę
i zgubienie się tutaj byłoby czystą głupotą. Powiedziałem o tym Eetowi.
 Zdaje się, że to nie jest prawdziwe bagno  zauważył.  Wiele znaków dokoła
wskazuje, że przeszła tędy powódz. A powódz wywołać może tylko rzeka...
 A do czego potrzebna nam rzeka...? Tutaj...
 Aatwiej iść wzdłuż rzeki niż ścieżkami wydeptanymi przez zwierzęta. Poza tym
nad rzekami łatwiej o osiedla ludzkie. Nazywasz siebie kupcem i nie wiesz tak oczywistej
rzeczy? Jeśli mieszka tu jakieś cywilizowane plemię lub od czasu do czasu lądują tutaj
statki kupieckie, to ślady tego możemy znalezć tylko w pobliżu rzeki. Szczególnie
w miejscu, gdzie wpada do morza.
 Zadziwiasz mnie swoją wiedzą  zauważyłem.  Z pewnością nie wyssałeś jej
z mlekiem Valcyr...
Znów dał mi odczuć swe rozdrażnienie.
 Gdy zachodzi konieczność, trzeba się uczyć. Wiedza jest jak ogromny sklep,
w którym nigdy nie brakuje towarów. Najlepszą wiedzę o handlu i kupcach zdobywa
się na statkach kupieckich, takich jak  Vestris . Jej załoga to urodzeni handlarze,
z ogromnym doświadczeniem...
67
 Musiałeś poświęcić sporo czasu na czytanie w ich umysłach  przerwałem mu.
 Może więc wiesz, dlaczego zabrali mnie z Tanth?
Nie spodziewałem się odpowiedzi, ale on, ku memu zdziwieniu, udzielił jej.
 Zapłacono im za to. Był jakiś plan... nie znam szczegółów, bo i oni ich nie znali. Coś
poszło nie tak. Ktoś skontaktował się z nimi i zapłacił im, żeby cię wywiezli i dostarczyli
do Gwiezdnych Wrót...
 Gwiezdne Wrota! Przecież to tylko legenda!
Gdyby Eet umiał prychać, prawdopodobnie dzwięk, który wydobył z siebie teraz,
można by tak właśnie nazwać.
 Ta legenda musi być oparta na faktach, skoro mieli cię zabrać. Najpierw jednak
chcieli zaliczyć swoją trasę według planu. Gdy zachorowałeś, stwierdzili, że nie mogą
ryzykować. Chcieli pozbyć się ciebie, żebyś nie zaraził reszty. Nawet nie dolecieliby do
Gwiezdnych Wrót. Zamiast tego powiadomiliby zleceniodawców o zmianie planu.
 Jesteś prawdziwą kopalnią wiadomości, Eet. Ale co kryje się za tym wszystkim?
Kto to zaplanował?
 Kupcy znali tylko pośrednika. Nazywał się Urdik i nie pochodził z Tanth. Po co
byłeś komuś potrzebny, tego nie wiedzieli.
 Zastanawiam się...
 Pierścień...
 Co!?  włożyłem rękę do kieszeni, w której go trzymałem. Wiedzieli o nim?
 Nie sądzę. Chcieli czegoś, co albo ty, albo Vondar mieliście przy sobie. To coś
bardzo cennego, czego szukali już od długiego czasu. Nie zaprzeczysz teraz, że pierścień
to najcenniejsza rzecz, jaka ci została?
 Racja!  Mocno ścisnąłem metalowy przedmiot. Zdziwiony, spojrzałem w głąb
kieszeni. Pierścień nagrzewał się i poruszał w mojej dłoni. Wyszliśmy na otwartą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl