[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak kompletnie nie daje mu szans na choćby cień samodzielności, i zobaczyła, jak
beznadziejna jest jego samotna walka.
- Gdyby wszyscy ludzie byli wobec mnie tacy szczerzy jak ty, moje życie byłoby znośne.
Resztki gniewu wciąż się tliły w duszy Irsy.
83
ROZDZIAA VII
Kiedy wylądowali w mieście Rustana, czekała już na nich zamówiona przez rodzinę
taksówka. Rustan poprosił szofera, by ich zawiózł najpierw do banku, chciał bowiem
zwrócić Irsie zaciągniętą pożyczkę. Gdy została sama w aucie, z pewnym rozbawieniem
przyglądała się ulicy, a zwłaszcza hotelowi, w którym mieszkała ubiegłego lata. Ponownie
też mogła oglądać duży neon z napisem:  Rustan Garp. Elektronika . Nigdy by jej do
głowy nie przyszło, że jeszcze kiedyś się tu znajdzie, i to w dodatku w takich
okolicznościach!
Nie tutaj jednak mieli wysiąść. Gdy Rustan wrócił, pojechali dalej przez miasto aż na
przedmieścia, gdzie oczom Irsy ukazało się duże, spokojne teraz jezioro, i taksówka
podjechała do nabrzeża. Czekała tam na nich motorówka.
W dali pośrodku jeziora znajdowała się rozległa wyspa z dużymi zabudowaniami.
- Tam pojedziemy? - zapytała Irsa zdumiona.
- Tak - potwierdził krótko Rustan.
Chciał zapłacić za taksówkę, ale szofer poinformował, że nie trzeba, wszystko zostało już
uregulowane.
Rustan posmutniał, znowu nie wolno mu było zrobić nic samemu.
Człowiek w motorówce powitał go po ojcowsku, jak małe dziecko.
- Hej, Rustan! Zwietnie jest znowu cię widzieć! Witamy, panienko!
- Dzień dobry, Klemensie - odpowiedział Rustan matowym głosem.
Tamten pomagał, kiedy Rustan wchodził do łodzi, i usadził go troskliwie. Irsa, która
musiała radzić sobie sama, zobaczyła na twarzy Rustana rozczarowanie; zwrócił się do
niej z wyciągniętą ręką w rozpaczliwej próbie zachowania się po rycersku. I chociaż nie
było jej to potrzebne, Irsa przyjęła pomoc, wsparła się na nim i serdecznie podziękowała.
Klemens posłał jej spojrzenie zdziwione i pełne podejrzliwości, jakby...
Irsa była zaskoczona. Nie tylko dlatego, że trzeba się przeprawiać na wyspę, lecz przede
wszystkim dlatego, że Klemens nosił pistolet u pasa. Co to właściwie wszystko znaczy?
Gdyby Rustan na własną rękę chciał się przedostać na stały ląd, to by tam wpław nie
dopłynął. W żadnym razie!
84
W końcu dotarli na miejsce. Aódz zatrzymała się przy nabrzeżu, przypominającym keję
dużego portu, i Klemens pomógł Rustanowi wysiąść, a uczynił to z taką samą
mieszaniną uległości i lekceważenia jak poprzednio. Irsa zwróciła uwagę, że przy
nabrzeżu cumuje spory stateczek pasażerski i kilka mniejszych motorówek, te ostatnie
starannie zamknięte na kłódki. Przystań była patrolowana przez kilku mężczyzn w
mundurach. Wszyscy nosili broń.
Z dłonią w ręce Rustana, jakby szukała u niego pomocy, Irsa poszła za Klemensem w
stronę dużych zabudowań fabrycznych. Zatrzymali się przed wysokim ogrodzeniem.
Klemens otworzył wielkim kluczem bramę i znalezli się znowu w naturalnym otoczeniu.
- Całkiem tego nie rozumiem - oświadczyła nieoczekiwanie dla samej siebie agresywnie.
- Dlaczego wyspa jest strzeżona?
Odpowiedział Klemens:
- Czy Rustan pani nie mówił? Zakłady Elektroniczne Garpa realizują zamówienia
państwowe. Produkujemy rzeczy objęte tajemnicą.
- Nie wiedziałam - bąknęła Irsa.
- Rustan Garp senior był prawdziwym geniuszem, jeśli chodzi o wynalazki elektroniczne.
To otwierało nową perspektywę. Czy uprowadzenie Rustana nie było zwyczajnym
kidnapingiem? Tylko że przecież nikt nie zażądał okupu...
Irsa zwróciła uwagę, jak swobodnie Rustan się porusza po przejściu przez bramę.
Chodził tędy z pewnością wielokrotnie i znał tu każdy metr kwadratowy.
Nagle znalezli się nad niewielką, osłoniętą zatoczką. Ponad nią na dość wysokim
wzniesieniu stał wielki dom, niezwykle piękna, biała willa z mansardowym dachem,
otoczona cudownym ogrodem, w którym właśnie kwitły tulipany o bajecznych kolorach.
- Och! - jęknęła Irsa z zachwytu.
- Tak, tutaj naprawdę jest pięknie - uśmiechnął się Rustan ze smutkiem. - Pamiętam to
bardzo dobrze.
- Czy to twoja matka założyła ten ogród?
- Nie, sprowadziliśmy się tu z Helsinek już po tym, jak ona wyjechała do Australii.
Stworzyli go profesjonalni ogrodnicy. Ale, naturalnie, matka o niego dba. Szczerze
mówiąc, jest w nim zakochana.
- Nietrudno zrozumieć.
85
Z domu wyszedł jakiś mężczyzna i Klemens usunął się na stronę.
- Rustan, co ty znowu wymyśliłeś? - zawołał młody człowiek bardzo głośno i z tą samą
przesadną życzliwością, z jaką do Rustana zwracał się Klemens. - No, widzisz, a zawsze
twierdzisz, że potrafisz sam dać sobie radę! No, no, nieoczekiwanie znalezć się w głębi
norweskich lasów i na dodatek nie wiedzieć po co! Dzień dobry panno... eech, Folling,
jeśli pamiętam? Ja jestem Michael, młodszy brat.
Kiedy zwracał się do niej, zniżał głos do normalnego brzmienia. Jakie to musi być
okropne dla Rustana, który słyszy przecież znakomicie! Jak ktoś bliski może sobie
pozwolić na takie nieporozumienie?
Michael Howard zdawał się jakiś mdły, zarówno jeśli chodzi o figurę, włosy, nieco już
przerzedzone, jak i w ogóle ogólne wrażenie. Myszowaty blondyn o małych zębach i
wąskich wargach. Jego niebieskie oczy, tak odmienne od oczu Rustana, przyglądały się
Irsie z nie ukrywaną ciekawością.
- Proszę do środka. Edna was oczekuje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl