[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jak to nieprawda?
To ja go zabiłem. Równie dobrze mógłbym go udusić gołymi rękami.
Kim wstrzymała oddech. W głosie Diega brzmiała nienawiść do siebie.
O czym ty mówisz? Eduardo cię kochał.
A ja wykorzystałem jego miłość i ufność dla własnej korzyści. Przytłaczały go oczekiwania ojca,
a wiesz, co ja wtedy zrobiłem? Pod pozorem przyjazni zdobyłem dostęp do danych firmy, wykradłem
je i sprawiłem, że stracił nad nią kontrolę. Ojciec nie miał wyjścia, musiał przekazać firmę mnie.
Powtarzałem sobie, że Eduardo i tak nie radził sobie z jej prowadzeniem. A potem, kiedy ty
odeszłaś, dostałem obsesji i zamiast mu pomóc, pchnąłem go w stronę destrukcji. Powinienem
zauważyć, że Eduardo już wtedy używał narkotyków i był bliski załamania, ale zanim zdałem sobie
z tego sprawę, było za pózno. Czy nadal się cieszysz, że nosisz moje dzieci, gatinha?
Te słowa mocno wbiły się w jej serce.
Tak, bo nie jesteś już tym samym człowiekiem, Diego. Nigdy taki nie byłeś. Widzę, jak traktujesz
Miguela i jak wiele zrobiłeś, żeby wyciągnąć go z dotychczasowego życia. Jeśli nawet zawiniłeś
wobec Eduarda, zapłaciłeś za to już milion razy.
Podeszła do niego od tyłu i objęła go ramionami. Zadrżał i wtulił się w nią. %7ładne z nich nigdy nie
zaznało stanu niewinności i Kim po raz pierwszy odczuła to równie boleśnie jak on. Przycisnęła usta
do jego ramienia, poczuła jego drżenie i wysilony oddech. Pragnęła ulżyć mu w cierpieniu. Przez
chwilę wydawało jej się, że Diego zechce się nim podzielić, że pozwoli, by to ona go wspierała.
Musisz sobie wybaczyć, bo&
Odszedł od niej bez słowa. Jego milczenie rozwiało wszelkie jej nadzieje. Poczuła na własnych
barkach ciężar jego winy, choć on ani przez chwilę nie próbował jej obwiniać.
Patrzyła za nim z wrażeniem, że ich więz jest równie niestabilna jak piasek na plaży wydanej na
napór oceanu.
Nie widziała go przez kilka następnych dni. Miguel, który nie odstępował jej nawet na chwilę,
powiedział, że Diego wyjechał razem z Marissą do Sao Paolo na pogrzeb Eduarda.
Marissa była jedyną osobą, przed którą Diego nie ukrywał swojej rozpaczy. Była przy jego boku,
a Kim musiała patrzeć na to z daleka. Jeszcze nic w życiu nie bolało jej równie mocno. Ten ból był
jak ropiejąca drzazga pod paznokciem i nic nie mogła zrobić, by się go pozbyć. Zastanawiała się, czy
tak będzie już zawsze. Nie mogła ścierpieć myśli, że jej szczęście i stan umysłu zależą od tego, czy
Diego jeszcze kiedyś się do niej uśmiechnie. To był ten sam piekielny krąg, przez który przeszła, gdy
znalazła wiadomość od matki. Co mogła zrobić inaczej? Co mogła zmienić w sobie? Nie potrafiła się
otrząsnąć z poczucia bezradności.
Czy będzie w stanie żyć tak już zawsze, pragnąc stać się dla Diega kimś ważnym i wiedząc, że to
się nigdy nie zmieni? W ostatnich dniach powstała między nimi więz. Dotychczas jej życie było
emocjonalną pustynią i ta więz była dla niej czymś wyjątkowym. Kim jednak wiedziała, że Diego
nigdy jej nie pokocha. Mogła być matką jego dzieci, ale nikim więcej. Zdawała sobie z tego sprawę
już wcześniej, ale teraz ta świadomość stała się nieznośna. Nie mogła tak żyć wiecznie, nieustannie
czekając na chwilę, gdy Diego zdecyduje, że ona nie jest tego warta i skończy ten związek a była
pewna, że tak się stanie. Prędzej czy pózniej Diego uzna, że chce tylko dzieci, a ona tymczasem
oszaleje, czekając na ten dzień. Chciała mieć jeszcze jedną szansę, ale nie kosztem utraty własnej
woli i zdrowia psychicznego.
Diego nie wierzył własnym oczom. Metodycznie przeszukiwał wszystkie pomieszczenia w willi
i z chwili na chwilę czuł się coraz gorzej. Jej pokój zostawił sobie na koniec, jak tchórz odkładający
chwilÄ™ prawdy.
Odeszła.
Miguel przysłał mu wiadomość przed dwiema godzinami. W przeciwieństwie do pilota i reszty
służby Miguel wiedział, że Diego za nic na świecie nie zgodziłby się na wyjazd Kim. Poza tym już
wcześniej zauważył, że coś jest nie tak. Zatracony we własnym świecie po drugiej stronie wyspy,
pochłonięty rygorystycznym treningiem Diego dostrzegł to za pózno. Serce omal mu nie stanęło.
Natychmiast zrozumiał, że ten wyjazd nie miał nic wspólnego z pracą, choć taką wymówkę podała
Kim, ani że nie jest to zwykły atak histerii wywołany tym, że jej unikał, odkąd dowiedział się
o śmierci Eduarda.
Kim nie dostawała ataków histerii, nie kłóciła się i nie próbowała oddawać ciosów. Wyjechała po
cichu, jakby nie był wart nawet pożegnania. Helikopter zniknął, pilota również nie było i nie było
Kim, a jednak w sercu Diega wciąż tliła się iskierka nadziei. To było równie żałosne jak myśl, która
trzepotała w jego sercu za każdym razem, gdy matka prowadziła go do domu ojca, by błagać
o pomoc.
Wszedł do pokoi, które zajmowała. Przejrzyste zasłony w oszklonych drzwiach wychodzących na
zewnątrz poruszały się lekko w zupełnej ciszy. Z werandy dochodził dzwięk cykad. Pokój nie był tak
nieskazitelny jak zwykle. Na łóżku leżało kilka książek w miękkich okładkach, a w powietrzu czuć
było zapach lilii. Diego wciągnął ten zapach głęboko w płuca, próbując opanować skurcz mięśni,
i poczuÅ‚ dziwne déjà vu. Z sercem w gardle popatrzyÅ‚ na drzwi Å‚azienki, jakby miaÅ‚ nadziejÄ™, że Kim
stanie w progu, tak jak kiedyś w hotelu, wyśmieje jego obawy i pocałuje go.
Uderzył pięścią w ścianę i zaklął. Pomimo wszelkich wysiłków wciąż był w tym samym miejscu
co przed sześciu laty. Nadal nie był dla niej dość dobry. W innym wypadku nie opuściłaby go bez
słowa. Poczuł narastającą wściekłość. Nie miał zamiaru pozwolić jej odejść. Zamierzał poruszyć
niebo i ziemię, by znów ją odzyskać. Gotów był wydać ostatniego dolara, spróbować wszystkich
nieczystych sztuczek prawnych, odebrać jej opiekę nad dziećmi wszystko, byle tylko związać ją ze
sobą. Gotów był nawet zniszczyć wszystko, co zbudował, zniszczyć samego siebie, jeśli taka miała
być cena.
Chciał, by do niego wróciła, i nie było takiej rzeczy, do której nie byłby w stanie się posunąć, żeby
to osiągnąć.
Zakończył rozmowę z prawnikiem i odłożył słuchawkę. Do gabinetu wszedł Miguel. Zmierzył go
przeciągłym spojrzeniem, rzucił teczkę na stół, włączył telewizor i wyszedł.
Diego zamierzał wyłączyć telewizor, ale zobaczył na ekranie znajomy widok: nieskazitelnie białe
plaże, turkusowa woda, a na pierwszym planie Miguel. To był film nakręcony tutaj, na wyspie.
Zdumiony, usiadł na kanapie.
Na początku dokumentu Miguel niechętnie opowiadał o swoim przeszłym życiu. Diego widział
niechęć na jego twarzy i cień minionego cierpienia w oczach. Odpowiadanie na pytania przychodziło
mu z wyraznym wysiłkiem. Dopiero po chwili Diego uświadomił sobie, że rozmówczynią chłopaka
była Kim. Kolejne pytania dotyczyły obecnego życia. Diego poczuł ciepło rozlewające się po całym
ciele, gdy Miguel opowiadał, jak Diego wyciągnął go z gangu ulicznego w Rio de Janeiro i jak wiele
wysiłku włożył w przekonanie go, że przemoc niczego nie rozwiązuje, a potem przywiózł go na
wyspę. Azy zapiekły go pod powiekami.
Po Miguelu Kim rozmawiała jeszcze z dwoma innymi chłopcami, którzy przybyli tu w zeszłym
tygodniu. A potem wielki ekran wypełniła jej uśmiechnięta twarz.
Cały świat powinien usłyszeć o wysiłkach Diega Pereiry, by wydostać te dzieci z pełnych
przemocy gangów ulicznych i zapewnić im lepsze życie .
To zdanie wzbudziło jego lęk. Z dudniącym sercem wyłączył telewizor. Uznała, że świat powinien
[ Pobierz całość w formacie PDF ]