[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystkim prosiła, by nie reagowali na wizyty i głupie pytania nieznajomych osób.
O zwykłej porze wszyscy spotkali się przy obiedzie. Dzieci z zaróżowionymi policzkami, umorusane, ale
szczęśliwe, usłyszały: na górę
 umyć i przebrać się!
 Ale ja nie zdejmę skórzanych spodenek, prawda, wujku Rudolfie?
 Jeżeli uda ci się solidnie je wyczyścić, to nie musisz ich zdejmować. Ale pospiesz się, jesteśmy głodni.
 Będę gotów za pięć minut. Besi potrzebuje siedem, zawsze się guzdrze.
 A więc pomóż jej!
 Dobrze! Ale kiedy usłyszycie pisk, to wiedzcie, że mokrą gąbką myję jej buzię.
Wybiegli z krzykiem i śmiechem, jakby od lat mieszkali w zamku.
Patrząc za dziećmi Liana rzekła do Rudolfa:
107
 Zawdzięczam panu również radość moich dzieci. Całe życie będę o tym pamiętać.
Nie dając mu czasu na odpowiedz, zaczęła rozmawiać z panem Krause na obojętne tematy, nie wspominając powodu
jego przyjazdu ani przyczyny swojej obecności w zamku. Mężczyzna szybko zorientował się i udawał, że niczego
nie zauważył.
Mimo to wszyscy w napięciu czekali na telefon, na jakąś wiadomość  czekali i czekali.
Póznym popołudniem Rudolf już miał za sobą trudne zadanie wymagające ograniczenia wolności dzieci  Kurta
zatrudniał różnymi  pomocniczymi" pracami w swoim gabinecie, a Besi zostawił w kuchni pod opieką Triny. Kiedy
minęła pora podwieczorku, a zniecierpliwienie wzrastało coraz bardziej, zatelefonował Morais z G.
Nie odpowiedział na żadne pytanie, tylko krótko oświadczył:
 Tutaj wszystko w porządku, Anna wróciła do równowagi! Wyjeżdżam i spodziewam się doskonałej kolacji w
zamku.
Zanim Rudolf zdążył otworzyć usta, Morais odłożył słuchawkę. Wszyscy troje odetchnęli, ale nie pozostało im nic
innego, niż nadal czekać.
10
Lora nagle obudziła się. Dlaczego, co ją obudziło  nie wiedziała. W porannym brzasku spojrzała na budzik. Była
piąta. Wspaniale, jeszcze dwie godziny snu! Skuliła się, ale nagle usiadła w łóżku. Co to za szmery? Bieganina po
schodach, do góry, na dół, szepty, zamykanie i otwieranie drzwi. Serce zaczęło jej walić. Cicho wstała, włożyła
szlafrok i ostrożnie uchyliła drzwi. Niczego nie zauważyła. Wszędzie panowała cisza.
Nie położyła się już do łóżka. Podświadomie czuła, że dzieje się coś złego. Pospiesznie ubrała się, sama nie wiedząc
dlaczego szybko zabrała dokumenty i wstrętną szpilkę z perłą i wszystko wsunęła za bluzkę. Znowu zaczęła
nasłuchiwać, aż nagle w przeciwległym pokoju hrabiny usłyszała rozmowę. Drzwi do pokoju hrabiny nie były
zamknięte, więc słyszała głosy kobiety i pięknego Edu.
 Jasne, że grunt pali nam się pod nogami, inaczej Arno nie telefonowałby. Ale jak się stąd wydostaniemy o tej
godzinie?
 Skończ wreszcie z tym cholernym pakowaniem! Kto będzie dzwigał te walizy? Pieniądze i dokumenty, nic poza
tym. Moje dokumenty, informacje, szyfry już zabrałem. Idę teraz na górę, ubiorę się  ty też się ubierz  a potem
wyślizgniemy się. Na pewno zdobędziemy jakiś samochód, aby się dostać do Lichtenfels.
Lora usłyszała głos kobiety:
 A co zrobimy z dziewczyną? Zabierzemy ją ze sobą?
 Oczywiście. Kiedy będziesz gotowa, pójdziesz do jej pokoju, obudzisz ją i zmusisz, aby się ubrała. Musi
wyjechać z nami  ona
110
coś wie. Byłoby niebezpiecznie zostawić ją tutaj. Ten dryblas jest podejrzany. Wszystko co robi, jest dziwne,
sztuczne. A więc pospiesz się, zostaw zbędne rzeczy  możemy sobie wszystko kupić, kiedy spotkamy się z Arno.
Edu cicho jak kot wyszedł z pokoju i poszedł na piętro.
Lora nie wahała się ani przez sekundę. Musi się ratować! Wielkie nieba! Dobry, duży Ludwiku, pomóż! Ale jak?
Zdana była na własne siły, nikt nie mógł jej pomóc. Gorączkowo zastanawiała się: z domu nie mogła wyjść, brama
strasznie skrzypiała i słychać było w całym domu, kiedy otwierano drzwi wyjściowe. A drzwi kuchenne Edu mógłby
zobaczyć, ze swojego pokoju. Dokąd uciekać? Drżała ze strachu, ale nie traciła rozwagi.
Ostrożnie zaczęła schodzić  wiedziałą, które stopnie musi ominąć, aby nie trzeszczały. Musiała zaryzykować
skok. Trzymając się poręczy, rzuciła się do przodu i uszkodziła kostkę u nogi. Zacisnęła zęby z bólu  już
wiedziała, dokąd musi się dostać. Do piwnicy! Wczoraj po południu, kiedy przyszedł Ludwik, obejrzeli jeszcze raz
zamek. Był dziwny: jeżeli będąc w środku zatrzasnęło się drzwi, nie można ich było otworzyć nie mając klucza. A
ten klucz był w kieszeniu Ludwika!
Wiedziała jedno: jeżeli zatrzaśnie za sobą drzwi, nikt ich nie otworzy, nie mając klucza. Twarz miała wykrzywioną z
bólu, ale wbrew cierpieniu kusztykała w dół. Spojrzała na deseczkę na ścianie  wisiały tam różne klucze. A jeżeli
jest zapasowy? Nie namyślając się, ostrożnie zdjęła wszystkie i resztkami sił weszła do piwnicy. Zatrzasnęła drzwi
wiedząc, że bez cudzej pomocy nie wyjdzie!
Osunęła się na podłogę wyczerpana z bólu i strachu. Ale do piwnicy można było zajrzeć przez okienko pod
wejściowymi schodami do domu. Edu wpadnie na pomysł i sprawdzi, czyjej tam nie ma? Musi się ukryć. Położyła
się tuż pod okienkiem, przykrywając się wiórami ze skrzynek, w których przywożono wino. Ból w nodze natężał się.
Zemdlała.
Na górze w willi zrobił się ruch. Kiedy Edu ponaglił  hrabinę", żeby zawołała dziewczynę, stara wiedzma [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl