X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

otaczały ją dziewczynki.
- Matt! - zawołała uradowana. - Myślałam, że nigdy... -Zamknęła buzię, zatrzymując wzrok na
szczeniaczku.
Matt obserwował zachwyt w oczach dziecka. Jej reakcja wzruszyła go. Postawił torbę, a potem
włożył pieska w otwarte ramiona Nikki.
- Wszystkiego najlepszego, carissima.
Dziewczynka przytuliła zwierzaka. Czarne oczy, jak guziczki, patrzyły na nią z uwielbieniem. Na
jej ustach pojawił się uśmiech niekłamanej radości.
- Mój? - wydusiła w końcu. - Naprawdę mój? Mogę go zatrzymać na zawsze?
Matt pokiwał twierdząco głową.
- Dziękuję! Będę się nim opiekowała, obiecuję. Spójrzcie - zawołała, odwracając się do przyjaciół: -
Ma najsłodszy pyszczek, prawda?
Wśród hordy dziewczynek wybuchło istne piekło. Każda chciała dotknąć albo pogłaskać pieska.
Krzyczały przy tym jedna przez drugą:
- Wygląda jak pluszowy miś. Trzeba go jakoś nazwać. Mogę go potrzymać? Polizał mnie po
twarzy! Daj spokój, to taki psi całus!
Zwabiona hałasem, Zuzanna wyszła z kuchni do foyer. Zobaczyła Matta, siedzącego po turecku na
podłodze, w otoczeniu gromadki dzieci. Wyglądał na wyjątkowo szczęśliwego. Spojrzał na nią i
natychmiast posłał zapierający dech w piersiach uśmiech. Odpowiedziała chłodnym spojrzeniem.
Córka ściskała w ramionach kudłate stworzenie. Zuzanna z przerażeniem zamrugała oczami.
 Chyba śnię. Proszę, niech to będzie pluszowa zabawka" - pomyślała.
Coś poruszyło się, otworzyło pyszczek i ziewnęło, pokazując różowy języczek oraz dwa rzędy
małych białych ząbków. Od razu pomyślała o tym, że już niedługo, ząbki zastąpią wielkie, zdrowe
zębiska, które rozszarpią jej najlepsze buty lub, co gorsze, ugryzą.
Nie, to nie była zabawka. To był... pies.
Posłała Matowi wymowne spojrzenie, a on przyjął je ze spokojem.
" Mamusiu! - zawołała Nikki. - Zobacz, co dostałam od Matta. To szczeniaczek! Nazwę go
Misiaczek. Jest fantastyczny!
" Boski - powiedziała Zuzanna oschle. - Idz, pokaż go Dellie. Bez wątpienia dobijesz ją tym
wspaniałym prezentem. - Zuzanna była przekonana, że od tej pory jej życie stanie się istnym piekłem.
Nikki skierowała się z nowym skarbem w stronę kuchni, a wszystkie dzieci pobiegły za nią.
Matt szybko chwycił torbę, którą zostawił przy drzwiach i próbował przemknąć się obok Zuzanny.
Wyglądała na mocno zdenerwowaną.
W ostatniej chwili złapała go za koszulę.
- Mogę z panem pomówić, panie Martinelli? Na osobności. - Nie dając mu żadnego wyboru,
pociągnęła go za sobą wzdłuż holu.
- Mam kłopoty, prawda? - powiedział, kiedy wepchnęła go do biura i zamknęła drzwi.
-1 to jakie. Siadaj. Tylko mi się nie waż patrzeć na mnie w ten sposób.
- W jaki sposób?
" Jakbyś... no wiesz. Jakbyś chciał mnie pocałować. Jestem wściekła, więc nie próbuj tego, Romeo.
" Bardzo chcę cię pocałować, aniołku. - Z trudem powstrzymywał się od śmiechu. - Ale nie zrobię
tego. Jesteś szalona. - Zbliżył się do skórzanego krzesła przy kominku i rozsiadł się wygodnie. - W
porządku. Zabij mnie więc.
" Nie rozśmieszaj mnie, Martinelli. Dobrze wiesz, że nie chcę żadnego psa w tym domu, a ty z
uśmiechem na ustach podarowujesz go mojemu dziecku. Dlaczego to zrobiłeś?
- Dlaczego nie lubisz psów, aniołku?
- Bo linieją. Gryzą meble i niszczą wszystko, co wpadnie im w zęby. Stanęła przed biurkiem,
wracając do tematu. - Są kosztowne. Czy wiesz, że wizyta u weterynarza kosztuje drożej niż u
pediatry? Poza tym strasznie dużo jedzą. Przez pierwszy tydzień będzie się nim zajmowała Nikki, ale
pózniej ten obowiązek spadnie na mnie i Dellie. Moja ciotka ma siedemdziesiąt dwa lata. Może się o
niego potknąć, przewrócić albo złamać nogę. - Opadła na brzeg biurka, skrzyżowała ręce na piersiach i
spojrzała na Matta.
Przez chwilę próbował ją zrozumieć.
- Boisz się psów.
- Daj spokój - zaprotestowała. - Ja? Takiego szczenia-czka?
Jedno badawcze spojrzenie na Zuzannę potwierdziło jego przypuszczenia. Wstał i powoli zbliżył
się do niej.
- Panicznie boisz się psów. Dlatego nie chcesz tu tego pieska.
Spuściła oczy.
- Nie boję się psów. Po prostu ich nie lubię.
Ujął ją delikatnie pod brodę i spojrzał prosto w oczy.
- Popatrz na mnie. Opowiedz mi wszystko.
- Więc dobrze. Boję się psów. I co z tego. Wiele ludzi boi się psów. Przecież gryzą , sam wiesz.
Tym razem nie roześmiał się. Strach Zuzanny był prawdziwy. Pocałował ją, najdelikatniej jak
potrafił.
- Przepraszam, aniołku. Nie wiedziałem, że tak to odbierzesz. Wybacz mi. Chciałem zrobić Nikki
przyjemność. Tak bardzo pragnęła mieć jakieś zwierzątko. Przechodziłem obok sklepu zoologicznego,
zobaczyłem szczeniaczka i nie mogłem go dla niej nie kupić. Chciałem ją uszczęśliwić, udało mi się. Ale
nie przypuszczałem, że ty będziesz cierpiała z tego powodu.
- Przecież to nie ty masz uszczęśliwiać moje dziecko.
- Wiem - powiedział, pragnąc, aby było inaczej. - Chcesz, żebym zwrócił tego psa?
Zuzanna zamknęła oczy i natychmiast przypomniała sobie scenę sprzed kilkunastu zaledwie
minut, kiedy to jej córka z wielką tkliwością przyciskała do serca szczeniątko.
- Nie. Nikki za bardzo by to przeżyła. Zatrzymamy go -powiedziała Zuzanna, wbijając w niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl