[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Leśnik uśmiechnął się.
- Mamy wejść do portu i wsiąść na łajbę tak, aby nas nikt nie zauważył? -
powątpiewał.
- Tak.
Leśnik sięgnął po mapę.
- Mamy kilkanaście kilometrów w linii prostej do przejścia - stwierdził. - Jeżeli
chcemy pójść najkrótszą drogą, to musimy już wyjść, złapać rano prom na Bełdanach i od
północy dojść do Rucianego. A musimy tam dostać się na piechotę?
- Tak.
- Jak pamiętam pana Tomasza, to sprawiał wrażenie rozsądnego faceta.
- Zapewniam cię, że tak jest nadal.
Po kwadransie maszerowaliśmy w stronę centrum miasteczka, żeby przez kładkę
przejść na drugą stronę jeziora. Przy rynku, przed hotelem  Mazur zauważyłem coś, co mnie
zmroziło.
- Ktoś nas obserwuje - oznajmił Spider.
Leżałem na ławeczce w kokpicie i wdychałem wieczorne powietrze przesiąknięte
zapachem wody, smażonych ryb, wsłuchany w szanty śpiewane przez żeglarzy.
- SkÄ…d wiesz?
- Już w drodze z Warszawy cały czas jechały za nami trzy auta - relacjonował Spider. -
Nie chciałem pana niepokoić. W fordzie mondeo siedziała nasza urodziwa ruda dezerterka.
Volkswagen passat był napakowany czterema osiłkami z dzielnym Popowem na czele. Zaś w
komfortowych warunkach w BMW siedziało dwóch kaukaskich górali.
Podniosłem głowę i spojrzałem na niego.
- Skąd wiesz, że to byli kaukascy górale? - zapytałem.
- Panie Tomaszu! Pan wie, że walczyłem w Czeczenii. Tamtych twarzy nie zapomina
się nigdy. Gdy spędziłem z nimi pół roku, razem spaliśmy, kopaliśmy okopy, walczyliśmy
- Zabijałeś ludzi? - ostrożnie dopytywałem się.
Spider zamyślił się.
- Jak to na wojnie - odpowiedział wymijająco.
Nie kontynuowałem tego tematu, drażliwego dla każdego żołnierza.
- Sądzisz, że agenci nadal siedzą nam na karku?
- Tak - mruknął Spider. - Rosjanie Popowa zmieniają się dosyć regularnie i siedzą
popijając piwo w tawernie. Blondyn od rudej zjada już trzecią porcję sielawy. Górale wybrali
wariant minimum i czekajÄ… w krzakach po drugiej stronie zatoki. Na ich miejscu, z ich
fizjonomiami też starałbym się nie rzucać w oczy.
- Co robimy?
- Wiejemy na wodÄ™.
- Teraz. Na Jezioro Nidzkie nie ma co uciekać, bo nigdzie stamtąd nie wypłyniemy.
Zluza na Guziance jest w nocy zamknięta.
- Ma pan rację. Zerwiemy się z samego rana. I tak będziemy musieli czekać przed
śluzą.
Ułożyliśmy się spać. Jeszcze przed świtem Spider obudził mnie potrząsając moim
ramieniem.
- Już czas - szepnął.
Podał mi kubek parującej kawy i ręką wskazał stos kanapek. Zabrałem się do jedzenia.
Spider cały czas wyglądał przez bulaje.
- Tak jak myślałem - mruczał. - Poszli spać. Możemy wiać.
Okazało się, że  Czarna Jachta miała wbudowany silnik. Rzuciliśmy cumy i ze
złożonym masztem wypłynęliśmy z portu. Spider sterował pod most i chciał wypłynąć na
Jezioro Nidzkie.
- Czemu tam płyniemy? - zdziwiłem się.
- To proste - tłumaczył Spider. - Nie mamy pewności, czy szpiegujący nas
rzeczywiście poszli spać. Jeśli wypłyniemy na Nidzkie, to możemy ich zaskoczyć, a wtedy
popełnią błąd i będą starali się wypożyczyć jakąś jednostkę pływającą, żeby mieć nas na oku.
Nie chwaląc się,  Czarnej Jachty nic nie przegoni. Mogą też od razu sprawdzić na Guziance.
Kierownik przeprawy powie im, że nie pamięta lub nie widział takiego jachtu. Nasi
przeciwnicy zwątpią. Są dwa wyjścia: albo będą nas szukać na jeziorach, albo przyczają się na
śluzie.
- No dobrze, a co my zrobimy?
- Poczekamy.
- Muszę w takim razie zadzwonić do Pawła.
Sięgnąłem po telefon komórkowy Spidera i wystukałem numer telefonu Pawła.
Odezwał się już po pierwszym sygnale.
- Pawle, gdzie jesteś? - zapytałem.
- Przy promie - usłyszałem.
- Dobrze, po przeprawie nie śpieszcie się. W południe spotkamy się na wprost zatoki,
do której wpływa Iznota. Wiesz gdzie?
- Tak. Panie Tomaszu, mam smutną wiadomość!
- Leśnik nie zgodził się? - byłem zdziwiony.
- Nie, jest ze mną. W Mikołajkach, przed hotelem  Mazur widziałem alfę romeo
Jerzego Batury.
ROZDZIAA DZIESITY
PRZEPRAWA PROMEM " WYPAYWAMY NA ZNIARDWY " MARTWE
MORZE WOKÓA NAS " KTO WALCZY O KAUKASK ROP? "
POLACY NA KAUKAZIE " BURZA NA JEZIORZE ZNIARDWY
Wyłączyłem telefon komórkowy. Leśnik wskazał ruchem głowy przeprawę. Właśnie
przyszedł kapitan i na pokład promu zaczęły wyjeżdżać samochody. Uiściliśmy opłatę i
wcisnęliśmy się koło relingów.
- Myślisz, że Batura przyjechał tu w tej samej sprawie co ty? -zapytał Leśnik.
- Jego obecność w Mikołajkach to nie przypadek - odpowiedziałem.
Po kilku minutach znalezliśmy się już na drugim brzegu. Skręciliśmy w prawo i
ścieżką wzdłuż brzegu jeziora Bełdany szliśmy na południe. Po półtorej godziny byliśmy już
w umówionym miejscu. Rozłożyliśmy się pod drzewami i patrzyliśmy na jezioro budzące się
do życia. Na jachtach pierwsze budziły się panie, które najpierw wyglądały, żeby ocenić
pogodę i dobrać odpowiedni strój kąpielowy. Potem żeglarze siadali do śniadania słuchając [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl